Od prawie trzech lat działam na rzecz redukowania śmieci, a dopiero od niedawna próbuję złapać globalną perspektywę i sens. Zastanawiam się, co dalej z tym całym zero waste. Mogę nie generować odpadów, robić kompost, nie kupować niepotrzebnym rzeczy, gotować z resztek, używać stalowej słomki, ale co to daje innym? Jaka jest zmiana dla reszty świata?
Małe działania się sumują i urastają do efektu kuli śnieżnej. Tylko czego oczekuję od tej kuli? Lepszego przetwarzania plastiku, więcej sklepów z produktami sprzedawanymi luzem, więcej stoisk ze stalowymi słomkami, a może… zmiażdżenia wszystkiego, co było do tej pory i odbudowania na nowo?
Początkowy entuzjazm i obecna refleksja
Będąc świeżym entuzjastą ruchu zero waste byłam ciekawa, jak to zrobić, by tyle nie śmiecić. Uczyłam się nowych sposobów na robienie zakupów. Musiałam przełamać własne obawy, by prosić o pakowanie do własnych pojemników. Jeździłam po całym mieście, żeby dostać ten ser czy tamte warzywa bez opakowania. Cieszyłam się z każdego zakupowego sukcesu, który sprawiał, że śmietnik się tak nie zapełniał.
Nauczyłam się nawet robić własne kosmetyki, żeby wykorzystać resztki olejów. I by mieć własne mydła i kremy, bo jest zdrowiej, gdy wiem, że mają bezpieczny skład. Nauczyłam się myć głowę alternatywami do szamponów w butelkach z tworzyw sztucznych. Wiem, jak posprzątać dom bez użycia niezdrowej sklepowej chemii.
Nachodzi mnie jednak refleksja: co to zmienia dla wielkich kosmetycznych marek, które dalej pakują w plastik i rozdają setki tysięcy próbek w folii? Jaki ma wpływ na branżę chemiczną, wymyślającą jeszcze bardziej żrące wybielacze z mikrogranulkami z plastiku?
Żaden.
Prawie żaden.
A może?
Czy będąc zero waste można zmienić aktualnie panujący model konsumpcji?
Ruch zero waste rośnie w siłę. Na samych grupach na Facebooku jest nas kilkanaście tysięcy, jeśli nie aktywnych zero wasterów, to chociaż osób sympatyzujących i podzielających nasze myślenie. W skali kraju daje to wynik zaledwie w postaci 0,05 procent polskiego społeczeństwa (przyjmując, że jest nas 20 tysięcy, a Polaków 38 milionów). Co można zrobić dla tak małej cząstki nas wszystkich? Czy nadal jesteśmy dziwakami, czy już mamy realny wpływ na zmianę stylu konsumpcji?
Ruch zero waste znalazł już swoje miejsce w mediach. Powstaje coraz więcej książek, artykuły o ekologii często wspominają o nieśmieceniu, do programów w telewizji zaprasza się przedstawicieli stylu życia bez marnowania. Przebijamy się do świadomości ogółu, choć dzieje się to powoli, czasem na zasadzie ciekawostki, że ktoś robi zakupy do własnych worków.
Kiedy przestajemy być dziwakami, a zaczynamy być częścią mainstreamu
Nie chcę być postrzegana jako kuriozum w skali ogółu. Wolę nie musieć się tłumaczyć z kupowania do własnych worków. Chcę, by styl świadomej konsumpcji z poszanowaniem kończących się zasobów był dla wszystkich rozsądną, a zarazem atrakcyjną opcją na życie. To się powoli dzieje, bo coraz więcej osób jest zainteresowana, JAK TO SIĘ ROBI, gdzie robić zakupy bez folii, jak nie marnować.
Chcę, by styl świadomej konsumpcji z poszanowaniem kończących się zasobów był dla wszystkich rozsądną, a zarazem atrakcyjną opcją na życie.
Czy to możliwe na dłuższą metę?
Mam pewną obawę. Mogę udowadniać swoim życiem, a Wy – Waszym, że z powodzeniem można być normalsem, chodzić do pracy i mieć dzieci, a jednocześnie żyć według zasad zero waste. Jednak gdy brak wsparcia systemowego, nasza zmiana nie wydostanie się z niszy. My będziemy się wiecznie wysilać, starać i naginać, by pochwalić się jednym słoikiem śmieci na rok, a reszty świata to nawet nie obejdzie.
Zmieńmy system albo koniec z nami
Bez ewolucji modelu gospodarki, jaki dziś mamy, zmiana będzie się działa powoli, a nasze zasoby skończą się szybciej niż myślimy. Paliw kopalnych, takich jak ropa czy węgiel, wystarczy nam – przy obecnym tempie zużycia – na kilkadziesiąt lat, a według niektórych do połowy przyszłej dekady. Słodka woda pitna już w niektórych krajach jest produktem deficytowym. Wszystkie te surowce aktywnie uczestniczą w produkcji żywności, odzieży, elektroniki, samochodów – tych rzeczy, z których codziennie korzystamy.
Gdybyśmy korzystali z nich z umiarem, zużycie zasobów i zmiany klimatyczne następowałyby wolniej niż obecnie. Wystarczy przyjąć zrównoważony model konsumpcji jako kierunek działań w każdym kraju, by nie wyzyskiwać przyrody. Promować naprawianie ubrań i sprzętów, wymagać od producentów wysokiej jakości produktów, nauczyć się żyć z mniejszą ilością rzeczy. Minimalizm to pierwszy krok do zrównoważonej konsumpcji i mniejszego zużycia zasobów. To wstęp do bycia eko i zero waste. To początek końca dążenia do zagłady!
Zgłaszam sprzeciw!
Jednym z niezadowolonych mogą być przedsiębiorstwa, które w obecnym modelu gospodarczym muszą gonić za stałym wzrostem i ciągłym generowaniem zysków. Pogarszanie się jakości produktów nie wynika ze słabszego surowca na rynku. To masowa produkcja, która nakręca masową konsumpcję, jest głównym winowajcą. Nikt na billboardach nie zadaje nam pytania: Co jest dziś dla ciebie ważne? Jak się czujesz? Co zrobisz dziś dla siebie i świata? Bo nikomu, kto zarabia na nas pieniądze, nie zależy na tym, byśmy odnajdywali szczęście sami w sobie. To nowości na półkach mają pomóc żyć lepiej, szczęśliwiej, pełniej. Że tego nie robią już dawno zostało udowodnione. Szybka konsumpcja prowadzi nie tylko do zanieczyszczenia świata, ale też do rosnących długów i uzależnień (zakupoholizm jest zakwalifikowany jako jednostka chorobowa, a opisywany w literaturze już od początków XX wieku).
Drugim niezadowolonym mogą być państwa i ich systemy gospodarcze funkcjonujące według modelu kapitalistycznego od dziesiątek lub setek lat.
Mając tak silne mechanizmy przeciw sobie, ciężko nagle dokonać zmiany siłą 0,05 procent społeczeństwa (choć kobiet-feministek też na początku było jak na lekarstwo, a dziś mamy równe prawa). Warto sobie też uświadomić pewną rzecz na temat wolnego rynku, którą już 10 lat temu wskazał Greenpeace (źródło tłumaczenia):
Kiedy decyzje determinowane są przez „niewidzialną rękę rynku”, znaczy to, że wynikają one tak naprawdę z poszukiwania jak największego zysku finansowego, a nie z troski o ludzi i przyrodę. Nie bierze się wtedy pod uwagę całościowego znaczenia decyzji czy choćby długoterminowych konsekwencji; co więcej – marginalizuje się społeczeństwo i niszczy ekosystemy.
Jaki ma być efekt przetaczającej się kuli śnieżnej?
System opierający się na ciągłym wzroście kapitału dzięki masowej produkcji, a w efekcie konsumpcji musi się nam przejeść. Wierzę, że nowy typ konsumenta – minimalista i zero waster – jest zwiastunem nadchodzącej zmiany w krystalizującym się właśnie nurcie świadomej konsumpcji. Wymagamy od producentów coraz więcej, mówimy o tym na głos i nie boimy się tego głosu podnosić. Bojkotujemy marki, które nie chcą się dla nas zmienić, głosujemy portfelem na to, co uznajemy za dobre. Działamy i widzimy efekty tych działań (patrz: akcja #zwłasnymkubkiem – miejsc na mapie jest coraz więcej).
Wierzę, że nowy typ konsumenta – minimalista i zero waster – jest zwiastunem nadchodzącej zmiany w krystalizującym się właśnie nurcie świadomej konsumpcji.
Ewolucja systemu w stronę eko-kapitalizmu czy gospodarki zrównoważonego rozwoju jest konieczna i musi być bardziej wyraźna, a pieniądz nie może być jedynym wskaźnikiem dobrobytu, czy tego chcemy czy nie. Inaczej marny nasz los. Tako rzecze Katarzyna.
To są moje być może smutne czy przytłaczające wnioski, gdy patrzę na moje (nasze!) działania z perspektywy bociana. Warto czasem zmienić punkt widzenia i zrozumieć mechanizmy, które sprawiają, że stan rzeczy jest taki, a nie inny. I w sumie… dlaczego tak bezkrytycznie wierzymy w wolny rynek, podczas gdy rynek ma nas i dobro świata – mówiąc kolokwialnie – gdzieś. Nie namawiam do anarchii, ale do konstruktywnego przemyślenia, jak obecny system funkcjonowania świata powinien się zmienić, żeby nie tylko uchronić nas przed katastrofą, ale też polepszyć nasz stan życia. Nie mówmy, że się nie da. Wszystko się da!
Jestem ciekawa, jak Ty to widzisz. Czujesz się dziwakiem czy częścią nowego mainstreamu?
Nie bójcie się! Świat się (jeszcze) nie kończy. Żebyście jednak potem nie narzekali, że nic nie możecie zrobić, już teraz podpowiadam: powolutku, małymi krokami, wchodźcie na drogę do zero waste i ograniczajcie konsumpcję do tej świadomej. Nie wiecie, jak zacząć? Podlinkuję Wam kilka artykułów, które mogą pomóc. Wolicie czytać na papierze? Polecam moją książkę „Życie zero waste„. Wielu osobom bardzo się przydała.
Od czego zacząć:
- proste sposoby na początek
- w co pakować zakupy
- jakie cechy w sobie wyrobić
- kosmetyki zero waste
- czego nie kupować
Wszystkie moje artykuły dotyczące zero waste znajdziecie tutaj.
Zdjęcie tytułowe zrobił Porapak Apichodilok. Pozostałe zdjęcia są mojego autorstwa.
Uważasz, że ten artykuł był wartościowy? Udostępnij go innym! Niech też sobie poczytają 🙂
No Comments