Połowa rzeczy, które kupujesz, jest ci absolutnie niepotrzebna.
Nie zjesz całego jedzenia, które zapakujesz w sklepie do koszyka, bo ci się prawdopodobnie zepsuje albo stracisz na nie apetyt. Nie będziesz nosić wszystkich ubrań z szafy, bo okaże się, że już nie pasują, nie komponują się ze sobą lub jest ich tak dużo, że nie starczy ci dni, by je nosić. Nie zużyjesz wszystkich kremów, balsamów, mydełek i cieni do powiek, bo zanim się zorientujesz przyniesiesz do domu nowe, bardziej kolorowe, pachnące, zachęcające, coś nowego tak „dla odmiany”.
Sama miewam podobnie, nawet teraz, gdy kontroluję moje zakupy i staram się nie brać do koszyka tego, co mi nie jest potrzebne. Tak po prostu jest! Części rzeczy nie używamy i zajmują nam miejsce, a drugiej części się pozbywamy, bo już jest nam niepotrzebna, zepsuta i stara.
Można zastosować reguły życia zero waste, by poradzić sobie z resztkami. Można zaprzyjaźnić się z przepisami wykorzystującymi nawet najdrobniejsze żywnościowe odpadki, co zresztą sama staram się czynić. Można zadbać o odpowiednie przechowywanie żywności w lodówce, by jak najdłużej zachować jej świeżość. A można też robić zakupy z listą i tylko wtedy, gdy naprawdę brakuje nam w domu konkretnych produktów.
Dziś chciałam podzielić się z wami tym, czego kupowanie w przeciągu ostatnich miesięcy stało się dla mnie zupełnie zbędne i wcale nie jest mi tego szkoda.
Oto rzeczy, których już nie kupuję, bo … nie muszę. I jest mi z tym dobrze!
Jednorazowe płatki kosmetyczne
Bawełniane płatki do demakijażu były stałym elementem mojej codziennej pielęgnacji. Maluję się codziennie, więc wydawało mi się zawsze, że ich potrzebuję. Nie zwracałam uwagi na ich sposób pakowania (w folię) i na to, że służą raz, a potem je wyrzucam. Taka ich rola – gdy zdejmą brud, kończą swój żywot.
Dziękuję światu, że wymyślił wielorazowe płatki do demakijażu z włókna bambusowego lub bawełnianego, które pierwszy raz kupiłam kilka lat temu i od tej pory nieustannie używam przy wieczornej higienie. Wystarczy, że lekko zwilżę twarz, natrę delikatnie olejem (migdałowy lub jojoba), rozmasuję na oczach i twarzy, by tusz do rzęs i puder się dobrze rozpuściły, a następnie wilgotnym płatkiem zetrę cały makijaż. Potem jeszcze raz zwilżam i wyciskam płatek, i przecieram twarz ponownie, by usunąć resztki oleju. Uwielbiam takie mycie twarzy! Odkąd używam oleju, wody i wielorazowych płatków (lub zwykłej szmatki) twarz mam dobrze nawilżoną, nieprzesuszoną i bez wyprysków.
Po użyciu płatki zapieram ręcznie z użyciem mydła w kostce i suszę na grzejniku. Wszystko dobrze się spiera, więc nie mam zmartwień, że muszę co chwilę nastawiać pralkę. Po tygodniu używania kilku płatków wrzucam je do większego prania, by dokładnie się wyczyściły.
Jednorazowe podpaski higieniczne
Nie kupuję już co miesiąc podpasek, bo nie muszę. Używam kubeczka menstruacyjnego, który wraz z wielorazowymi podpaskami załatwia całą sprawę związaną z higieną w trakcie miesiączki.
O moich początkach z Lady Cup pisałam w tym wpisie. Warto przeczytać, jeśli jeszcze nie miałyście, Drogie Panie, okazji poznać sposobu używania kubeczka. Od tamtej pory wypróbowałam kilka różnych rodzajów kubeczków i ostatecznie zostałam przy Yuuki rozmiar L – twardy, dość spory, dobry dla kobiet aktywnych, po porodach.
Dzięki zakupowi wielorazowych produktów higienicznych nie muszę się martwić, że zabraknie mi podpasek czy tamponów, bo kubeczek spełnia doskonale swoją rolę czekając w szufladzie na te dni w miesiącu.
Mydło w plastikowej butelce
Dawno nie kupowałam sklepowego mydła w płynie, w kotce też zdarza mi się rzadko, a to z racji tego, że robię swoje własne. Domowa produkcja wymaga co prawda zakupu półproduktów, w tym wodorotlenku sodu, który występuje tylko w plastikowych pojemnikach. Przy własnym mydle mam jednak pewność dobrego składu skomponowanego według mojej własnej receptury. Unikam SLS-ów, parabenów, konserwantów, sztucznych barwników i aromatów, co przy moich skórnych alergiach jest niezmiernie ważne. Wiem, że moje dzieci mogą bezpiecznie się myć i jednocześnie podziwiać, jakie mama zrobiła śmieszne, bo – na przykład – brązowe jak błoto mydlane kostki. To trochę jak z własnymi wypiekami, tylko mydło starcza na dłużej.
Gdy nie mam swojego zapasu, wybieram mydło w kostce pakowane w szary papier lub sprzedawane niemalże luzem, cięte z większego kawałka. Lubię mydła od Czterech Szpaków, Ministerstwa Dobrego Mydła, Soap Szop, Auna i wielu innych polskich manufaktur.
Jogurty w plastikowych kubeczkach
Nie kupuję, bo po pierwsze wolę zrobić własny jogurt z niepasteryzowanego mleka z kooperatywy lub targowiska. Po drugie – unikam plastików. Po trzecie – znaleźć dobry skład jest naprawdę ciężko. A po czwarte, odstawiłam mleko ze względu na alergię pokarmową, którą niedawno wykryły u mnie testy.
Jeśli już mam ochotę kupić dzieciom dobry jogurt, wybieram ten w szklanym słoiku, bez syropu glukozowo-fruktozowego, najchętniej naturalny, a w domu dodaję babcine konfitury. Jogurtów w szkle jest na rynku coraz więcej, wystarczy się rozejrzeć. Obok popularnych niemieckich marek, pojawiają się polskie (Bakoma, Mleczna Droga). Trzymam kciuki, by było ich coraz więcej, a opakowania były zwrotne.
Woda mineralna w butelce
No dobra, tydzień temu kupiłam jedną małą butelczynę, gdy wracając z Krakowa do Poznania – trasa ponad 5-godzinna pociągiem – jechałam bez mojego termosu na wodę. Strata ogromna, bo termos albo wypadł mi w Uberze przy gwałtownym hamowaniu, albo na targu podczas zakupów z Olą. Skutkiem być może mojej nieuwagi zostałam bez pojemnika na wodę, jedynie z ceramicznym kubkiem pełnym …suszonych moreli.
Wiem, to zagmatwana historia, ale dla tych, którzy śledzą mój profil na Instagramie jest ona już chyba znana. Najważniejsze jest to, że jako rodzina zupełnie wyeliminowaliśmy butelkowaną wodę z naszych zakupów i zadowalamy się poznańską kranówą. Przepuszczamy ją przez filtr, który jednak tak rzadko zmieniamy, że zastanawiam się, czy on w ogóle działa. Dzbanek służy nam bardziej do tego, by wlać do niego wodę, a tej pozwalamy sobie troszkę odstać. I tyle. Butelek plastikowych u nas nie uświadczysz.
Paczkowane sałaty z marketu
Szkoda mi, że sałata musi się dusić w plastikowej torebce. Kiedyś myślałam, że to takie wygodne kupić pociętą mieszankę sałat, wrzucić ją do miski, zalać vinegretem i dodatek do obiadu gotowy. Dziś świadomie z niej rezygnuję, głównie z powodu opakowania, ale też niepewności, czy listki nie zostały zanurzone w chemii, po to by przetrwać w worku co najmniej dwa tygodnie. Jaka normalna sałata by to zniosła?
Cieszę się, gdy na targu znajduję sałatę bez folii czy rukolę i szpinak sprzedawane luzem – biorę od razu! Seler naciowy bez plastiku to biały kruk, ale trafiam na niego coraz częściej. Głosuję na warzywa bez folii!
Herbaty owinięte folią
Kupuję tylko herbatę na wagę. Wybieram herbaty czarne, zielone, rooibos i ziołowe mieszanki. Zakupy robię w sklepach: BIOrę i Bio Sklep. Nie kupuję liptonów, tetlejów, sag czy innych herbat kartonikowych w torebkach, bo mają więcej opakowań niż samej herbaty. Widziałam też wiadomości od Was, gdy kupujecie herbatę w kartoniku z dobrym zamiarem ograniczania plastiku, lecz w środku znajdujecie pojedyncze torebki zapakowane w folię. Z mojej strony mogę polecić dokładne czytanie opakowań, bo na nich znajduje się informacja, jakie rodzaje tworzyw zostały użyte. No i… kupujmy herbatę na wagę!
Gazety i magazyny
Przestałam kupować gazety. Nawet odpuściłam weekendowe wydanie Gazety Wyborczej, które nabywałam głównie ze względu na dodatek w postaci Wysokich Obcasów. Kończyło się na tym, że nie miałam kiedy ich czytać, a gazety zostawione na bliżej nieokreślone później gromadziły się niebezpiecznie na stoliku kawowym w salonie. I na szafce nocnej w sypialni. I na parapecie. I na półce z książkami. Z lekkim żalem zaprzestałam więc kupowania gazet. Mam mniej makulatury do wynoszenia i więcej czasu na książki.
Wyjątek stanowią magazyny dla dzieci. Ich rozwój tego wymaga! Interesują się mnóstwem rzeczy, chłoną wiedzę i chcą czytać, więc nie będę im tego bronić 🙂
Jak wyrzucać gazety? Jest na to kilka sposobów.
Ubrania z sieciówek
Własnych ubrań nie kupuję już (prawie) wcale w galeriach handlowych. Prawie, bo wyjątek stanowi bielizna, skarpety i rajstopy.
Jeśli chodzi o pozostałe części garderoby, kilka razy do roku odkładam konkretną sumę i nabywam dobrej jakości ubrania polskich marek. Moje ulubione spisałam w tym wpisie. A gdy mnie nie stać, idę na zwiady do Po-Dzielni.
Ściereczki do mycia naczyń
Sztucznych gąbek unikam, odkąd Dorota Czopyk z bloga EkoEksperymenty sprezentowała mi ręcznie robione myjki ze sznurka konopnego. Używam ściereczek z materiału, które piorę w pralce, razem w ręcznikami. Naczynia myję też drewnianymi szczotkami z naturalnym włosiem roślinnym i loofą, czyli tykwą, która wygląda jak naturalny druciak. Sprawdza się!
Jest tego więcej, ale tych dziesięć rzeczy nie kupuję już od dłuższego czasu i czuję się od nich uwolniona. To ulga wiedzieć, że nie muszę ich mieć, używać bądź regularnie wymieniać, wbrew powszechnie przyjętym normom.
Wolność do niekupowania stała się jednym z moich ulubionych praw. A czego Ty nie musisz już kupować?
55 komentarzy
Lista w dużej mierze jest wspólna.Waciki,ubrania z sieciówek,plastikowe butelki,podpaski.Dodam chemię domową,bo nie kupuję już absolutnie nic oprócz orzechów piorących i octu,ale z orzechami to się zmieni niedługo bo chce wypróbować przepis z kasztanami.W dużej mierze przestałam kupować też słodycze,głównie z powodu zmiany w żywieniu ale pieniędzy też (jak raz zobaczyłam budżet domowy i rubryka słodycze i tam 100 złotych wydane to prawie się obaliłam).Miłego dnia!
14 marca 2017 at 11:14 AMChemia domowa po mojej stronie ma się podobnie, ale już nie pisałam totalnie o wszystkim. Możemy sobie przybić wirtualną piątkę 🙂 Używałam orzechów, ale teraz częściej mieszam własny proszek z boraksu, sody kalcynowanej i mydła. Ocet do mycia łazienki i płukania prania. Słodycze – to prawda! Też nie kupuję, chyba że zdarzy mi się wyjście do kawiarni od wielkiego dzwonu 🙂
14 marca 2017 at 11:36 AMJaka pozytywna Ola 🙂
14 marca 2017 at 11:30 AMO tak! Ola się często i pięknie uśmiecha 🙂
14 marca 2017 at 11:36 AMAle fajnie. Niby takie proste małe rzeczy, a jaka różnica. Ja mam wielki problem z opakowaniami plastikowymi. Zapiszę sobie ten post, żeby powoli wprowadzać zmiany w swoim życiu. Pozdrawiam 🙂
14 marca 2017 at 11:46 AMWspaniale! Cieszę się, że mogłam pomóc. Mam nadzieję, że stopniowo odkopiesz się z plastikowych opakowań. To też była moja zmora.
14 marca 2017 at 2:52 PMMoja lista jest podobna, ale trochę dłuższa: nie kupuję jeszcze chemii gospodarczej, niczego w kartonach (mleka,soków) i puszkach, niczego w podwójnym opakowaniu (np. pasta do zębów lub krem), niczego, co jest zapakowane, a można kupić luzem np. warzywa, owoce, mięso, ryby, suche produkty kupowane na wagę
14 marca 2017 at 11:57 AMBardzo dobrze! Też już nie kupuję chemii gospodarczej (chyba muszę dodać, bo jesteś kolejną osobą, która o tym pisze), pastę robię swoją, ale nadal kupuję pastę dla dzieci i …mąż też nie chce zrezygnować z pasty drogeryjnej. Nie mam pojęcia, dlaczego. Dziękuję, Aniu!
14 marca 2017 at 2:51 PMHehehe chyba powinnam stworzyć swoją listę, może nie jestem taka dobra w te klocki jak Ty, ale się staram.
14 marca 2017 at 12:27 PM– Mydło kupuję gotowe, ale wybieram to w papierze:) Nie kupuję żeli pod prysznic i tego typu produktów myjących, peelingów co ciała chociaż fajnie pachną i cieszą oko. Zamiast peelingu szorstka rękawica.
– wodę pijemy z kranu, czasami tylko kupuję wodę dla gości, bo oni mają większe opory, a ja nie używam filtra, woda w Gdyni jest czysta 🙂
– mleko roślinne kupuję, ale ostatnio zrobiłam swoje i będę robić dalej
– kupuję czasami w sieciówkach bo nie zawsze stać mnie na wszystko „od projektanta”, lub nie mają rzeczy które odpowiadają moim wymogą estetycznym, składowym materiału i ceną. Niestety sukienka dzienna za 500 zł a nawet ta wieczorowa to dla mnie za dużo i nie mogę sobie na to pozwolić.
– używam kubeczek menstruacyjny, wielorazowe wkładki i wielorazowe płatki kosmetyczne:)
– chemię domową prawie całą wyeliminowałam używam sody, boraksu, octu i olejków eterycznych o czym u siebie niedawno pisałam, ściereczki ze sznurka też mam
– gazety kupuję bardzo rzadko 2-3 na rok vege czy coś 😉 książki w formie ebooków, papierowe odsprzedaję/oddaję
– co do paczkowanego jedzenia nie zawsze mam wybór, ale się staram, dodam od siebie, że chodzę na zakupy spożywcze w jakiś 95% na pieszo zamiast jeździć samochodem, więc wspieram lokalne mniejsze sklepy zamiast kolosów
– pamiątki z wyjazdów kupuję takie do zużycia; regionalne przysmaki, kosmetyki 🙂
Witaj w klubie! Jak miło mi to czytać 🙂 Jadalne lub zużywalne pamiątki z podróży są najlepsze!
14 marca 2017 at 2:49 PMDziecku kupuje praktycznie wszystko second hand. Zabawki i ksiazeczki również. Sobie ubrania tez. Nie kupuje srodkow czystości, robie sama jak Ty mydło. Woda kranowa, z tym że u mas idzie przez filtr odwróconej osmozy, nie ufam wodzie wodociągowej. Skarpety ceruje. Ktos to jeszcze robi?;)
14 marca 2017 at 1:25 PMCerowanie skarpet <3 Leży u mnie kilka par i czeka na wolne chwile z igłą i nitką 🙂 Cerujesz ręcznie jak rozumiem?
14 marca 2017 at 2:53 PMZ second handem mam o tyle problem, że muszę do najbliższego dość daleko jechać. W mojej okolicy same nowe i błyszczące sklepy.
Tak ceruje ręcznie. Zazwyczaj czekam na kilka skarpet zeby bylo za jednym zamachem 😌 moze Cie wiec moj komentarz zainspiruje? 😉 ja tez nie mam w okolicy sh, dlatrgo jestem w takich miejscach raz na jakis czas(co sprzyja jednak mojemu portfelowi i szafie).
14 marca 2017 at 6:46 PMTak czytam i czytam i dwie sprzeczne myśli obijają mi się po głowie… No bo część z tych rzeczy to superpomysł – na oszczędność i tak po prostu, dla zdrowia. Ale skąd Ty masz czas na robienie tych mydełek, jogurtów,…? :)))
14 marca 2017 at 4:17 PMSama nie wiem! Mam pracę 8h dziennie, po pracy zajmuję się dziećmi lub ogarniam inne rzeczy, a mydełka i kremy robię w wolnych chwilach, np. w weekend. To się dzieje raz na jakiś czas. Jogurty również, nie zawsze, tylko okazjonalnie. Poza tym z jogurtem nie ma dużo roboty, kiedyś podzielę się moim prostym sposobem 🙂
14 marca 2017 at 4:34 PMSuper – bo to znaczy, że robisz to z pasji 🙂
14 marca 2017 at 10:17 PMTak właśnie jest! Odczuwam wielki „fun” podczas kręcenia mydeł i kremów 🙂 Mówiłam już, że kiedyś tak miałam z gotowaniem? A teraz z kosmetykami? 😛
15 marca 2017 at 9:42 AMWow, czyli przyjemne z pożytecznym, najlepsza możliwa opcja 🙂
15 marca 2017 at 12:00 PMKawał drogi przeszłaś 🙂 Ale co z sałatą? 😀 Zrezygnowałaś z niej czy kupujesz tylko np. na targu niezapakowaną?
15 marca 2017 at 5:24 PMKupuję niezapakowaną, ale bardzo, bardzo rzadko. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio. Załamujące jest to, że nawet niepocięta sałata bywa w plastiku. Wówczas kusi mnie, żeby zostawić folię w sklepie i się nie przejmować. Ale zawsze mam z tyłu głowy myśl, że to hipokryzja, bo plastik został już użyty, tylko ja go do siebie nie biorę.
16 marca 2017 at 11:45 AMJa w takich przypadkach jestem za zostawianiem folii (jeśli masz odwagę). Jeśli zauważalny procent klientów by tak robił, sklepy musiałyby się zacząć zastanawiać i zmieniać.
21 marca 2017 at 8:43 PMTylko, że niestety zauważalny procent klientów nie będzie tak robił :/ I w efekcie folia trafi do jakiegoś ogólnego śmietnika. Jak weźmiecie ją do domu, to przynajmniej na pewno trafi do segregacji.
26 października 2017 at 1:40 AMPodobają mi się myjki – muszę sobie takie zrobić.
16 marca 2017 at 1:05 PMPowoli zbieram się do zrezygnowania z podpasek i wkładek, ale jakoś się ociągam. Natomiast zamiast płatków – używam ściereczkę z mikrowłókna. Rzadko też kupuję chemię domową – mam ocet i sodę oczyszczoną. Zrezygnowałam z większości kosmetyków do mycia różnych części ciała (właśnie kończę kilka opakowań) – i zostawiłam sobie szare mydło.
Myślę, że przy ograniczaniu wydatków i szukaniu uniwersalnych zamienników można kupować (prawie) tylko te rzeczy, których potrzebujemy. A tak naprawdę, to 80% śmieci to 20% zakupów (u mnie np. mleko i nabiał) – wystarczy je zlokalizować i zająć się tylko tymi 20% rzeczy, które robią dużą różnicę.
[…] się z zagadnieniem Zero Waste we wpisach Kasi: Zero Waste po polsku – krok #2 unikaj plastiku Tych rzeczy nie kupuję, bo nie muszę Bea Johnson – wywiad z autorką Zero Waste […]
19 marca 2017 at 12:15 AMWOW! Powiem tyle, jestem pełna podziwu. Inspirujący tekst-:)
21 marca 2017 at 9:03 AMSerio? Bardzo dziękuję, Aniu 🙂
21 marca 2017 at 9:09 AMTak, sama też uczę się ograniczać, patrzeć na własne potrzeby.
21 marca 2017 at 10:23 AMHej, świetny i bardzo ciekawy post! Ja wacików też właśnie się pozbywam na rzecz gazików niejałowych – co prawda jednorazowe, ale dobrze mi robią na twarz i są mniej szkodliwe dla środowiska. Co do podpasek – bariera psychologiczna jednak, ale pozostałe rzeczy do wypróbowania jak najbardziej. Dzięki za inspirację 🙂
21 marca 2017 at 9:12 AMNa początku też miałam barierę, ale spróbowałam i się do nich przekonałam. To ma swój …urok 😉
15 kwietnia 2017 at 9:38 PMWow! Myślałam, że tylko ja jestem taka 'nienormalna’ że by robić bulion z resztek 😀 kubeczek menstruacyjny próbowałam, ale chyba ze względu na tyłozgięcie macicy w ogóle nie chce spełniać swojej roli. Do listy dodałabym koperty – nie kupuję, bo wywracam na lewą stronę te, w których coś do mnie przyszło, albo zawijam rzeczy w torby foliowe i naklejam kartkę z adresem 😉
21 marca 2017 at 9:25 AMIstnieją wielorazowe podpaski (u mnie kubeczek też się nie sprawdził). Są znacznie milsze w użyciu niż te plastikowe ze sklepu :).
22 czerwca 2017 at 8:28 PMograniczanie, to bardzo ważne słowo!
21 marca 2017 at 9:34 AMW moim życiu dość mocno obecne 😉
15 kwietnia 2017 at 9:39 PMŚwietny pomysł z tymi ściereczkami z włókien! Wiele poprzednich punktów jest u mnie stałe od dłuższego czasu, ale ten jest dla mnie nowością 🙂
21 marca 2017 at 9:46 AMAle super pomysły! Proste i skuteczne! Muszę przemyśleć ten temat. Pozdrawiam!:)
21 marca 2017 at 10:22 AMJeśli chodzi o mnie – książki z biblioteki, wymianka, pożyczanie. Ubrania też przekazuję i dostaję dalej. w kwestii jedzenia – robienie sałatki z tego, co jest (ryż/kasza, warzywa, co jjest pod ręką) – nazywam to homeless salad;)
21 marca 2017 at 10:25 AMSałatki z resztek i tego, co pod ręką są mistrzowskie! Też robię 🙂
15 kwietnia 2017 at 9:37 PMTemat bliski mojemu sercu. Chciałabym zapamiętać wszystkie pomysły z wpisu i z komentarzy. 🙂 Od siebie dodam, że mamy w ogrodzie kompostownik i dzięki temu produkujemy dużo mniej śmieci. Niestety, marnujemy sporo jedzenia, mimo, że z tym walczę. Część wynoszę i zostawiam na zewnątrz dla zwierząt a to, co się nie nadaje, wynoszę na kompost.
21 marca 2017 at 10:37 AMDopiero niedawno ze zgrozą zauważyłam z jaką prędkością zapełnia się kosz. Chociaż i tak przynajmniej połowa to zazwyczaj odpadki organiczne to od tamtej pory szukam każdego możliwego sposobu na ograniczenie produkcji śmieci. Na dzbanek filtrujący przerzuciliśmy się praktycznie od razu i wiele rzeczy zaczęliśmy kupować od lokalnych producentów. Nie jest łatwo, bo teraz wszystko jest sprzedawane w plastikach. Największy problem mamy z serami i kasjerkami w sklepie, które krzywo się patrzą na materiałowe woreczki na warzywa. Zdarzyło mi się nawet, że musiałam się wrócić po reklamówkę… Podpatrzyłam u Ciebie myjki i pewnie sobie zrobię prezent przy najbliższej okazji. 😉
21 marca 2017 at 11:59 AMQrna, a ja kładę jej te pięć marchewek na wagę przy kasie i jeszcze nigdy nie było kłopotu.
26 marca 2017 at 4:38 PMJestem ciekawa, jakiego argumentu użyto, żebyś przepakowała do reklamówki. Mi się jeszcze nie zdarzyło (oprócz przypadków związanych z mięsem), żeby ponaglono mnie o siateczkę. Choć nawet chętnie bym się skonfrontowała z taką sytuacją 🙂
15 kwietnia 2017 at 9:41 PM[…] bardziej filozoficzny wpis zapraszam do Kasi (ograniczamsie.com) o tym, czego nie kupuje (nie tylko ze względów oszczędnościowych […]
25 marca 2017 at 10:01 AMO kurcze, Kasiu, fajne, dałaś mi do myślenia. Wydawałoi się, że ograniczam się, ale w porównaniu z Tobą wypadam słabo. Muszę poszukać tych wielorazowych płatków do demakijażu. Nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Pozdrawiam serdecznie Beata
27 marca 2017 at 8:41 PMIstnieje i sprawdza się całkiem dobrze. Mogę z czystym sumieniem polecić! Cieszę się, że mogłam pomóc.
27 marca 2017 at 9:38 PMa jeśli znasz kogoś szyjącego, to możesz poprosić o uszycie płatków ze starego tshirtu 😉
20 maja 2017 at 9:29 PMJa też przerzuciłam się na olejek i ściereczkę bambusową. Dużo lepsza metoda demakijażu niż pocieranie szczególnie oczu wacikami. Gazety jednak nadal kupuję, ale ograniczam się do dwóch w miesiącu, dzięki temu nie zalegają w domu miesiącami. Wszystkimi gazetami dzielimy się z teściami i moimi rodzicami – wszyscy są zadowoleni z tego systemu :)) Chciałabym też przejść na Twój system kupowania ubrań (dla dzieci faktycznie trudno osiągalne). No i najbardziej zaintrygowały mnie te ściereczki do mycia naczyń!!!
19 kwietnia 2017 at 12:18 PMGdzie to bywają sałatki z terminem „co najmniej dwa tygodnie”? To, co do nas przychodzi ma termin dosłownie kilku dni.
20 czerwca 2017 at 5:32 PMMówisz o sałacie ciętej i paczkowanej w folię? Czy o sałatkach wieloskładnikowych?
21 czerwca 2017 at 8:45 AMMam na myśli sałatki wieloskładnikowe typu salsa, toscana, smart itp. De facto są to sałaty cięte i paczkowane w folię. Bez majonezów i innych cudów.
21 czerwca 2017 at 4:39 PMSałaty w całości zazwyczaj nie mają terminów ważności.
Ja widziałam takie sałatki z długim terminem przydatności. Dawno ich nie kupowałam, być może coś się zmieniło. Z ciekawości zerknę na daty z tyłu opakowania przy następnej wizycie w sklepie 🙂
22 czerwca 2017 at 12:00 PMWitaj Kasiu,
29 czerwca 2017 at 9:00 PMDopiero odkryłam Twój blog, czytam i czytam i jestem zachwycona. To jest prawdziwy blog o upraszczaniu, ograniczaniu, minimaliźmie !!! Fantastyczny po prostu. Chyba najlepszy z tych, które śledziłam do tej pory. Nie lubię i nie używam tego określenia ale „wymiatasz konkurencję”!!!
Ten wpis pod którym piszę komentarz po prostu mnie zrzucił z fotela. Szczególnie myjki z konopnego sznurka. Genialne po prostu.
Ja też nie kupuję ściereczek zbyt często. Te, które mam piorę po prostu tak jak Ty i jedna starcza czasem na kwartał.
Woda kranowa w Krakowie jest naprawdę dobra bez żadnych filtrów i tak też ją pijemy.
Ostatnie ciuchy kupiłam zeszłej wiosny przy generalnym sprzątaniu i odnowieniu garderoby. Co mogłam przerobiłam ( np spódnice letnie z sukienek z niemodną górą). Robię na drutach więc nie mam problemów ze swetrami, czapkami i szalikami na zimę ( a zrobione własnoręcznie są zupełnie niepowtarzalne ). Ostatnio dałam do kaletnika do przerobienia starą, dosyć dużą torebkę. Była już niemodna ale z doskonałej skóry. Pan przerobił torebkę tak, że nie mogę się od niej oderwać 🙂
Reklamówek nie zabieram ze sklepów jeżeli tylko mogę.
Odkryciem jest dla mnie informacja, że istnieją wielorazowe płatki kosmetyczne. Koniecznie muszę je zakupić tylko pytanie czy można ich używać do zmywacza do paznokci?
Ja jestem dopiero na początku drogi zmian, niestety muszę trochę walczyć z rodziną a czasem ze sobą również ale idzie mi coraz lepiej, bo jestem naprawdę zdeterminowana.
Dziękuję Ci za tego bloga…
Ojej, bardzo Ci dziękuję za te miłe słowa! Cieszę się, że do mnie w takim razie trafiłaś i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej 🙂
29 czerwca 2017 at 9:16 PMCo do wielorazowych płatków kosmetycznych – nie używam ich ze zmywaczem do paznokci, tu nie widzę ich zastosowania, niestety. Zmywacz trudno jest usunąć z tkaniny, chyba że pobawiłabyś się rozpuszczalnikiem, ale wtedy nie wiem, jak się zachowa materiał, z którego są zrobione płatki. Do paznokci jednak lepiej użyć czegoś jednorazowego, udać się do kosmetyczki albo …nie malować paznokci 😉
Świetny blog! Już od jakiegoś czasu powolutku przekonuję się do idei zero waste i o ile ograniczanie kupowania plastiku już opanowałam, o tyle jest jeszcze całe mnóstwo innych rzeczy, nad którymi muszę popracować… Twój blog jest uzależniający, jestem tutaj pierwszy raz a już pootwierałąm większość postów do przeczytania i zabieram się za dalszą lekturę:) na pewno następnym krokiem będzie uszycie płatków kosmetycznych. Co do myjki ze sznurka, czy można nią czyścić/myć powierzchnie teflonowe? Mam trochę takich patelni i garnków i zawsze bardzo uważam żeby ich nie zarysować…
9 stycznia 2018 at 6:58 PMMiło mi, że Ci się u mnie podoba 🙂 Co do myjek, zależy, jaki jest sznurek. Mój nie jest mocno sztywny, myjka nic nie rysuje, także musisz najpierw stwierdzić, jakiej miękkości jest myjka.
10 stycznia 2018 at 9:58 AM[…] Tych rzeczy nie kupuję, bo nie muszę […]
17 lutego 2019 at 7:56 PM