fbpx
Zero Waste

Podsumowanie sierpnia. Ograniczanie śmieci – sukcesy i porażki

opakowania, plastik, zero waste, sklep, zakupy

Pierwszy miesiąc ograniczania śmieci już za mną. Czuję, że ten temat zdominował moje życie i wprowadził wiele zmian do codziennych rytuałów. Wiele rzeczy zrobiłam po raz pierwszy i czuję się z nich dumna. Inne mogłabym pozostawić w cieniu, ale wolę o nich powiedzieć otwarcie.

Zero waste to wymagająca przygoda w otaczających nas w Polsce warunkach. Sklepów z produktami na wagę jest jak na lekarstwo. W supermarketach większość towarów jest jak jeden mąż zapakowana w plastik, z wyjątkami w tekturze lub kartonie z plastikową niespodzianką w środku. Chcąc zamówić eko produkt nieproszeni dostajemy opakowanie w prezencie. Starania to wiele, ale brak czasu / odpowiedniej organizacji / nagła zmiana warunków / dziecko wymagające szybkiego zaspokojenia potrzeb potrafią nas zepchnąć z tej nowo obranej ścieżki. Ograniczanie śmieci schodzi wtedy na drugi plan.

W tym miesiącu miałam kilka osiągnięć i podobną liczbę porażek, które mają wpływ na powodzenie całego wyzwania. Te drugie traktuję jako tematy otwarte, które mam zamiar jeszcze zagospodarować.
papier toaletowy, zero waste, makulatura, sklep, mądre zakupy, ograniczanie śmieci

Nawet kupno odpowiedniego papieru toaletowego może sprawić radość

Sukcesy miesiąca zero waste

  1. Na zakupy biorę własne pojemniki i torby, udało mi się zrezygnować z folii, w które pakuje się ser, wędliny, twarożek
  2. Postawiłam kompostownik na balkonie i zaczęłam z niego korzystać – o kompostowaniu na pewno napiszę we wrześniu, bo mam bardzo ciekawe obserwacje. Jeśli jesteście zainteresowani, by zobaczyć, jak wygląda moje „cudo”, zajrzyjcie na YouTube’a, na którym zamieściłam film z rozpakowywania pojemnika (to jednocześnie mój pierwszy film na YouTubie, nie bądźcie proszę zbyt krytyczni)
  3. Zrezygnowałam z wody butelkowanej, piję wodę z kranu
  4. Wytrwałam przy moich nowych nawykach nawet w trakcie wyjazdu
  5. Znalazłam mlekomat, z którego korzystam prawie codziennie
  6. Z kosmetyków najczęściej używam mydła i oleju migdałowego
  7. Zrobiłam swoją pastę do zębów – więcej o łazienkowych osiągnięciach napiszę już niedługo
  8. Zakupy w sklepie odzieżowym zapakowałam do moich własnych eko-toreb
  9. Kupuję papier toaletowy pakowany w papierowe opakowanie – dostępny w niektórych sklepach.

Porażki miesiąca zero waste

  1. Kupiłam wodę w plastikowej butelce w trakcie upału – miałam do wyboru wypić z kranu na stacji benzynowej albo kupić butelkowaną, wygrała ta druga
  2. Zakupy z sklepie z produktami na wagę skończyły się pakowaniem w foliówki, o czym wspomniałam tutaj
  3. Odpadki organiczne nadal trafiają do śmietnika, zdarza nam się zapomnieć o kompostowniku
  4. Pierwsza partia kompostu nam spleśniała, musieliśmy wszystko opróżnić i nastawić drugą partię
  5. Nadal kupuję kosmetyki w plastikowych opakowaniach, nie mam czasu i odpowiedniej wiedzy, żeby każdy robić z osobna (szampon i odżywka to moje największe bolączki); odżywkę zrobiłam, ale wyszła za tłusta
  6. Nie zawsze mam czas na zakupy w sklepach sprzedających na wagę czy dojechanie do mlekomatu, opakowania nadal się pojawiają

Bilans wydatków:

Szklane pojemniki na żywność – 79 zł

Szklana butelka dla dziecka – ok. 5 zł

Orzechy piorące – 30 zł (dobre orzechy są również tutaj)

Olej migdałowy w szklanej butelce – 30 zł (podobny znajdziesz tutaj)

olej migdałowy, mohani, olejek, pipetka, kosmetyki naturalne

Olej migdałowy jest doskonały do twarzy, włosów i ciała. Pomaga likwidować rozstępy, nawilża wrażliwą skórę.

Ostatecznie dość mocno udało mi się zredukować ilość generowanych u nas śmieci. Ogólnych odpadów wyrzucamy dwa razy mniej, plastiki występują okazjonalnie, po tym, jak pozbyłam się butelek po mleku i wodzie mineralnej. Zdarzają się opakowania po kosmetykach, przesyłkach internetowych, „podwójnych” opakowaniach typu woreczek ryżu, folia po kaszce dziecięcej.

Wnioski

Ograniczanie śmieci jest wymagającym zabiegiem. Pierwszy miesiąc był pełen nowości, przełamywania własnych oporów i lęków. Musiałam otwarcie tłumaczyć w sklepach, dlaczego używam własnych pojemników albo prosić, by nie pakowano mi w plastiki. Nie miałam jednak problemów ze zrozumieniem ze strony sprzedawców. Jedynie w Auchan poległam, gdy okazało się, że waga nie taruje opakowania, co potwierdziła mi ekspedientka. Oznacza to, że więcej jestem w stanie dokonać kupując w małych, lokalnych sklepikach, w których sprzedawca często jest właścicielem i ma wpływ na sposób, w jaki sprzedaje.

Wymagające jest pamiętanie, by zawsze wziąć ze sobą torbę i pojemniki, nawet jak nie planuję żadnych zakupów. Nauczyłam się, że wtedy, kiedy ich nie wezmę, zazwyczaj okazuje się, że o czymś zapomniałam i szybko muszę dokupić. Nagłe zakupy kończą się wynoszeniem naręcza towarów albo zabraniem foliowej reklamówki.

 zero waste, zero śmieci, ograniczanie śmieci, nawyk, praca nad nawykiem

Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę być niewolnikiem własnych wyborów. Ograniczanie śmieci to nie wyrok. Zamiast zadręczać się kolejnym plastikiem w domu, wolę stopniowo pracować nad sobą i nauczyć się wybierać dobre produkty w dobrych opakowaniach. Czynność potrzebuje czasu, żeby stać się nawykiem – ponoć 28 dni to okres, w którym należy ćwiczyć zmianę, by ją utrwalić. Ciekawe, jak zakończy się dla mnie wrzesień.

Jak u Was wyglądało ograniczanie śmieci? Jeśli jesteś chętny/chętna na podobne podsumowanie, dodaj je w komentarzu poniżej.
Previous Post Next Post

Przeczytaj jeszcze

18 komentarzy

  • Reply Do more of what makes you happ

    U mnie (na razie) udało się zamienić reklamówki foliowe na torby płócienne, zrezygnować z ręczników papierowych na rzecz bawełnianych ścierek i balsamy do ciała zastąpić olejem kokosowym. Mało tego ale i tak dla mnie to sukces. Nie są to łatwe zmiany ale nadal myślę, że to właściwy kierunek.

    2 września 2016 at 2:21 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      To dużo! Naprawdę. Przypomniałaś mi o ściereczkach bawełnianych – też je stosuję do wycierania dzieciaczków, zamiast mokrych chusteczek 🙂

      2 września 2016 at 2:27 PM
  • Reply Konstanty Aniołek

    Wspaniale! Wspaniale, że widać efekty! No nie od razu Kraków zbudowano i nie ma co robić czegoś na siłę. Ja się na początku podjarałem i zrobiłem swój płyn do mycia garów, który może i zmywał, ale to nie było to. Sama czynność mycia garów nie jest najprzyjemniejsza, to jeszcze musiałem palcem każde naczynie kontrolować czy jest umyte… No i znów nabyłem znany mi płyn w plastikowej butli (płyn eko ale w śmieciu co za hipokryzja), ale dowiedziałem się, że jest on rozlewany w jednym ze sklepów i po zakończeniu bieżącej butelki ide ja uzupełnić. Po prostu z czasem każdy z nas wypracuje jakieś odpowiednie dla nas metody zgodne z nasza „filozofią” i sumieniem 🙂

    2 września 2016 at 3:07 PM
  • Reply Konstanty Aniołek

    Mam bardzo dużo sukcesów na polu ZW, ale jedną poważną porażkę. Wyobraźcie sobie, że 3 minuty od domu jest kompost, a ja uzyskałem zgodę na dodawanie tam swojego bio odpadu. Wszystko pięknie i fajnie, ale kończąc pracę o 17, wracając do domu o około 17:40 i automatycznie jestem pochłonięty różnymi zajęciami (ćwiczenia, pranie), albo w ogóle jestem w domu późno i nie ogarniam iśc z kompostem do tego miejsca (jest otwarte do 20 godziny), albo zapominam…. Chcę do końca roku zaopatrzyć się w vermikompostér i jak Ty Kasiu jechać z koksem w domu, bo inaczej nic się u mnie w tej materii nie zmieni.

    2 września 2016 at 3:19 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      A wiesz, że mój kompostownik jest produkowany w Czechach? Dystrybucja u nas odbywa się przez sklep Bio-Fed i pana Michała, którego poznałam i bardzo lubię 🙂 Tak jakby co. http://www.biofed.pl/

      2 września 2016 at 3:28 PM
      • Reply Konstanty Aniołek

        Wiem, wiem właśnie vermikompostér to to z Twojego filmiku tylko nie chciało mi się szukać polskiej nazwy. Z niecierpliwością czekam na info dotyczące kompostowania w domu 🙂

        2 września 2016 at 3:35 PM
        • Reply Kasia W | Ograniczam Się

          On jest fajny, bo w górnej części można posadzić roślinki i mieć zielnik, który podlewasz kompostowym sokiem. A poza tym jest całkiem estetycznym przedmiotem!

          2 września 2016 at 3:53 PM
  • Reply Karolina | Definiuję blog

    Z niezwykłym podziwem czytam o całym procesie, bo widzę jak wiele pracy wymaga takie ograniczanie… Osobiście nie wyobrażam sobie tworzenia własnych kosmetyków choć wiem jak wiele dziadostwa jest w tym co proponują nam drogerie także podziwiam, że w ogóle próbujesz. Naprawdę wielkie uznania i muszę przyznać, że wpis bardzo inspirujący 🙂

    2 września 2016 at 3:38 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Dziękuję, Karolina. Tak, to sporo pracy i wyzwań, nieustannie trzeba myśleć przez pryzmat zgodności naszych działań ze środowiskiem. Jestem zdania, że takie nawyki powinno się dzieciom w szkołach już zaszczepiać, a jednocześnie tworzyć sprzyjające warunki systemowe do życia bez śmieci. Wówczas wszystkim byłoby o wiele łatwiej.

      2 września 2016 at 3:52 PM
  • Reply BogusiaM

    Też przymierzam się do własnej pasty do zębów, na razie czasami myje olejem kokosowym. Mąż na to nie pójdzie, ale chociaż ja spróbuję i zmniejszę ilość odpadów.

    2 września 2016 at 4:29 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Ja też zaczynałam od mycia olejem kokosowym. Było dobrze, ale czegoś mi w nim brakowało. Więcej napiszę wkrótce!

      2 września 2016 at 9:08 PM
      • Reply BogusiaM

        Czekam z niecierpliwością 🙂

        3 września 2016 at 9:34 PM
  • Reply Oszczędnicka

    Dlaczego pierwsza partia kompostu Wam spleśniała?

    U mnie totalna klapa, ale szczerze mówiąc niespecjalnie się przyłożyłam. Stare przyzwyczajenia wygrały. Ale we wrześniu biorę się do roboty! 🙂
    Inspirujesz! 🙂 Nie mogę przecież zostać w tyle 😛

    Zastanawiam się tylko, jak przekonać Oszczędnickiego do zakupu tego kompostownika… Na pewno będzie marudził, że nie mamy miejsca… Trochę racji ma, bo nie mamy balkonu, a kuchnię bardzo malutką. Czy kompostownik faktycznie ma 38 cm szerokości? Czy jednak zabiera trochę więcej miejsca?

    2 września 2016 at 7:14 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Może mieć te 38 cm, nie zabiera więcej miejsca. On jest w miarę kompaktowy. Zmieści się nawet pod stołem. Są jeszcze wiaderka bokashi, ale ich nie próbowałam.

      2 września 2016 at 9:09 PM
  • Reply Natalia

    Mocno Ci kibicujemy! 🙂

    3 września 2016 at 9:32 PM
  • Reply Dori

    Przepis na własny szampon, nie jest pracochłonny: jedną łyżkę mydlnicy ( opcjonalnie + jedna łyżka korzenia żywokostu ) zagotować w litrze wody. Wystudzić, dodać płaską łyżeczkę sody oczyszczonej. Umyć włosy. Do płukania na końcu dodać łyżeczkę octu jabłkowego. Nie pieni się, ale świetnie myje. Skóra głowy i włosy rewelacja.

    19 października 2017 at 9:00 AM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Mydlnicę mam i od dawna chciałam ją wypróbować, ale jeszcze nie miałam czasu. Muszę to wreszcie zrobić 🙂 Dzięki za przepis!

      19 października 2017 at 11:03 AM

    Leave a Reply