fbpx
Jedzenie

Fleksitarianizm, czyli jak często jeść mięso

Soczewica, fasola, ciecierzyca – te kilka rodzajów roślin strączkowych może zmienić Twoje myślenie. Dzięki nim przeszłam na fleksitarianizm, jeśli tak mogę nazwać dietę, która panuje teraz w moim domu.

Fleksi-co? Po co nazywać dietę, która nie jest niczym konkretnym. Przecież to tylko ograniczenie ilości mięsa spożywanego w trakcie tygodnia w stosunku do posiłków składających się z roślin. Dlaczego powstała ta jakże dziwna dieta? I co więcej, dlaczego się na nią zdecydowałam? Postaram się pokrótce z tego wytłumaczyć.

 
 

Zdrowie, dobrobyt, środowisko

 

Głównym czynnikiem, dla którego warto ograniczać mięso jest zdrowie. Wołowina i wieprzowina mają stosunkowo dużą zawartość tłuszczów nasyconych, wpływających niekorzystnie na nasz układ krążenia, a w efekcie serce i naczynia krwionośne. Oprócz tego prowadzi do nadmiernego zakwaszenia organizmu i pogorszenia metabolizmu.

 

Ktoś powie, że drób jest zdrowszy, więc warto jeść chude części kurczaka i indyka. Owszem, warto zastąpić tłuste chudszym, ale z małych i lokalnych hodowli, tam gdzie zwierzę miało szansę wyjść na łąkę, zobaczyć słońce i poskubać prawdziwej zielonej trawy. Nie jest tajemnicą, że zwierzęta hodowane na wielkoprzemysłowych farmach, ba! nawet u mniejszych pragnących szybkiego zysku hodowców,  karmione są antybiotykami i hormonami, by szybciej urosnąć i pójść na ubój. Niestety, skutkiem ubocznym dla nas jest rozregulowanie hormonalne i wynikające z tego choroby oraz uodpornienie na niektóre antybiotyki w trakcie walki z chorobą, o czym w swojej książce pisze Julita Bator.

 
Jeśli zostajesz fleksitarianinem, jedz mięso z lokalnych hodowli przestrzegających etycznych zasad chowu i uboju.

 Nie o Twój tylko dobrobyt tu chodzi, lecz o godność zwierząt żyjących w małych gospodarstwach rolnych. Pomyśl, jak byś się czuła, gdybyś całe życie spędziła w ciasnym pomieszczeniu jedząc codziennie ten sam proszek i popijając wodą z witaminami? Zakładam, że niezbyt dobrze, może wręcz depresyjnie.

Stan psychiczny zwierząt nie pozostaje bez wpływu na jakość mięsa. Nie bez przyczyny najdroższym mięsem na świecie jest wołowina Kobe ze specjalnej rasy bydła, które hodowane jest w sposób bezstresowy, karmione wyłącznie paszą ekologiczną, masowane przez wcieranie w skórę sake i pojone piwem dla równomiernego rozprowadzenia tłuszczu. Ubój jest humanitarny i dotyczy tylko osobników w stanie dziewiczym. Dla jednych to przesada, dla innych świadectwo wysokiej jakości mięsa.

Zmniejszenie ilości mięsa w diecie ma też pozytywny wpływ na środowisko, gdyż ogranicza się na dłuższą metę emisję CO2 do atmosfery pochodzącego z upraw roślin na paszę dla zwierząt, często mających miejsce na terenach po wykarczowanych lasach amazońskich.

 
Bycie fleksi małymi krokami przyczynia się do ratowania planety
i zwiększenia poziomu szczęścia zwierząt.

Jak często jeść mięso?

Wszystko zależy od Ciebie, ile dni w tygodniu nie będziesz jeść mięsa. Można zacząć od jednego bezmięsnego dnia, a skończyć na opcji wegetariańskiej ze spożyciem mięsa podczas szczególnych okazji. Ja zdecydowałam, że mięso będziemy jeść ok. 3 razy w tygodniu, a w pozostałe dni będą królować rośliny i nabiał oraz soki warzywno-owocowe.

Ważne: ryba to też mięso. Warto wspomnieć, bo wiem, że wśród mięsożerców ryby traktowane są często jako posiłek postny, co błędnie może być kojarzone z bezmięsnym.

Czym zastąpić mięso?

Rośliny strączkowe są powszechnie znane w świecie wegetariańskim i wegańskim jako wartościowe źródło białka. Najwięcej mają go soja, z której robi się tempeh (o czym dowiedziałam się ostatnio w kooperatywie spożywczej), groch i fasola. Ta ostatnia ma więcej białka w 100 gramach niż mięso! Oprócz tego strączki mają szereg innych, zdrowotnych właściwości, głównie dzięki dużej zawartości potasu, magnezu, żelaza i kwasu foliowego.

 
 
fasola ciecierzyca jak gotować zdrowie jedzenie
Ciecierzyca i fasola
 

Ciecierzyca

– wpływa na zmniejszenie poziomu złego cholesterolu we krwi
– wzmacnia naczynia krwionośne i udrożnia je
– zapobiega anemii
 

Soczewica

– obniża ciśnienie krwi
– jest źródłem kwasu foliowego, dlatego powinny ją spożywać kobiety w ciąży
– dzięki taninom może chronić przed nowotworami
 

Fasola

– podobnie jak inne strączki, zawiera potas, żelazo i magnez, zatem dobroczynnie wpływa na krążenie krwi
– działa przeciw nowotworowo
– pomaga się pozbyć cholesterolu we krwi
– poprawia pamięć
– działa przeciw depresyjnie
– ma więcej białka niż mięso!
 
Chcesz wiedzieć, co można z nich przyrządzić? Czytaj kolejny wpis z tej serii.

Na co zwrócić uwagę

Białko roślinne jest niepełnowartościowe, to znaczy nie zawiera wszystkich niezbędnych człowiekowi aminokwasów. Trzeba więc zwracać uwagę na przyrządzanie strączków z innymi źródłami białka, np. z produktami zbożowymi.

Fasolę warto gotować z dodatkiem przypraw ułatwiających trawienie, m.in. z majerankiem czy kminkiem. Strączki potrafią bowiem prowadzić do nadmiernego gromadzenia się gazów przez nietrawione przez człowieka oligosacharydy.

Fasoli nie powinno się solić w trakcie gotowania, gdyż może dobrze nie zmięknąć.

Większość strączków w postaci suchej trzeba namoczyć na kilka do kilkunastu godzin przed gotowaniem. Pozwala to na wchłonięcie wody do nasiona i zmięknięcie skórki.

Ciecierzycę należy namoczyć na 10-12 godzin w wodzie z łyżeczką sody oczyszczonej.

Soczewicy nie trzeba namaczać, ewentualnie można to zrobić na pół godziny przed gotowaniem. Jej ziarna gotują się stosunkowo najłatwiej.

Pamiętaj, że pomimo swoich wad, mięso ma też zalety: jego białko jest lepiej przyswajalne niż roślinne, ma wysoki poziom żelaza, który lepiej się przyswaja w towarzystwie warzyw, ma też sporo fosforu, cynku i witamin z grupy B. Czasem warto więc po nie sięgać, szczególnie w stanach osłabienia organizmu, a jeśli decydujesz się z niego zrezygnować, warto uzupełniać witaminę B12, D i żelazo oraz odpowiednio zbilansować swoją dietę.


Ile strączków, tyle historii. Najważniejszą z nich jest dla mnie fakt, że są bogatym źródłem białka i jeśli zmieszane z produktami zbożowymi – można nimi skutecznie zastępować mięso. Sama wypracowuję własne sposoby na przyrządzanie roślin strączkowych, posiłkując się internetem i specjalistycznymi książkami kucharskimi. 

Ciekawa jestem, czy Wy macie swój ulubiony sposób na zastępowanie mięsa w swojej diecie. Czy wśród moich czytelników są fleksitarianie? 

 

 
 
 
Previous Post Next Post

Przeczytaj jeszcze

5 komentarzy

  • Reply Ogarnij swoje finanse w 52 tygodnie. Tydzień 22 - Oszczednicka.pl - Zarządzanie finansami domowymi w praktyce

    […] czy innymi świństwami. Bliskie jest mi podejście Kasi (z bloga Ograniczam się). Polecam jej artykuł o fleksitarianizmie (tak tak, wszystko „musi” mieć swoją nazwę […]

    30 maja 2016 at 7:03 AM
  • Reply Marcelina Wilczak

    Cześć! Bardzo się cieszę, że trafiłam do Ciebie, że przeczytałam tego posta, bo myślę zupełnie jak Ty! Zdroworozsądkowe, „pro eko” podejście – jestem na tak. Uważam, że nawet małe zmiany w codziennym jadłospisie, poznawanie nowych smaków, produktów roślinnych i pochodzenia roślinnego jest jak najbardziej formą wspierania naszej planety i propagowania alternatywnych rozwiązań, na które możemy sobie pozwolić żyjąc w rozwiniętym społeczeństwie XXI wieku. Sama nie jestem ani weganką, ani wegetarianką, jem jajka (które kupuję z jednego pewnego źródła), w ograniczonym stopniu ryby i mięso – niestety nie chcę nabawić się niedoborów B12. A przyjmowanie jej w postaci suplementów jakoś mija się z ideologią „blisko natury”. Nie tylko „wykluczanie” (co jest sporym wyzwaniem), ale i „ograniczanie” jest wyjściem dobrym i fajnym! Też zaczęłam przygodę z blogowaniem, gdzie wrzucam przepisy na bazie roślin – tak sama gotuję, sprawia mi to radość i satysfakcję. Mam nadzieję, że więcej osób przestanie myśleć stereotypowo o roślinnym gotowaniu, bo nie trzeba być „vege” aby pokochać roślinną kuchnię 🙂 . Będę śledzić Twojego bloga. Pozdrawiam ciepło 🙂

    17 października 2017 at 2:09 PM
  • Reply Adi Sulowski

    Ja ograniczam mięso w diecie już od ponad pół roku. Jem je mniej-więcej raz w tygodniu. Dużo lepiej się czuję, mam lepszą kondycję fizyczną. Nigdy więcej mięsa co drugi dzień!

    2 listopada 2020 at 9:14 AM
  • Reply Mira

    Fasola nie ma najwięcej białka bo więcej ma choćby soczewica, więcej aż o 4g na 100g i nie ma więcej wcale niż mięso, poza tym kogo stać na kupowanie takich rzeczy i skąd mamy wiedzieć, że naprawdę te produkty będą ok? Jedynym wyjściem są chyba kooperatywy ale to tylko w dużych miastach a co z resztą kraju? Większość kraju sobie takich produktów nie kupi choćby z tego względu, że nie ma jak bo nikt im tego produktu nie wyśle i także wyjazd po małą ilość mięsa jest bezcelowy, chyba, że ktoś ma liczną rodzinę to ok ale np singiel nie będzie jechac 200km po 2 czy 3 kg mięsa.

    23 kwietnia 2021 at 8:12 PM
  • Leave a Reply