Najlepsza książka, jaką ostatnio czytałam. Bez wątpienia motywacyjny kopniak, żeby zmienić swoje życie o 180 stopni. Szokuje, miesza z błotem Twoje dotychczasowe przekonania, wbija w fotel. Bo jak ma adrenalina nie podskoczyć, kiedy chodzi o Twoje własne, ukochane życie?
To już 3 lata, odkąd książka ta edukuje Polaków w zakresie zdrowego odżywiania. Mowa o „Zamień chemię na jedzenie” autorstwa Julity Bator. To z niej dowiedziałam się, dlaczego właściwie nawozy sztuczne są szkodliwe. To ona uświadomiła mi negatywny wpływ pszenicy na kondycję mojego zdrowia. To dzięki niej znów pokochałam kiszonki i własne przetwory. To ona pokazała mi, jak ekologia może zagościć w moim życiu. Ta książka wprowadziła w moim domu rewolucję ostrą jak mój kuchenny tasak i nie zawaham się jej użyć.
Jakieś 6 lat temu Julita Bator zaczęła szczegółowo analizować, dlaczego jej dzieci tak często chorują, skąd się biorą ich alergie i jak leczyć inaczej niż farmaceutycznie. Doznała szoku, gdy podczas wakacji na Krecie popuściła dzieciom cugli w sprawach żywieniowych i ku swemu zdziwieniu nie stwierdziła u nich żadnych uczuleń. Dzieci jadły to, na co zazwyczaj reagowały wysypką czy kaszlem. Analiza przypadku skłoniła ją do następujących wniosków:
- jedzenie karmione rolniczą chemią wywołuje alergie pokarmowe,
- sztuczne składniki prowadzą do wielu niespodziewanych chorób,
- jedzenie wysoko przetworzone wpędza nas w przypadłości cywilizacyjne.
Czytając to od razu miałam przed oczami mojego J., który po pryskanych pomidorach sam wygląda jak po oprysku. Przypomniał mi się jego suchotniczy kaszel, gdy żywiliśmy się „zwykłym” sklepowym jedzeniem („Przedszkolak, musi swoje przejść”). I odpukując w niemalowane muszę stwierdzić wyraźną poprawę naszego stanu zdrowia odkąd zaczęliśmy kupować w kooperatywie spożywczej i bezpośrednio od rolników.
„Zamień chemię na jedzenie” |
10 rzeczy, które uświadomiła mi książka „Zamień chemię na jedzenie”
1. Nie choruję na ortokresję, czyli obsesję na punkcie spożywanego pokarmu, ale jego jakość jest dla mnie niezmiernie ważna.
2. Zdrowe, proste jedzenie jest w dzisiejszych czasach towarem luksusowym. Jest to paradoks naszego pokolenia, gdyż te zwykłe – by się mogło wydawać – składniki zastępowane są przez tańsze, gorsze, bo sztuczne zamienniki. Teraz drożdżówka z cukrem stoi na wyżynach piramidy zdrowego żywienia, dziękując za brak dodatku syropu glukozowo-fruktozowego czy bezkalorycznego aspartamu.
Nowe pokolenie dzieci jako pierwsze we współczesnych dziejach jest w gorszej kondycji zdrowotnej niż pokolenie rodziców.
3. Sztuczne składniki są dozwolone w określonych dawkach w produktach spożywczych. Gdyby nie to, producenci najzwyczajniej w świecie by ich nie stosowali (bo są mądrzy i odpowiedzialni?). Szkodliwym dla zdrowia nie jest sam fakt zjedzenia chipsów z metryczką E w składzie. Chodzi o regularne spożywanie jedzenia zawierającego sztuczne dodatki, składniki modyfikowane genetycznie, karmione chemią i podsypane konserwantami. To ilość ma bowiem decydujący wpływ na stan naszego układu hormonalnego.
Aby gatunek ludzki mógł się dalej rozmnażać i rozwijać, potrzebuje zdrowego i sprawnego układu hormonalnego.
Krótko: zaburzenia hormonalne mogą prowadzić do przedwczesnych porodów, ADHD, schorzeń tarczycy, astmy, autyzmu, białaczki, raka mózgu (żeby wymienić kilka).
4. Są dobre, złe i neutralne sztuczne dodatki do żywności. Warto czytać etykiety, sprawdzać skład kupowanych przez siebie produktów i potraw względem szkodliwości substancji w nich zawartych. W „Zamień chemię na jedzenie” znajdziemy mnóstwo analiz poszczególnych produktów pod kątem składu, z wyróżnieniem elementów szkodliwych względem tych w porządku.
Najgorsze z nich to: benzoesan sodu (E211), glutaminian sodu (E 621), siarczyny i pochodne (E 221, E 226), azotyny (E 249 i E 250), tartrazyna (E 102), dwutlenek siarki (E 220) i kwas sorbowy (E 200).
Większość z nich jest odpowiedzialna za astmę, choroby oskrzeli, wysypki, migreny czy nawet depresję.
5. Pszenica jest gorsza niż cukier. 100 g przetworzonej pszenicy (np. mąki pszennej) podwyższa indeks glikemiczny bardziej niż 100 g cukru! Co oznacza, że bardziej niż słodzenia wystrzegajmy się białego pieczywa, w dodatku pieczonego nie na zakwasie, lecz na drożdżach. Zastąpienie białej mąki pszennej razową nie daje wiele, bo współczesne ziarno pszenicy jest tak zmodyfikowane genetycznie, że wywołuje wiele alergii i chorób.
Jakie zboża warto jeść? Kaszę jaglaną, orkisz, kaszę gryczaną, czyli to, co jadało się dawniej.
6. W młynku do kawy można mielić zboże. W życiu bym nie pomyślała, żeby w domu uruchomić własny młyn. Julita Bator jednak śmiało do tego zachęca. Na własny, niewielki (zaznaczam) użytek można zmielić wspomnianą jaglankę czy brązowy ryż, by z niego zrobić domowe wypieki. Oczywiście jeśli pieczemy dużo i często, warto mieć sprawdzone źródło zdrowej, grubo mielonej mąki z niepryskanych upraw. W młynku można też zmielić migdały, zestawy przypraw czy zrobić cukier waniliowy!
7. Mleko najlepsze prosto od krowy. To jasne, ale kto z nas ma w dzisiejszych czasach do takiego mleka dostęp (oprócz tego, że ja, w kooperatywie)? Jeśli nie mamy okazji pić nieprzetworzonego mleka, wybierajmy to pasteryzowane w niższej temperaturze. Dobrze na mleko działa również mikrofiltracja. Unikajmy mleka UHT, które może jedynie służyć do …wywabiania uporczywych plam.
8. Pijmy wodę z kranu. Zimna woda z kranu w większości polskich miast nadaje się do picia bez przegotowania, ponieważ jest kontrolowana pod kątem zanieczyszczeń i bakterii więcej niż raz dziennie.
Autorka chwali szczególnie krakowską wodę, bo z nią ma na co dzień do czynienia. Muszę więc zbadać temat w Poznaniu. Ciekawe, czy macie jakieś dane na temat wody w innych miastach Polski?
9. Leki i suplementy mogą szkodzić. Nie tylko antybiotyki są na cenzurowanym. Skład syropów czy kolorowych tabletek ma w sobie barwniki, słodziki i konserwanty, które używane często mogą wywoływać reakcje alergiczne. To tak jak z kaszlem mojego synka – nie wiem, czy to jeszcze gardło, czy już wysuszone błony śluzowe od sztucznego dodatku.
10. Jedz kiszonki i nie marudź. Zamiast stosować leki, wzmacniaj odporność naturalnymi metodami, jak kiszenie warzyw, robienie przetworów na zimę, w tym soków w malin czy aronii. Postaw na naturalne składniki i jakość, a ciało Ci to wynagrodzi.
Obniżenie wartości odżywczej produktów jest wprost proporcjonalne do wzrostu ich toksyczności. Wygrywa ten, który wyprodukuje taniej, szybciej, więcej. (…) Wpadliśmy w pułapkę stylu 50 % gratis. Gratis dostajemy nowotwór, rozchwiany układ hormonalny i ciągle chore dzieci.
„Zamień chemię…” jest dla mnie ostatnio skarbnicą wiedzy, ale też inspiracją do wymyślania prostych, zdrowych przepisów. Wystarczy zastąpić tradycyjnie używane mniej zdrowe składniki na te, które przyniosą nam większą wartość. Kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych może się okazać prostsze, niż Ci się wydaje.
Książkę możesz kupić w tym miejscu lub w dobrych księgarniach stacjonarnych.
***
Jestem ciekawa, jakie proste metody stosujesz w swojej kuchni dla zdrowia siebie i swoich bliskich. A może nie wiesz, jak z czegoś zrezygnować?
4 komentarze
Zaletą posiadania internetu jest to, że nie trzeba czytać książek aby wiedzieć 🙂 Dzięi tobie wiem już, że tej książki nie potrzebuję. Do tych wniosków doszłam sama, teraz nawracam rodzinę ^^ Z różnym skutkiem. Ale polecę ten wpis mężowi, bo jemu potrzeba zwięźle, a u ciebie tak jest 🙂
9 listopada 2016 at 4:34 PMTo jest moja bardzo skondensowana wersja tej książki, a czyta się ją szybko i bardzo dobrze. Polecam sięgnąć po cały egzemplarz, bo pokazuje o wiele więcej przykładów zdrowego życia wraz z przepisami kulinarnymi. A jeśli zadowala Cię moja esencja, to też się cieszę i jest mi miło, że tu jesteś 🙂
10 listopada 2016 at 8:33 AMNatychmiast muszę kupić tą książkę, choć mnie do zdrowego żywienia przekonywać nie trzeba. Mnóstwo rzecz dowiedziałam się z programów Katarzyny Bosackiej „Wiem co jem, wiem co kupuję”, ale wiedzy nigdy za dużo.
2 lipca 2017 at 9:25 PMTeż oglądałam wiele razy Kasię Bosacką, ale książka Julity Bator jest fajnym kompendium, które warto mieć w domu.
3 lipca 2017 at 9:37 AM