Jeśli ci wszyscy królowie kauczuku są ludźmi, to ja jestem wężem.
„W objęciach węża” to kolumbijska produkcja Ciro Guerry, która w poetycki sposób opowiada historię autochtonów zamieszkujących dżunglę amazońską wobec rozgrywających się w tym czasie wojen kauczukowych i drugiej wojny światowej. Karamakate, Indianin, jeden z ostatnich przedstawicieli swojego plemienia, samotnie zamieszkuje swoją chatę. Jako jeden z niewielu osób ma wyjątkową zdolność uleczania rzadkich i ciężkich chorób. To jego znajduje biały podróżnik opętany przez gorączkę i omamy. Okazuje się nim być Theodor Koch-Grunberg, naukowiec i badacz południowoamerykańskich ludów i przyrody. Początkowo wroga relacja zacieśnia się wraz z drogą, którą przebywają wzdłuż rzeki w poszukiwaniu yaruny – niezwykle rzadkiej, uzdrowicielskiej rośliny, znanej tylko ludowi, z którego wywodzi się Karamakate.
Wątek przeplata się zwinnie z historią, która ma miejsce 40 lat później (lata 40. XX wieku). Tego samego Indianina odnajduje inny podróżnik w dokładnie tym samym celu – odnalezienia cudownej rośliny, oplatającej tylko jeden gatunek drzew kauczukowych. Jego cel nie jest jednak tak jasny i szczery, jakby chciał tego widz.
„W objęciach węża” to film drogi. Droga pokonywana rzeką przez dżunglę jest z jednej strony opowiedzeniem tragicznych historii z udziałem pierwotnych ludów Kolumbii, które w naszej długości geograficznej oplecione są pajęczyną tajemnicy i chyba głównie niewiedzy. Z drugiej strony droga stanowi powszechnie używaną w filmach narrację przemiany, jaka zachodzi w uczestnikach podróży. Naukowcy przyjeżdżają w dżunglę, by szkiełkiem i okiem rejestrować wszystko to, co zobaczą. Z racji koloru skóry nie są mile widziani, bo kojarzeni z Kolumbijczykami prowadzącymi w tym czasie kauczukowej wojny. Indianie muszą najpierw opanować swoją niechęć, by potem zrozumieć cel, w jakim oni przyjechali i sens pogłębiania wiedzy na temat ludów Amazonii.
„Biali” w trakcie poszukiwania yaruny, odbywają podróż nie tylko fizyczną, ale i duchową. Uczą się życia z zgodzie z rytmem dżungli, szanowania zasad jej mieszkańców, nawet jeśli wydają im się początkowo zupełnie irracjonalne i bez głębszego sensu.
Karamakate i Richard Evans Schultas |
„Są dla mnie wszystkim, nie zostawię ich”
Przywiązanie do przedmiotów osób reprezentujących kulturę zachodu jest postawione w kontrze do samowystarczalności przedstawicieli plemion pierwotnych. Nawet w obliczu zagrożenia życia podróżnikom ciężko jest rozstać się z wielkimi walizkami, do których odczuwają przywiązanie i sentyment. Jest to niezrozumiałe, wręcz głupie i niedojrzałe dla Karamakate, który zaśmiewa się z ckliwych listów Theodora Kocha do swej żony:
Teraz tęsknisz za nią bo jej nie ma. A jak będziesz już tam, to będziesz płakał i tęsknił za mną, bo mnie tam nie będzie?
Uniwersalna mądrość wynika z bycia tu i teraz, z tym, co jest potrzebne akurat do przeżycia. Wszystko pozostałe jest zbędnym balastem, który może pociągnąć na dno – dosłownie i w przenośni.
Nasz Eden
Dopóki nie wynaleziono sztucznej gumy, lasy amazońskie trzebione były przez wojny kauczukowe. Indianie byli brani w niewolę przez Kolumbijczyków, po to, by zbierać drogocenną ciecz wypływającą z tych wyjątkowych dla rodzącego się przemysłu drzew. Ofiarami stawali się ci, którzy nie byli w stanie przetrwać wyzysku pochodzącego od białych oraz ci, którzy próbowali stanąć w obronie swoich plemion. Tak ginie lud Karamakate, tak giną inni, uciekający w popłochu przez dżunglę, lecz nie potrafiący uciec prze kulami Kolumbijczyków. Ocalałe dzieci trafiają pod opiekę misjonarzy katolickich i wychowywane są w duchu idei zupełnie im obcych i nienaturalnych. Mądrości i wierzenia Indian zastępuje Biblia i historia Mesjasza, który za złe uczynki każe. Każde zachowanie naturalne dzieciom i wynikające z obserwowania natury zostaje tłumione w zarodku biczowaniem.
Eden |
Na taką misję przypadkowo trafia Karamakate z Theodorem Kochem i obserwuje degenerację własnych wierzeń w sposób dla siebie niedopuszczalny.
Po 40 latach trafia na tą samą misję z drugim podróżnikiem, Richardem Evansem Schultasem. Miejsce okazuje się Edenem w środku puszczy, lecz z rajem nie ma nic wspólnego. Wychowane na misji dzieci są teraz odpowiednio starsze, podległe samozwańczemu Kolumbijskiemu mesjaszowi, który w drakoński sposób egzekwuje biblijne zapisy. Ta okrutna i absurdalna sytuacja doskonale obrazuje, jak cywilizacja zachodu widziana przez nas niczym kaganek oświaty niesiony ciemnym ludom niszczy autentyczność i różnorodność etniczną tego świata.
Porzuć rzeczy, a sam znajdziesz drogę
Żyjąc w zgodzie można czerpać od siebie to, co wartościowe. Zachodni badacze uczą się od Indian rozumieć naturę i żyć wedle jej rytmu. Indianie z kolei otwierają oczy na nowoczesne wynalazki i stają się rządni wiedzy o świecie, który jest poza nimi.
Nieuchronną obserwacją narzucającą się po obejrzeniu „W objęciach węża” jest jednak zgubny wpływ cywilizacji na kondycję moralną i duchową człowieka. Żądza władzy i pieniądza, przywiązanie do rzeczy materialnych ponad miarę, życie przeszłością i przyszłością, nieumiejętność zatrzymania się w chwili obecnej – to wszystko doprowadza do nieporozumień, zbędnych tęsknot i nieszczęścia jednostki ludzkiej. W konsekwencji rodzą się wojny, gdzie siłą karczuje się to, co moralnie dobre i wartościowe.
Ciro Guerra rozprawia się z bolącą historią swojego kraju nie czekając na patriotyczne peany na swoją cześć. Prostota i szczerość obrazu otwiera czas na refleksję nad kondycją współczesnego człowieka. Niestety, konkluzja może nie być nazbyt optymistyczna. Nie mniej jednak z pewnością warto zapoznać się z tym filmem, by samemu udać się w podróż rzekami amazońskiej dżungli i wraz z mijającymi klatkami taśmy poddawać się wewnętrznej duchowej przemianie.
3 komentarze
Też lubię takie filmy i zawsze szukam okazji, by obejrzeć coś oryginalnego, ale wnoszącego do życia konkretną wartość. Polecasz coś od siebie?
18 maja 2016 at 10:19 AMNiedawno leciał na Ale Kino +, ale może będą powtórki. Naprawdę warto poświęcić te 2 godziny i go obejrzeć.
18 maja 2016 at 10:20 AMto przegapiłam, ale będę obserwować, żeby sobie nagrać;p dzięki!
18 maja 2016 at 11:18 AM