Nocleg, transport, walizka, wyżywienie i dziesiątki innych na liście rzeczy przewijają się, gdy wybieram się w podróż. Czasem organizuję wszystko sama, innym razem ktoś mi w tym pomaga. Zawsze jednak staram się zachować kilka podstawowych zasad w organizowaniu swojego wyjazdu, tak by nie tylko o niczym nie zapomnieć i by był przyjemnym przeżyciem, ale też by nie odciskać zbyt dużego śladu na środowisku. Nasz environmental footprint i tak wszystkim daje już w kość.
Nawadnianie
Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w konferencji Blog Forum Gdańsk. Mam na razie porównanie do konferencji poznańskiej z końca maja tego roku i nie uniknę kilku zestawień. Nie o samej merytoryce chcę jednak pisać, która notabene na obu konferencjach była na wysokim poziomie. Bardziej interesuje mnie odniesienie się do kwestii odpadów: jak się spakować, jak dojechać, co zjeść, z kim porozmawiać i przy tym dobrze się bawić.
Jeśli mnie choć trochę znacie, wiecie, że mam tendencję do gubienia rzeczy. Pech chciał, że tuż przed Blog Conference Poznań zginął mi bidon na wodę. Był piękny, stalowy i porządny, marzenie każdego zero wastera. No ale zginął, nie miałam reprezentacyjnego naczynia wielorazowego, z którym mogłabym chodzić po mieście, a konferencja, na której nie mogę pokusić się o picie z plastikowej butelki zbliżała się wielkimi krokami.
W sobotę rano wchodzę do kuchni, rozglądam się pośpiesznie w nadziei, że chociaż mąż zostawił mi swój termos na kawę, ale nie, termosu brak. Butelek PET oczywiście również, od dawna nie pijemy butelkowanej wody. Mimowolnie mój wzrok pada na drewnianą skrzynkę, która stoi pod krzesłem. Skrzynkę pełną słoików po przetworach i na przetwory. Słoików, z których przecież można również …pić wodę. Bingo! Pakuję jeden szklany zakręcany to plecaka, owijam go dla pewności szmatką, by się nie stłukł, dla wygody biorę stalową słomkę i zabieram się na konferencję.
Ze słoikiem nie wstydziłam się pokazywać, choć mogło to wyglądać ekstremalnie. Konferencja kojarzy się z ekskluzywnym towarzystwem pod krawat, na zlotach blogowych można się jednak czuć swobodnie. Tylko raz dostałam „dobrą radę”, że w sklepach są przecież bidony w sprzedaży.
Spanie i transport
Jadąc do Gdańska miałam do zorganizowania o wiele więcej spraw. Wybierając nocleg mogłam szukać specjalnych bezodpadowych rozwiązań. Z doświadczenia wiem jednak, że tu wiele nie można oczekiwać, bo nadal mało miejsc w Polsce deklaruje proekologiczne rozwiązania inne niż nie zabieranie do prania ręczników każdego dnia (niech będzie chociaż to). Ważne, by w miejscu, do którego jedziemy, była dobra woda pitna z kranu, z resztą można przeżyć.
W większości hoteli i hosteli udostępnia się klientom zapakowane w papierki mydła, jednorazowe szampony i nawet kubeczki plastikowe owinięte w folię. Moje rutynowe przygotowanie to spakowanie własnego: mydła, kubka, szamponu, a także wielorazowych płatków kosmetycznych. Pozostałe rzeczy są indywidualną kwestią. Moja kosmetyczka mieści jeszcze: proszek do mycia zębów, olej i krem do twarzy, ałun i kilka kosmetyków z kolorówki.
Do Gdańska jechałam pociągiem, na który kupiłam bilety elektroniczne. Wystarczy pamiętać o dokumencie ze zdjęciem i ładowarce do telefonu. Nie wszystkie pociągi mają jednak kontakty, wtedy z pomocą przychodzi power bank. Odkąd zdarzyła mi się mała wtopa w jednym TLK do Krakowa i rozładowanym do cna telefonem, staram się zawsze mieć przy sobie przenośną ładowarkę.
Nie udało mi się kupić biletów elektronicznych na komunikację publiczną w Gdańsku. Z jakiejś przyczyny nie miałam wyboru opcji dla tego miasta, a szkoda. Kilka biletów trzeba było wydrukować.
Co i jak jeść
Myślisz: konferencja to luksusy, porcelana, zaparzacze kawy z mosiądzu. Widzisz: szybkie rozwiązania, jednorazowe kubeczki, w efekcie kosze pełne śmieci. Nie chcę nikogo obwiniać, nie wszyscy muszą wiedzieć, że jednorazowe kubeczki ciężko się poddają recyclingowi. Niektórzy lubią chodzić z jednorazowym kubkiem z zabawną naklejką, że bloger bez kawy daleko nie ujedzie. Uśmiechnęłam się na jej widok, ale co z tego, skoro zaraz ląduje w koszu. Nie ma strachu, Kasia nosi ze sobą Pomocną Torbę.
Co kryje Pomocna Torba
W Pomocnej Torbie noszę rzeczy, które – nauczona doświadczeniem – powinny mi się na 90 procent przydać w miejscu, w którym będzie się mnie karmić. Są to: bidon na wodę, własny kubek ceramiczny, chusteczka z materiału i sztućce turystyczne. Czasem zabieram pudełko na zapakowanie jedzenia na wynos. Z tych wszystkich akcesoriów w Gdańsku nie przydały mi się tylko moje sztućce. Poza tym wodę, soki i kawę serwowano w jednorazowych kubkach, dobrze więc, że byłam przygotowana.
Na wieczorne wyjścia zabieram swoje szkło do picia piwa. Tym razem nie brałam go w podróż i bałam się, co może mnie na raucie zaskoczyć. Niespodzianka była raczej z rodzaju tych miłych, bo sam Tomasz Kopyra użyczył mi szklanki, którą przyniósł na imprezę. Przy okazji całkiem ciekawie potoczyła się nasza rozmowa (tak, kliknij!).
Na wyjazdy, konferencje również, zabieram dwa-trzy woreczki z tkaniny, w razie gdybym musiała zrobić w okolicy zakupy. Tym razem worki chroniły owoce, które zabrałam jako przekąski.
Pomocna okazała się jak zwykle kanapkowa owijka, w którą na dworcu kupiłam kanapkę w Subwayu, a w drodze powrotnej zapakowałam w nią chleb z serem z hostelowego śniadania.
Praktyczna Pani
Wydawać by się mogło, że wszędzie spotykają nas same utrudnienia, a ja jestem tak dobrze zorganizowana, że nic mnie nie zaskoczy. Praktyczna Pani z Pomocną Torbą pełną Praktycznych Gadżetów. Ja widzę to nieco inaczej. Już wiem, że kijem Wisły nie zawrócę i nie będę się awanturować ze wszystkimi o poszanowanie mojego prawa do nieśmiecenia, bo nikt nie zechce więcej ze mną gadać. Wolę wziąć swoje akcesoria, których zestaw sobie wypracowałam własnym doświadczenie i pozwolić na normalny bieg zdarzeń. Pokazanie innym, że można inaczej, również skłania do przemyśleń.
Podczas wieczornych degustacji lokalnego piwa Brodacz, Bartek – autor bloga Małe Piwko – rozmawiał ze mną chwilę na tematy około piwne, zahaczyliśmy też o zero waste.
Rozmawiamy obstawieni ciasno tłumem znanych blogowych twarzy. Ja popijam dobre piwo ze szklanki od Tomka Kopyry, na co Bartek krytycznie zerka na swój plastikowy kubek i mówi:
Piję teraz z jednorazowego kubka, ale wiesz co? Będę z niego korzystał do końca wieczoru.
Ta deklaracja pozwala mi wierzyć, że nawet przy piwie można niektóre sprawy potraktować na poważnie.
Ilu śmieci uniknęłam
W trakcie całego Blog Forum piłam sporo kawy, wody i soków, wieczorem piwo. Dzięki moim pomocom uniknęłam:
- 8 kubeczków po kawie
- 10 kubeczków po sokach
- 2 butelek plastikowych po wodzie
- 2 jednorazowych łyżeczek do ciasta
- 1 jednorazowego talerzyka na tort
- 3 plastikowych kubków na piwo
Śmieci, które mnie zaskoczyły:
- bilety na SKM
- opakowanie po DayUp (przekąska od Olgi, która uratowała mi życie w niedzielę!).
Czy może być lepiej? Zawsze. Moja teoria jest jednak taka, że odpowiednie przygotowanie zaoszczędza nam śmieciowego stresu w podróży, także na eleganckich konferencjach. Nie bójmy się brać własnego kubka, termosu czy nawet słoika. W końcu nasze wybory mają racjonalne wytłumaczenie nie dla naszego ego, ale dla środowiska.
Jestem ciekawa, z czym Wy macie największe problemy w trakcie podróży czy na konferencjach. Jak sobie z nimi radzicie?
Jeśli uważasz, że ten wpis jest wartościowy, podziel się nim z innymi. Każdy w końcu podróżuje i może skorzystać ze sposobów na nieśmiecenie 🙂
32 komentarze
Kasiu, jak uważasz, w co lepiej zainwestować do pakowania kanapek/ciastek na drugie śniadanie? Bee’s Wrapa czy owijkę z tego postu (to chyba More Than Bag?)?
28 września 2017 at 12:03 AMMagda, do kanapek myślę, że More Than Bag, łatwiej się dba o jego czystość. Albo pudełko typu lunchbox, też się oczywiście sprawdza.
28 września 2017 at 9:18 AMDziękuję! 🙂
28 września 2017 at 8:27 PMKasiu, robisz wielką robotę!
28 września 2017 at 11:11 AMDziękuję <3 Na pewno wszyscy tu wiele działamy 🙂
28 września 2017 at 11:28 AMMentalnie bliksko mi do idei minimalizmu, jednak na codzień to coś nad czym muszę jeszcze sporo popracować. Twój blog dodaję do zakładek z innymi inspirującymi blogami. I tak przez rododendrona zarobiłaś kolejnego czytelnika 😉
28 września 2017 at 12:29 PMCieszę się, że już nie tylko słodkimi kiciusiami można sobie zyskać czytelników 🙂 Rośliny zbliżają ludzi!
28 września 2017 at 1:10 PMNie bywam na rautach, ale ostatnie wakacje starałam się spędzać generując małą ilość odpadów. Do hotelu pojechałam z miską i zestawem piorącym do pieluch dziecka. Na zakupy chodzilismy z bawełnianą torbą. Wodę też piliśmy z naszych bidonów i młody oczywiście ze swojego stalowego termokubka. Słoik – dobrze, że nie od musztardówki, bo to by się pewnie kojarzyło z promocją wysko% alko 😉 Przyznam, że słoik taki zwykły to musiała być awangarda.
28 września 2017 at 1:21 PMSłoik to rzeczywiście była lekka awangarda, nie przeszkadzało nam też pożyczenie bulionówek z restauracji, by uniknąć jednorazowych kubeczków w kawiarni. Kreatywność czasem sięga zenitu 😉
28 września 2017 at 1:27 PMNastępnym razem będąc w Gdańsku polecam mobilet, można kupić bilety na autobusy i tramwaje na całe 3miasto 🙂
28 września 2017 at 7:17 PMDziękuję za polecenie! 🙂
28 września 2017 at 9:47 PMBardzo inspirujący wpis – przeczytałam i zaczynam wprowadzać zmiany u siebie. Nawet nie pomyślałam, że tak się da. 🙂 U nas pojawienie się dziecka i kurczący się czas sprawił, że bardzo zaniedbałam kwestię odpadów. Teraz zaczynam się wygrzebywać. Dzięki!
29 września 2017 at 8:21 AMWiem, pojawienie się dziecka zaburza równowagę, ale z pewnością znajdziecie czas i miejsce również na skierowanie się w stronę zero waste, jeśli macie to mentalnie przepracowane.
4 października 2017 at 9:23 AMKurczę, że też nie dostrzegłam tej dziewczyny z własnym kubkiem! Szkoda. Chętnie bym z Tobą porozmawiała o zero waste. A co z tobą , którą otrzymaliśmy na początku? Czy zrezygnowałaś z niej?
30 września 2017 at 7:31 AMMoże następnym razem uda nam się pogadać 😉 Torbę wzięłam, jest świetna, porządnie uszyta, idealna na zakupy. Część zawartości jednak zostawiłam na miejscu. Bidon również bardzo trafiony, idealny na wodę z kranu 😉
2 października 2017 at 9:08 AMPrzeczytałam ten post kilka dni temu akurat przed wyjazdem na dwie konferencje. Po pierwsze byłam pełna podziwu dla pomysłowości i konsekwencji w działaniu. Pomyślałam sobie, że z tym własnym kubkiem to już trochę przesada, do momentu gdy na drugiej konferencji (5-dniowa szkoła letnia) pierwsze dnia na przerwie kawowej zobaczyłam kubeczki z polistyrenu (pomijając aspekty czysto ekologiczne to polistyren reaguje z ciepłem i kawa smakuje jak styropian). Tego samego dnia pobiegłam do sklepu po własny „podróży kubeczek”. Następnego dnia na przerwie kawowej dumnie kroczyłam z własnym ceramicznym kubeczkiem. O dziwo jeszcze jeden z uczestników (z Austrii) przyszedł z własnym kubkiem i z rozmowy wynikło, że i jemu koncepcja „zero waste” jest znajoma. Drugiego dnia poszłam też kupić podróżną widelco-łyżkę, bo na lunchu dają jednorazowe plastikowe sztućce. I w praktyce okazało się, że Pomocna Torba w podróży to jest genialny wynalazek. Dziękuję Ci za ten wpis i inspirację 🙂
1 października 2017 at 10:02 AMŚwietna historia! Też zauważyłam, że korzystanie z własnych wielorazowych pomocy zbliża ludzi 😉 Nawet jeśli nie są to akurat zajawieni zero wasterzy, temat własnego kubka czy łyżki przyciąga i prowokuje do rozmowy z nieznajomymi. Miewam tak często w pociągu, gdy wyciągam własny kubek po kawę w IC. Powodzenia w kolejnych wyjazdach i nie tylko!
2 października 2017 at 9:11 AMTo się jeszcze tylko pochwalę z małego sukces – właśnie dumnie w Warsie poprosiłam o kawę do własnego „podróżnego kubeczka” 🙂 Jest to dużo łatwiejsze wiedząc, że Ty już to wypróbowałaś – Dziękuję, że przecierasz dla nas szlaki 🙂 https://uploads.disquscdn.com/images/e8d6a29c7876a90eb4ed60f069d787471a8965bfca485aaf095e6a52953744b8.jpg
3 października 2017 at 4:06 PMBrawo! Jestem z Ciebie dumna <3
4 października 2017 at 9:22 AMPodziwiam,mi w podróży czy podczas jedzenia na mieście najtrudniej, odczuwam po prostu tak silny dyskomfort, że często nie podejmuję próby, nie odmawiam plastikowych opakowań jedzenia na mieście.
1 października 2017 at 10:50 AMWiem, czasem mi też jest ciężko, szczególnie jak wyjdę na miasto z dziećmi, które usilnie proszą o napój ze słomką czy coś w tym stylu. Z reguły jednak udaje nam się unikać jednorazowości. Już się przyzwyczaiłam 😉
2 października 2017 at 9:12 AMMyślę, że jak się ogarnia już te wszystkie domowe sprawy to i na zewnątrz wtedy łatwiej. Może i mi się kiedyś uda:)
2 października 2017 at 11:38 AMkocham podróże i od roku prawie non-stop jestem w podróży. Zero waste odkryłam już jakieś 2-3 lata temu i żyję zgodnie z tą filozofią, jednak w podróży jest mi nieco trudniej niż normalnie.
6 października 2017 at 7:51 PMCieszę się kochana, że promujesz zero-waste i że wydałaś wspaniałą książkę, która pomaga zmieniać świadomość ludzi!:):)
Dziękuję za miłe słowa! Zero waste to stan umysłu 😉
9 stycznia 2018 at 2:12 PMZazdroszczę determinacji, ja w podróży najczęściej nie mam najmniejszej ochoty targać ani grama dodatkowego bagażu, a potem sobie pluję w brodę przez każdy zużyty plastikowy widelec…
7 października 2017 at 2:06 PMCzasem warto, żeby nie mieć wyrzutów sumienia 😉
9 stycznia 2018 at 2:11 PMZależy jaka podroż 😉 Inspirujacy wpis i muszę pod tym kątem przyjrzeć się naszym podróżom, ale już widzę, że zazwyczaj ograniczanie ilośći śmieci poza domem jest trudniejsze. O ile nie jest problemem dla mnie wzięcie kubka na kilkudniową podróż, to jeśli jeździmy na kilka tygodni, z plecakami, które potem się nosi na plecach (plus dziecko) to właściwie priorytetem jest, żeby zabrać jak najmniej, każdy duży kubek, bidon, pojemnik to dodatkowe obciążenie. Ale i tak zawsze bierzemy 1 lub 2 pojemniki na jedzenie oraz bidon dla córki. Pojemnik do pakowania jedzenia, którego nie zjadła od razu, ale wiem, że będzie chciała później albo do zapakowania jakiegoś jedzenia na drogę. Z piciem bywa niestety tak, że w niektórych krajach butelkowana woda jest właściwie jedyną bezpieczną opcją, niestety są miejsca na świecie gdzie nie mam zaufania, że taki filtr w butelce zadziała i wystarczająco przefiltruje wodę… Jedyne co, to czasem kupujemy po prostu większe butelki i rozlewamy do bidonu. Czasem braliśmy własny kubek z grzałką (nie zawsze jeździmy w miejsca, gdzie czajnik elektryczny w pokoju, w którym śpimy to standard), nie pomyślałam, że ten kubek można wykorzystać np w miejscach, gdzie kawa jest w jednorazowych opakowaniach. Właściwie jak teraz myślę, to awaryjne sztućce do użycia zamast plastików nie zabierają wiele miejsca (tym bardziej, że do niedawna i tak woziliśmy łyżeczkę + widelczkcórki, bo wolała jeść swoimi mniejszymi). Torby materiałowe na zakupy zawsze mamy,. Z niektórych śmieci typu bilety na transport, w różne miejsca robimy pamiętnik. Ostatnio też byłam zadowolona z wpajania zasady ponownego wykorzystania odpadów corce. Nie wzieliśmy praktycznie zabawek do piasku, nie miałam najmniejszej ochoty kupować nawet najtańszego zestawu na miejscu, co sugerowali niektórzy, za to wykorzystywaliśmy do zabawy w piasku wszelkie opakowania i inne rzeczy, które zużyliśmy. Niestety, było tego sporo, bo np. łyżeczka od lodów, którą córka koniecznie chciała, plastikowy pojemnik od jajek, kubki od kawy, jakieś plastikowe sztućce, słomki po napojach, mini opakowania po dżemie, który był w ramach śniadania. Pewnie użycia większosci tych rzeczy można byłoby uniknąć, ale jak ich użyliśmy, to przynajmniej zosaly ponownie wykorzystane do wielu zabaw. A potem córka na każdy taki odpad mówiła: oo to przyda nam się do zabawy do piasku. Potem niestety część z tego trafiła do kosza, a część (zestaw plastikowych łyżeczek) nadal służy jej do różnych zabaw.
26 października 2017 at 2:30 AMjest teraz aplikacja na komórkę do kupowania biletów komunikacji miejskiej „Skycash” i w całym 3mieście sprawdza się super i na autobusy i na skm 🙂
22 listopada 2017 at 12:38 PMSkyCash działa, to prawda!
9 stycznia 2018 at 2:11 PMCoś więcej o owijkach na kanapki. Najlepiej do takich nie zupełnie suchych (pasta, pomidor,oliwka). Z czego zrobić gdzie nabyć nie za miliony i zza oceanu?
8 stycznia 2018 at 1:42 PMOwijki takie jak ta niebieska są do kupienia w sklepie Eukaliptusowy 😉 Polecam!
9 stycznia 2018 at 2:11 PMTrafiłam na Twojego bloga szukając informacji o kompostowniku, wreszcie znalazłam się tutaj 🙂 Świetny pomysł na wpis i bardzo ważny temat. W końcu najtrudniejsze w eko-życiu są własnie sytuacje niestandardowe, takie jak wyjazdy. Brawo za podsumowanie „ile śmieci uniknęłam”. To bardzo otwiera oczy. Myślę, że temat w ogóle wart jest szerszej dyskusji, w zależności od typu podroży i jej długości, takich waste’owych okazji i zagrożeń jest więcej :O.
23 czerwca 2021 at 1:57 PM