Coraz częściej łapię się na tym, że hamuję część z Was przed czytaniem książki „Magia sprzątania” Marie Kondo. Nie chciałabym jednak stawiać się w roli wszystko wiedzącego arbitra – części z Was może ta bestsellerowa lektura zawrócić w głowie.
Wydawca na pewno miał na celu wywołanie rewolucji w sprzątaniu w wielu polskich domach, mimo że Marie ani słowem nie wspomina o tym, jak ważne są porządki w stylu eko. Nie mówi też, jak wyrzucić połowę dobytku w obliczu posiadania rodziny z kilkorgiem dzieci (mówią za to rodzice-minimaliści).
Postanowiłam więc dać Wam 19 bitych powodów, dla których WARTO przeczytać dzieło życia japońskiej pisarki, konsultantki od porządków.
Dlaczego warto czytać Marie Kondo?
1. Z ciekawości – żeby poznać sposób na wysprzątanie mieszkanie, który zawojował cały świat. Tak rzeczywiście jest – książki Konmari, a jest ich ponoć już 4, sprzedały się w 2 mln egzemplarzy, a sama „Magia sprzątania” stała się bestsellerem w Japonii i Europie. Myślisz więc: „Musi być jakiś powód, dla którego wszyscy chcą ją przeczytać, chcę go więc poznać.” Zatem do dzieła!
2. Jeśli wcześniej nie czytałaś Dominique Loreau ani Joanny Glogazy – z własnego doświadczenia wiem, że na mnie osobiście większe wrażenie wywarła „Sztuka prostoty” i „Slow fashion”, o których również pisałam na blogu.
Loreu – zainspirowana Japonią Francuzka – w sposób szykowny rozprawia się z naszymi szkodliwymi nawykami posiadania wielu rzeczy, w dodatku kiepskiej jakości. Motywuje nas, byśmy postawili na dobre rzeczy, nawet jeśli trochę drożej będzie to nas kosztowało. „Sztuka prostoty” jest wyrazem klasycznego minimalizmu, z którym wiąże się inwestycja, aby po jakimś czasie stwierdzić, że lepsza jakość to dłuższe używanie produktu, a więc w perspektywie oszczędności.
„Slow fashion” Joanny Glogazy przedstawia poniekąd podobną formułę, skupiając się przede wszystkim na ubraniach. Glogaza uświadamia nam szczegóły, na które powinniśmy zwracać uwagę w trakcie zakupów, a także sposób, w jaki możemy odnaleźć nasz własny styl. Wiele praktycznych porad, ale i informacji na temat sprawiedliwego handlu i odpowiedzialności za to, co już mamy, a chcemy wyrzucić, sprawia, że „Slow fashion” jest nie tylko lekturą o idealnej szafie, ale też o świadomym konsumowaniu.
W porównaniu z tymi książkami, Marie Kondo jest pozycją o samym sprzątaniu. Co prawda przewija się wątek, że po tym, jak wyrzucisz wszystko to, co zbędne, doznasz oświecenia i odnajdziesz szczęście. Nie mniej jednak sprzątanie mieszkania samo w sobie oraz metody, jakie poleca Konmari są jej głównymi punktami.
Wiedząc to, możesz sam(a) zdecydować, którą drogą chcesz podążyć i jaka lektura bedzie Ci najbardziej odpowiadała.
3. Żeby poznać japońskie spojrzenie na porządki – jak już wspomniałam w poprzednim punkcie, Konmari pochodzi z Japonii i Japonią przesiąknięta jest cała książka. Możemy zajrzeć do mieszkań klientów naszej autorki-konsultantki od porządków i złapać się za głowę, co takiego potrafią mieć w swoich szafach. Zszokuje nas też wielkość mieszkań, w których żyją całe rodziny. Rozbawi nas też tkliwość, z jaką Marie opisuje swój dawny stosunek do przedmiotów i sprzątania.
3. Żeby się pośmiać – tkliwość Marie przejawia się również w polecanym przez nią sposobie rozmawiania z ubraniami. Jakkolwiek metody przedstawiane w książce mogą mieć głębszy sens, tak powagę odejmuje im infantylny styl opisywania przeróżnych sposobów na rozprawianie się z bałaganem. Jeśli chcesz wyrzucić t-shirt, pogłaszcz go i podziękuj za to, że tak dobrze Tobie służył. Próbowałam i poczułam, jakby ktoś sobie robił ze mnie żart. Bo ile osób – czytelników „Magii…” – głaszcze swoje koszule w tym samym momencie co ja?
4. Dla metody pozbywania się bibelotów i pamiątek – ubrania mam za sobą, bo wyznaczyłam sobie cel, by w mojej szafie była większa przestrzeń i wreszcie wleciało do niej powietrze. Z pamiątkami nadal nie potrafię sobie poradzić. I ktoś powie, że krytykuję Konmari nie zastosowawszy się do wszystkich jej przykazań. A ja odpowiem: tak, to prawda, to mój słaby punkt, za który nie potrafię się wziąć. Propozycja Marie jest sensowna, nie należy krępować się sentymentami przy wyrzucaniu tysięcy zdjęć z przeszłości. Wspomnienia powinniśmy mieć w głowie. Cóż mi pozostaje, jak tylko liczyć na wewnętrzną przemianę może za kilka lat.
5. Dla ładnej okładki – muszę przyznać, że wydawnictwo Muza wyjątkowo postarało się o dobrą oprawę graficzną i projekt polskiego wydania jest moim zdaniem lepszy od innych. Zainspirowana efektem pracy grupy & Visual sama stworzyłam podobny kolaż na potrzeby bloga.
Dla porównania dwie okładki książki „Magia sprzątania”: polskiego i zagranicznego wydania.
6. Bo wszyscy czytają – to prawda, kogo nie spotkam, chwali się, że przeczytał dzieło Marie Kondo albo ma zamiar przeczytać. Chyba Gwiazdor miał magiczny pomysł na prezent…
7. Bo jest w Biedronce – magia!
8. Bo jest w Lidlu – Punkt 7 i 8 świadczą choćby o tym, w jaki sposób i jaka literatura wkracza do marketów. Nie chcę oceniać, że tylko popularna i że nie warto przez to po nią sięgać. Warto, jeśli to ma kogoś przybliżyć do samoświadomości i częstszego sięgania po książki.
10. Żeby wiedzieć, dlaczego nie warto czytać – dla empirystów przeczytanie to jedyny sposób, aby się przekonać, czy było warto. Jeśli więc cenisz sobie własne doświadczenie najwyżej – czytaj!
11. Żeby wyrobić swoje własne zdanie – ile blogów, tyle opinii. Ile kolorowych magazynów i programów śniadaniowych, tyle o tym rozmów i słów padających z czyichś ust. Miej swoje zdanie, czytaj!
12. Żeby się zastanawiać, co to znaczy dobra literatura – poradnik nie jest literaturą piękną i trudno czepiać się o styl czy formę. Jednak ostatnimi czasy to poradniki właśnie – obok kryminałów – są najczęściej czytanymi książkami. Nie mam na to danych statystycznych, ale z łatwością można to zaobserwować idąc do księgarni i obserwując półkę z najlepiej sprzedającymi się tytułami. Uważam więc, że nawet poradnik powinien być napisany dobrze, żeby nie zaniżać poziomu intelektualnego społeczeństwa. Czy „Magia…” jest? Oceńcie sami.
13. Żeby się zmotywować to wyrzucenia połowy szafy – co bym nie mówiła o „Magii sprzątania”, skłoniła mnie ona do wyczyszczenia mojej szafy. Wyrzuciłam ubrania w jedno miejsce i szukałam emocji, które te ubrania miały we mnie wywoływać. W ten sposób pozbyłam się 70 procent mojej garderoby! Może styl nieco infantylny, ale liczy się skutek.
14. Żeby mieć o czym pisać – ja mam, bo to już mój drugi wpis o autorce „Magii sprzątania”. Temat jest cały czas żywy w mojej głowie, bo skuteczność metody zaskakuje, a styl nadal niemój. I mam dylemat, o którym śmiem pisać.
15. Dla wypromowania własnej, lepszej teorii – sprzątanie wydaje się być odwieczną bolączką domowych gospodyń i gospodarzy (jak mniemam po popularności tego tytułu). Czemu więc nie opatentować innego, typowo polskiego lub nawet środkowoeuropejskiego sposobu na domowe porządki? Może bardziej się z tym zidentyfikuję jako zjadacz pierogów i szneki z glancem. Ktoś coś?
16. Żeby się rozluźnić, tak jak ubrania rozluźniają się w towarzystwie innych, podobnych ubrań – czytanie kształci, czytanie może też wpływać na wieczorny relaks. Weź do ręki „Magię…” i magicznie oddaj się w objęcia Morfeusza.
17. Żeby poznać kolejność sprzątania w domu z góry narzuconą przez kogoś, kto WIE – a Konmari wie najlepiej, przynajmniej tylu już jej zawierzyło.
18. Żeby nauczyć się rozmawiać z przedmiotami – patrz punkt nr 3.
19. Jeśli nie masz co zrobić z kilkoma wieczorami – może tak być, że nie masz nic lepszego do czytania, ba, nic lepszego do roboty, a rozpakowana od Gwiazdora książka „Magia sprzątania” łypie okiem w kształcie wieszaka. Mówi do Ciebie, choć jeszcze o tym nie wiesz, że z przedmiotami rozmawiać można. Ale coś sprawia, że po nią sięgasz, i oczekujesz, że Twoje życie się zaraz odmieni. Być może…
Te 19 powodów – wszystkie razem lub choćby jeden z nich – może Cię przekonać do sięgnięcia po dzieło życia Konmari.
A teraz rewelacja. Jeśli już jesteś wiernym fanem lub fanką japońskiej autorki, nastaw się na przypływ adrenaliny do krwi. 5 stycznia ukazała się nowa książka pod tytułem „Spark joy. An Illustrated Master Class on the Art of Organizing and Tidying up” w ramach wydawnictwa Zen Philosophy. Książka ukazała się na rynku amerykańskim, ale lada dzień można spodziewać się jej polskiego wydania. Nowością w porównaniu z „Magią sprzątania” są zabawne, acz proste ilustracje obrazujące metody porządkowania i układania wszystkiego, o czym tylko pomyślisz, że masz w domu.
Coś mi mówi, że dzięki rysunkom Konmari zyska jeszcze szerszą rzeszę fanów.
Mam tylko 19 punktów. Może dopiszesz dwudziesty?
2 komentarze
Ja przeczytałam i Kondo wskazała mi kierunek. Glogaza niestety nudzi, tak samo zresztą odbieram jej blog. Robi na mnie wrażenie infantylnej nastolatki. Ale to moja opinia i nikt się ze mną zgadzać nie musi.
3 lipca 2017 at 2:34 PMPrzeczytałam kilka recenzji „Magii sprzątania” i KAŻDA, ale to bez wyjątku piętnuje to co Kondo nazywa podziękowaniem przedmiotowi. Nie rozumiem tego, przecież to przenośnia! Ja sama wywalając jakiś ciuch mruczę gdzieś w głowie” dobra, ciebie już nie chcę, bo jesteś sprana ale służyłaś mi dobrze” czy coś ogólnie w tym rodzaju…Dziwi mnie dosłowne odbieranie tego przekazu.
Oczywiście można też przeczytać, po cichu uznać, że Kondo ma rację w wielu sprawach ale głośno obśmiewać i szydzić bo przecież już kilkanaście osób tak zrobiło( nie mówię o Twoim wpisie konkretnie ale takie mam ogólne wrażenie po przeczytaniu wielu recenzji – szczególnie na minimalistycznych blogach). Niczego nie należy zresztą w poradnikach tego typu traktować dosłownie, to raczej wskazówki mniej lub bardziej szczegółowe, mniej lub bardziej dla nas przydatne.
Porady typu: „podziękuj ubraniu, że Ci dobrze służyło” w moim mniemaniu są zabawne, serio śmiałam się, jak czytałam tę książkę, co na to poradzę. Wiem, że można to robić w myślach, że Japończycy mają inną mentalność, że można traktować to jako przenośnie i wreszcie dobry temat do dyskusji i interpretacji. Mi książka – owszem – otworzyła oczy na wiele tematów związanych z porządkami w domu, jednak momentami wydawała się infantylna. I tyle 🙂
3 lipca 2017 at 2:45 PM