Wyschnięta, poparzona skóra, podrażnienia i zaczerwienienia – słoneczne lato daje naszym komórkom nieźle w kość. Nawet jeśli nie wystawiam się na słońce codziennie, czuję, że po urlopie moja skóra potrzebuje wyjątkowego odżywienia i nawilżenia. Jak to zrobić, by przy okazji nie nakarmić się sztucznymi składnikami?
Na rynku jest sporo gotowych kosmetyków regenerujących suchą skórę po poparzeniach. Sera do twarzy z witaminami, balsamy z d-panthenolem, żele łagodzące z aloesem – można w nich wybierać i przebierać do woli, dostając oczopląsu wśród kolorowych, plastikowych butelek i tubek. Ja z żadnych z nich nie korzystam, bo – jeśli dobrze mnie znacie, to wiecie, że – jestem amatorką kosmetycznego DIY i wolę z naturalnych surowców zrobić bombę witaminową dla mojej skóry, a przy okazji pomieszać sobie w rondelku, powstrząsać buteleczkami, a potem cieszyć się tym całym dobrem na mojej skórze. Też tak macie?
Moje motywacje do robienia własnych kosmetyków:
- Kontrola składu – wybieram bezpieczne, naturalne surowce, ze sprawdzonych źródeł, które wiem, że mi służą i nie wywołają alergii. Tu mały disclaimer: nie wszystkie naturalne surowce nie wywołają u Ciebie uczulenia. Najlepiej sprawdzać, które Ci służą, a których unikać. Ja mam wrażliwą skórę i niestety drogeryjne czy apteczne kosmetyki przeznaczone dla alergików nigdy nie przysłużyły się mojej skórze, zawsze były zaczerwienienia i swędzenie. Za to odkąd robię własne specyfiki z prostym składem moja cera tryska życiem i nie pamięta, co to świąd. Dla mnie to ogromna motywacja do mieszania swoich mazideł.
- Kontrola opakowania – kremy, toniki czy sera pakuję do opakowań z odzysku. Mam szklane słoiczki i buteleczki, które dostaję od znajomych. Czyszczę je, wyparzam, suszę i są gotowe na służenie mi po raz kolejny. Z surowców najczęściej wybieram szkło, choć grube, plastikowe pudełeczka też zdarza mi się wykorzystywać.
- Frajda – tu nic nie muszę kontrolować! Odmierzanie, podgrzewanie, mieszanie, układanie i testowanie receptur to całkiem przyzwoite hobby, na które pozwalam sobie raz w miesiącu. Wtedy kuchnia jest moja, a ja mieszam pożywienie dla mojej skóry.
Chcesz wiedzieć, jak stosuję prostotę w pielęgnacji skóry? Tu zawarłam kilka podstawowych kroków.
Dość tego gadania, pora na konkrety. Moim ostatnim dziełem są dwa proste kosmetyki, łatwe w wykonaniu przez każdego. Nie wymagają skomplikowanego sprzętu czy specjalistycznych umiejętności. Wystarczy umieć mieszać i wstrząsać 🙂 No i odmierzać składniki w zlewce (okej, zlewka to specjalistyczny sprzęt, ale możecie to zrobić jakąkolwiek miarką).
Serum regenerujące do twarzy z witaminą A
Składniki na 10 ml serum:
- 5 ml oleju z opuncji figowej
- 3 ml ml oleju jojoba
- 1,4 ml kwasu hialuronowego
- 8 kropli (0,3 ml) witaminy A
W rondelku podgrzewam wodę. Nakładam na niego naczynie do podgrzewania olejów w kąpieli wodnej – może to być również miseczka albo zlewka. Odmierzam oleje i wlewam do pustego naczynia. Podgrzewam oleje do 50 stopni Celsjusza i mieszam, by się połączyły.
Odstawiam rondelek z ognia, pozwalam, by oleje ostygły do 40 stopni. Dodaję witaminę A, cały czas mieszając. Na końcu dolewam kwas hialuronowy i również dokładnie mieszam. Kwas hialuronowy jest substancją na bazie wody, dlatego nie połączy się idealnie z olejami. W serum widoczne będą jego pęcherzyki. Po lekkim ostygnięciu przelewam całość do buteleczki z pipetą (kroplomierzem).
Serum używam na noc. Witamina A zatrzymuje wodę w tkance skórnej, działa regenerująco, szczególnie po wielu sesjach ze słońcem. Olej z opuncji figowej świetnie działa na skórę wokół oczu, nazywa się go naturalnym botoksem. Olej jojoba to jeden z moich ulubionych olejów do pielęgnacji twarzy. Jest lekki, idealny do cery mieszanej, a nawet tłustej. Kwas hialuronowy działa nawilżająco, przyspiesza regenerację naskórka i uelastycznia skórę. Takie serum to niezła bomba!
Tonik regenerujący
Składniki na 30 ml toniku:
- 28 ml hydrolatu kocanki włoskiej
- 1 ml gliceryny roślinnej
- 0,5 g witaminy C
- 4 krople olejku neroli
Wszystkie składniki wlewam do zlewki i dokładnie mieszam, w temperaturze pokojowej. Następnie całość przelewam do buteleczki z atomizerem i dokładnie wstrząsam, jak shakerem z ulubionym koktajlem.
Hydrolat kocanki włoskiej działa łagodząco, wspomaga gojenie, również blizn i ran. Z dodatkiem gliceryny i witaminy C, zadziała odświeżająco i tonizująco. Olejek neroli dodaję dla jego wyjątkowego zapachu, choć można go równie dobrze pominąć. Zamiast hydrolatu kocanki włoskiej polecam też użyć hydrolat różany (łagodzi) albo neroli (wygładza).
Tonik stosuję po umyciu skóry twarzy. Spryskuję się nim i wklepuję opuszkami palców. Następnie nakładam krem domowej roboty (np. z tego przepisu) lub serum regeneracyjne z witaminą A.
Kwas askorbinowy USP mogłam dostać tylko w foliowym woreczku strunowym, ale wszystkie pozostałe surowce występują w szklanych, brązowych buteleczkach. Możecie je kupić w sklepie internetowym ECOSPA, w którym najczęściej zaopatruję się w składniki.
ECOSPA nigdy nie zawiodło mnie jeśli chodzi o formę pakowania swoich surowców. Wszystkie oleje i hydrolaty występują w szklanych opakowaniach, a inne surowce w plastikowych pudełeczkach, które po opróżnieniu można wykorzystać przy robieniu nowych kosmetyków.
Przesyłki od firmy dostarczane są w przyjaznej środowisku formie: buteleczki owinięte są w kartonowe zabezpieczenia, a sam karton wypełniony papierem, a nie – jak to często bywa – folią.
Te dwa kosmetyki są teraz częścią mojej codziennej rutyny pielęgnacyjnej. Są przyjemne w aplikacji, fajnie się wchłaniają, a satysfakcja z wytworzenia ich własnoręcznie jest ogromna. Moja skóra może się spokojnie regenerować w trakcie odpoczynku.
Jestem ciekawa, czy Wy też robicie własne specyfiki do pielęgnacji. Jeśli tak, to jakie? Koniecznie napiszcie w komentarzu.
1 Comment
W jaki sposob kontrolujesz temperature skladnikow? jedyne urzadzenie, ktore mi przychodzi do glowy to termomix ale boje sie, ze go zniszcze, bo nie da sie domyc pozniej.
30 stycznia 2020 at 9:25 AM