Kolejny miesiąc 2017 roku się skończył. I co z tego? – mogłabym pomyśleć, bo nawet nie zauważyłam, że już po. Czas leci jak oszalały, a ja nawet nie mam kiedy przysiąść, by częściej napisać tekst na bloga. Prawda jest taka, że październik (i wrzesień zresztą też) był u mnie zaprzeczeniem slow life, bo ledwie pamiętam, jak się nazywam. Ale od początku.
Po pierwsze: Cieszyn
W poprzednim wpisie zdałam dość szczegółową relację, jak wyglądała konferencja pod tytułem Dizajn w przestrzeni publicznej, oczywiście zapraszam do lektury. Jednak dziś zmontowałam jeszcze filmik, którym chyba można nazwać moim pierwszym vlogiem na YouTubie! Przymierzałam się od jakiegoś czasu do publikowania treści na tej platformie, kto wie, być może znajdę jeszcze i na to miejsce. Szczerze uważam, że filmów o zero waste po polsku jest nadal bardzo mało. Nie wiem, czy to wynika ze zbyt małej niszy związanej z tym tematem, czy też z niskim zapotrzebowaniem na takie treści – ale chyba niekoniecznie. Postaram się więc przyłożyć i opublikować więcej vlogów w najbliższym czasie. Jeśli coś Was szczególnie interesuje, koniecznie dajcie mi o tym znać w komentarzu – tutaj albo na YouTubie.
Po drugie: Kraków
Kilka dni po powrocie z Cieszyna miałam zaplanowane spotkanie autorskie w Krakowie. Gościła mnie Kawiarnia Literacka, a rozmowę poprowadziła przemiła Ola Sowa. Spotkanie uznaję za udane nie tylko ze względu na całkiem przyzwoitą frekwencję i ciekawe pytania od uczestników, ale również dlatego, że miałam okazję:
- spotkać się z Olą Niewczas (założycielką grupy Zero Waste Polska i prezeską Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste)
- wypić piwo z Asią vel Ryfką, autorką bloga Szafa Sztywniary (Disclaimer: wcale nie jest sztywna! Wręcz przeciwnie!)
- wreszcie się poznać z Anią Mularczyk-Meyer, autorką Prostego Bloga i pierwszych polskich książek o minimalizmie, którymi się inspirowałam w trakcie zakładania mojego bloga („Minimalizm po polsku” i „Minimalizm dla zaawansowanych”).
Z Anią spotkałyśmy się na pyszną kawę w Cafe Botanica na Brackiej, a rozmowom nie byłoby końca, gdyby nie fakt zbliżającej się godziny odjazdu mojego pociągu. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja na kolejne pogaduchy.
Po trzecie: Poznań
W moim mieście też się dzieje, a jeśli tak, to trzeba korzystać i uczestniczyć. Już kolejny raz Międzynarodowe Targi Poznańskie gościły ENVICON, czyli Międzynarodowy Kongres Ochrony Środowiska, z kilkoma modułami tematycznymi dotyczącymi m.in. odpadów, gospodarki wodnej i odnawialnych źródeł energii. Pośród nich znalazła się sesja Gospodarka o Obiegu Zamkniętym – nie tylko odpady, prowadzona przez Piotra Barczaka z European Environmental Bureau. Było mi bardzo miło uczestniczyć w panelu dyskusyjnym o tym, jak do GOZ (czyli poniekąd zero waste) przekonać konsumentów.
Z całej sesji najbardziej w pamięć zapadła mi uwaga Tomasza Wojciechowskiego z IGOZ, że dyskusje o zero waste powinny być przeniesione na konferencje dotyczące gospodarki, gdzie kontakt ekspertów środowiskowych z przedsiębiorcami być może odniósłby najlepszy skutek. Kolejni prelegenci tylko utwierdzali nas w przekonaniu, że taka sytuacja rzeczywiście powinna mieć miejsce.
Pan Łukasz Sosnowski obecny z ramienia Ministerstwa Rozwoju przekazał światełko nadziei, że rząd myśli i chce wdrażać GOZ wydawałoby się w kompleksowym stopniu w stosunku do tego, co jest teraz. Natomiast stwierdzenie, że „nie wiadomo, o co chodzi w zero waste, o redukcję w zasadzie których śmieci i czy tak zupełnie? a jeśli to możliwe, to on nie rozumie, w jaki sposób” zbiło mnie z tropu i żałowałam, że Pana Sosnowskiego zabrakło na późniejszym panelu, w którym brałam udział. Liczyłam na to, że kongres poszerzy nie tylko moje horyzonty.
Po czwarte: … Poznań 🙂
Z okazji wystawy Fridy przyjeżdżają do nas same osobistości. Obok byłej Pani Prezydentowej na mieście można było spotkać Kasię, autorkę bloga Droga do Minimalizmu, który czytam od bardzo dawna. Nasza schadzka była jednak nieprzypadkowa. Od jakiegoś miesiąca umawiałyśmy się na kawę lub piwo i w końcu się udało! Zjedliśmy razem hiszpańskie tapasy, a potem powędrowaliśmy na dobre piwo rzemieślnicze do jednego z poznańskich pubów. Takich spotkań mogłoby być więcej. Ale być może wtedy nie mogłabym ich wliczyć do #12niecodziennych 🙂
Po piąte: wywiady
Było kilka, które warto wspomnieć:
- rozmowa dla HAmag, która niedawno ukazała się na ich portalu
- wywiad dla Claudii do listopadowego wydania
- wywiad dla PANI, fragment znajduje się już w listopadowym numerze
- rozmowa z Pawłem Drozdem w Trójce
- nagranie dla poznańskiej telewizji WTK
…i pewnie kilka innych, których już mogę nie pamiętać.
Po szóste: Amsterdam
Holandię odwiedzałam służbowo, ale wyrwałam się na chwilę do centrum, żeby pospacerować między kanałami i urokliwymi kamienicami. Wpadło mi w oko kilka rzeczy:
- second handy stylizowane na sklepy butikowe wydają się być całkiem popularne – jedna z milszych napotkanych przeze mnie nazw to „Preloved must haves” – prawda, że kupowalibyście tutaj?
- warsztaty – miejsca napraw rowerów i innych sprzętów za darmo lub za symboliczną opłatą, co niemal na każdym rogu!
- sklep Lush z kosmetykami dostępnymi bez opakowania, z którego ciężko było mi się wydostać!
O Lush czuję, że powstanie jeszcze kolejny wpis, bo mam sporo przemyśleń na temat kosmetyków tej marki. Teraz zostawię Was tylko z migawką z ich amsterdamskiej drogerii, wyglądającej nie inaczej niż jak sklep z cukierkami.
Jak widzicie, październik nie pozwolił mi odpocząć. Połowę dni byłam poza domem, przemierzyłam tysiące kilometrów różnymi środkami transportu, choć głównie pociągiem. I wiecie co? Ja nie jestem stworzona do siedzenia na tyłku i kontemplowania nicnierobienia. Podoba mi się działanie, podróżowanie, spotkania z ciekawymi ludźmi. Tylko czasem warto zwolnić, żeby docenić to, co się ma na co dzień.
Po tak intensywnym początku jesieni nie pozostaje mi nic innego jak zakopać się pod kocem i z książką w dłoni spędzić listopad.
A jakie Wy macie plany na listopad?
10 komentarzy
Racja, może mało slow ale w słusznej sprawie!:) miło było Cie zobaczyć i posłuchać w Krakowie.
Co do Lusha, to bardzo jestem ciekawa Twych przemyśleń… z jednej strony mozna kupować do swoich pojemników, nietestowane na zwierzętach i promujące się na bioekovegan ale z drugiej strony… duzo plastikowych opakowań i niezbyt rewelacyjne składy większości kosmetyków…
1 listopada 2017 at 1:01 PMtrash is for tossers ostatnio zamieściła srogą krytykę Lusha u siebie na stronie 🙂
To chyba już nie muszę pisać swojego wpisu 😀 Chętnie zajrzę do TIFS, uwielbiam Laurę Singer! Co do Lusha, myślę podobnie do Ciebie, są plusy i minusy. Zobaczymy, czego wyjdzie więcej 😉
1 listopada 2017 at 4:14 PMNie wiem czy pisała o tym na stronie, ale na pewno jest wpis na facebookowej stronie TIFT 😉 bardzo ciekawy zresztą!
1 listopada 2017 at 7:29 PMAch, mnie również było się spotkać w Krakowie <3
1 listopada 2017 at 4:18 PMDla mnie Lush to wielkie rozczarowanie…
7 listopada 2017 at 6:48 PMDlaczego rozczarowanie?
13 listopada 2017 at 2:02 PMChciałam doprecyzować, że ja piłam soczek, jak na porządną sztywniarę przystało! 😉
4 listopada 2017 at 7:26 PMCzekam na wpis o Lushu, bo z tego, co widziałam na Twoich Stories, ten sklep to jakieś szaleństwo totalne.
Soczek, ale poszłaś z nami do pubu 😉 Tak, Lush to istne przegięcie kosmetyczne, muszę się zabrać za ten wpis! Tylko najpierw przetestuję te magiczne środki, które u nich kupiłam 😉
5 listopada 2017 at 10:17 PMRzeczywiście masz ostatnio szalony czas, ale to zrozumiałe – masz ważną misję 🙂 Mam nadzieję, że „nadrobisz” bycie slow w listopadzie. Życzę Ci jak najwięcej chwil z rodzinką i książką pod kocykiem!
13 listopada 2017 at 7:37 AMPowoli nadrabiam. Już lubię ten mój listopad :))) Dzięki Kasiu!
13 listopada 2017 at 1:32 PM