Właśnie wróciłam z urlopu. Moje wczesno-letnie wakacje mam już zaliczone. Żeby pojechać nad morze wcale nie musiałam kupować najnowszych gadżetów. Kilka t-shirtów jako uzupełnienie przetrzebionej wiosennymi porządkami szafy i strój kąpielowy w zupełności wystarczyły. A potem był już tylko piasek, fale i kilometry wolnej przestrzeni.
Wakacje z dziećmi to wypoczynek dość specyficzny. Z jednej strony zawsze się cieszę, że mogę spędzić więcej czasu z najbliższymi, z drugiej wiem, że nie do końca wypocznę. Nic dziwnego, skoro dzieci nadal wymagają moderowania zabawy, pomocy w wielu czynnościach, zapewnienia opieki i bezpieczeństwa. Mimo tego całego wysiłku, który trzeba włożyć w zorganizowanie i przetrwanie – że się w sposób skrajny wyrażę – wyjazdu, po stokroć warto! Dlaczego? Podam choćby jeden powód, na który wpadłam całkiem niedawno.
Wydawałoby się, że jedziesz po relaks i będziesz się byczyć na plaży. Jednak dostajesz o wiele więcej! Jadąc w podróż z dziećmi możesz oderwać się od codziennych zajęć wymyślając nowe zabawy, dzięki którym wszyscy spędzicie czas z wypiekami na twarzy.
5 (niemal) bezkosztowych zabaw na świeżym powietrzu
1. Wyprawa pod namiot
Odkąd mamy dzieci, nie wyobrażałam sobie z nimi wyprawy pod namiot. Przeraża mnie ilość czynności, które przy nich trzeba codziennie wykonywać w warunkach domowych i przeniesienie ich do warunków polowych. Staram się jednak poszerzać horyzonty i wychodzić poza własną strefę komfortu. Za cel tego lata stawiam sobie zabrać dzieci (lub przynajmniej jedno z nich) pod namiot i spędzić razem noc w miejscu oddalonym od domu. Marzy mi się mikrowyprawa nad jezioro albo do lasu, z plecakami i śpiworem, z butlą gazową i metalową menażką. Marzy mi się namiot z prawdziwego zdarzenia z dwoma sypialniami i otwieranym przedsionkiem, którego nie mam, ale chętnie pożyczę. Marzy mi się obserwowanie nocą gwiazd w miejscu z dala od miejskiego zgiełku. Chcę przeżyć przygodę, nawet jeśli miałby to być ogródek u dziadków czy pobliski park. Czemu nie?
Dla kogo: dla każdej osoby żądnej przygód (jeśli myślisz, że małe dzieci to problem – weź za przykład mojego kolegę, Piotra, który jeździ z dwójką maluchów pod namiot od ich pierwszych miesięcy życia).
Co daje: dreszczyk emocji, integrację rodziny, nowe przeżycia
Koszt: jeśli masz namiot – koszty przejazdu + spakowanego jedzenia
2. Spacer w poszukiwaniu śladów
Będąc w mieście albo w trakcie podróży spraw sobie i dzieciom trochę frajdy i zorganizuj wyprawę poszukiwacza. Możecie szukać śladów zwierząt, np. rozrytej przez dziki trawy na polanie albo ptasich piór zostawionych między drzewami. Spróbujcie policzyć, ile dostrzeżecie znaków obecności zwierząt i zapisujcie spostrzeżenia w zeszycie. Potem w domu możecie wszystkie ślady przeanalizować i wypisać wszystkie zwierzęta, do których mogły one należeć.
Dla kogo: dla rodziców nawet ponadrocznych maluchów
Co daje: dreszczyk emocji, integrację rodziny, radość z odkrywania, nową wiedzę
Koszt: zerowy
3. Budowanie szałasu
Proste konstrukcje z patyków czy liści są w zakresie możliwości każdej rodziny. Wystarczy dobrze poszukać patyków, znaleźć odpowiednie miejsce na postawienie bazy i rozpocząć stawianie szałasu. Będąc w lesie masz najwięcej możliwości na znalezienie odpowiednich materiałów, ale z powodzeniem można budować bazę w każdym innym miejscu. Użyj koca i krzeseł, jeśli bawisz się w domu. Kocem możesz też przykryć prosty szkielet z gałęzi zbudowany na działce. Możliwości jest wiele, wystarczy popracować wyobraźnią.
Dla kogo: świetna zabawa dla rodziców trochę starszych dzieci (3+)
Co daje: przygodę, naukę konstrukcji, ciekawe wyzwanie, bazę dla zabawek
Koszt: zerowy
4. Budowanie zatoczek i zamków
Nie znam dziecka, które nie lubiłoby wykopywać dołów w piasku i zalewać ich morską wodą. No nie znam. Jeśli znasz, koniecznie mi o tym donieś, a ja zrewiduję mój światopogląd. Moje dzieci, nawet to najmłodsze (15 miesięcy) już posługują się łopatką, wiedzą, do czego służą grabki i jak nabrać wody do wiaderka. Możesz mieć wypasiony zestaw plażowy w eleganckiej plastikowej torebce (znajomi z Wrocławia taki ze sobą przywieźli i chwalili), a możesz wykorzystać też sprzęt z poprzednich lat, który – o ile w dobrym stanie – nada się do zbudowania niejednej fortecy (to nasz przypadek, stare wiaderko bez dziur sprawdziło się bez zarzutów).
Dla kogo: zabawa w piasku jest uniwersalna jeśli chodzi o wiek, nawet najmłodsi lubią eksperymentować z drobnymi ziarenkami przesypującymi się przez palce
Co daje: najmłodszym – doznania sensoryczne, koordynację ruchów przy użyciu zabawek plażowych. Starszym – zabawę w ruchu, pobudzenie kreatywności, również pobudzenie sensoryczne wodą i piaskiem.
Koszt: od zera do tylu złotych, ile zainwestujesz w wiaderko i łopatkę
5. Analogowe Angry Birds, czyli proca
Kto nigdy nie grał w ptaszki, ręka do góry. Gdy odkryłam tę grę u znajomego na pierwszym smartfonie, nie mogłam uwierzyć, że z pozoru banalna gierka może mnie pochłonąć na długie godziny. Nie wiedziałam też, że niecelne trafienia mogą mnie tak frustrować, jak żadne inne porównywalne w moim poważnym życiu dorosłego (by się zdawało) człowieka. Ptaszki uzależniają bez dwóch zdań. Nie dawaj więc dziecku bawić się telefonem. Razem zbudujcie prawdziwą procę i strzelajcie do oddalonego o kilka(naście?) metrów celu. Wystarczy znaleźć odpowiedni patyk zakończony w kształcie litery V i elastyczną gumkę. Po instrukcję możesz zajrzeć tu, skąd pochodzi zdjęcie poniżej.
Jeśli chcesz się odstresować i sam(a) podłubać w drewnie, znajdź dobrą gałązkę, weź scyzoryk do ręki i twórz!
Dla kogo: dla dzieci trochę starszych, powyżej 4 roku życia
Co daje: rozwija koordynację ręka-oko, umiejętność trafiania w cel, świetną zabawę
Koszt: zero złotych zero groszy (chyba że potrzebujesz scyzoryk do rzezania drewna).
Uff! Aż się spociłam od emocji, które we mnie wywołują te wszystkie propozycje. Zabawa z dziećmi naprawdę nie wymaga wiele. Wystarczy odrobina chęci, by inicjatywa rodzica stała się świetnym sposobem na wspólne spędzenie czasu. Bardzo bym chciała spędzać więcej czasu na zabawach z dziećmi pod chmurką, wśród leśnych kniei i plażowych zatoczek. Ale wiem, że za drzwiami domu mam miejski park, w którym też może się kryć przygoda. Wystarczy przełamać schemat i odważyć się spojrzeć szerzej niż w ekran komputera.
Escape.
Jeśli masz jeszcze jakieś propozycje na pełne emocji zabawy na świeżym powietrzu, daj o tym znać w komentarzu.
Będzie mi miło, jeśli podzielisz się tym wpisem wśród znajomych.
Może się okazać, że klikając w któryś z zamieszczonych w tekście linków dostanę małą prowizję, podobnie jeśli zechcesz coś z wybranych produktów kupić. Zrób to jednak tylko wtedy, gdy tego naprawdę potrzebujesz.
7 komentarzy
Podnoszę rękę w górę – nigdy nie grałam w ptaszki.
5 lipca 2016 at 10:13 AMFajne pomysły na zabawy – a pamiętasz podchody? Kiedyś grałam w to na obozie harcerskim, pamiętam, że szukało się strzałek i innych znaków na ziemi, potem robiło się jakieś zadania itd.
Dla starszych dzieci ciekawą zabawą połączoną z nauką może być bieganie na orientację. Gdy byłam dzieckiem i nastolatką to jeździłam na zawody, poza tym sama byłam współorganizatorem takich zawodów szkoleniowych. Można by je dostosować do własnej przestrzeni, tzn. znaleźć mapę w dobrej skali, np. 1:10 000, skserować w kolorze, zrobić krótką trasę na mapie, a w terenie poumieszczać znaki, a potem przejść się z dziećmi czytając razem mapę, np. tu jest ścieżka, tu będziemy mijać linię wysokiego napięcia, tu jest pomnik, kamień. i wcale nie trzeba biegać, wystarczy spacer.
Podchody są świetne, spokojnie mogą być punktem nr 6 na liście. Uwielbiam się w to sama bawić, koniecznie muszę zorganizować taką grę dla dzieciaków.
5 lipca 2016 at 10:20 AMa ja zabawy na dworze polecam i odprawiam nie tylko latem. Bo przeciez latem to najłatwiej coś na dworze zrobić dzieckiem, zresztą wychodzę z założenia, że patyk, troche kamyków i woda często da dziecku dużo większą frajdę niż nowoczesne zabawki.
5 lipca 2016 at 10:25 AMLubię takie podejście. Z moimi dziećmi też mam takie obserwacje. Najlepiej wyjechać gdzieś z dala od cywilizacji i bawić się na łonie natury tym, co się znajdzie.
5 lipca 2016 at 10:27 AMCo do kopania dołów i zalewania ich morską wodą, to może nie wiesz, jak jak nie za daleko wykopie się dół od brzegu to znajdzie się tam wodę. To tak jak ze studnią. To zawsze dla mnie była frajda dokopać się do tej morskiej wody;) W Helu gdzie mieszkałam w zatoce pływają cierniki – takie małe rybki, łapaliśmy je i wrzucaliśmy do tych swoich basenów wodnych. Można też wykopać dół i zakopać sobie nogi – zrobić syreni ogon i wiele innych możliwości:) To taki zestaw z moich dziecięcych zabaw.
Jeżeli chodzi o spacery po lesie, to można też dzieciom pokazać różne rośliny, mchy, porosty i nieco o nich poopowiadać. Pooglądać drzewa, spróbować nazwać ich jak najwięcej. A może stworzyć zielnik z polnych kwiatów? Pamiętam, że jako dziecko robiło się takie rzeczy i teraz często, gdy biegam po lesie potrafię się zatrzymać przyjrzeć roślinności i próbuję sobie przypomnieć różne nazwy. Tak też byłam na spacerze z koleżanką i jej córką (mojego męża chrześnicą) i pokazywałam jej to co pamiętam i 8latka była zachwycona, tak wiele nie wiedziała, a teraz mam nadzieję będzie już pamiętać.
Będąc na wsi u dziadków miałam ogromną swobodę i wraz z rodzeństwem dostaliśmy swój kawałek ziemi za stodołą, który mogliśmy do woli przekopywać. Zrobiłyśmy sobie z siostrami ogródek i przesadzałyśmy tam różne polne kwiaty a nawet chwasty.
Z drugiej strony domu rosło sporo krzaków z czerwoną porzeczką. Do tych krzaków można było wejść (by pewnie łatwiej się zbierało owoce), a my jako dzieciaki bawiliśmy się, że to są nasze „biura”, podczas zabaw w policjantów czy innych.
Na wsi/na łące plotłam wianki, robiłam bukiety z kwiatów, które później dawałam czy to mamie czy babci i zawsze wsadzały je do szklanki na te kilka kolejnych dni:) A ja miałam ogromną radochę.
Myślę, że takich darmowych zabaw jest o wiele wiele więcej, tylko ogranicza nas wyobraźnia. I niestety elektronika, gry w telefonach, gry na komputerach. Jak byłam dzieckiem to każdą wolną chwilę spędzałam na dworze. Dalej próbuję jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzu, ale widzę, że dzieciaki szybciej się nudzą.
Na działce u moich rodziców wisi hamak. Każde dziecko lubi na hamaku poleżeć i się trochę pobujać. A ja wymyśliłam pewną zabawę na hamaku z 4 letnią córką mojej kuzynki. Hamak zamienił się w statek na szalejącym morzu. Leżałyśmy na hamaku we dwie, oczywiście młoda była kapitanem a ja robiłam „sztorm” bujając hamakiem na różne strony. Była zachwycona i mi też taka zabawa sprawiła wiele radości:) Do zwykłych codziennych rzeczy trzeba dodać trochę historii czasami magii i zainteresować dziecko:)
28 sierpnia 2016 at 10:34 AMOczywiście masz rację, Bogusiu, że tych zabaw jest o wiele więcej! Kopanie dołków na plaży to było jedno z moich ulubionych nadmorskich zajęć. Plus szukanie muszelek i bursztynów, a potem ozdabianie nimi zamków z piasku.
28 sierpnia 2016 at 11:20 AMJak byłam mała, miałam swoją „bazę” na dachu małego budynku, który znajdował się w końcu ogrodu moich rodziców. Był zasłonięty drzewami, więc mogłam się cieszyć z niczym nie zakłóconej prywatności. Lubiłam też chować się na strychu i stamtąd mieć punkt dowodzenia nad całą ulicą. Lubię wspominać te czasy, bo rzeczywiście były pełne magii 🙂
Również lubię wspominać, ale lubię też po części do tego wracać teraz jako dorosła, zatrzymać się, popatrzeć, podziwiać przyrodę;)
28 sierpnia 2016 at 7:58 PM