Wiosna i lato są idealne na jedzenie na zewnątrz. Wszystko zielenieje, kwitnie, miłe ciepełko unosi się w powietrzu i aż woła, żebym wyszła na zewnątrz. Biorę rower, pakuję plecak, koc ładuję na bagażnik z tylu i jadę nad jedno z poznańskich jezior. Wypoczynek nad wodą to jedna z lepszych rzeczy, która może się w życiu przytrafić. Co jednak zrobić, by mój piknik był zero waste?
Czy wiesz, że widok wody uspokaja, łagodzi objawy napięcia, agresję, złe samopoczucie? Nichols Wallace, autor książki „Błękitny umysł” udowadnia, że przebywanie nad wodą jest nam szczególnie potrzebne w czasach, gdy wokół nas mamy sporo stresu, a dni spędzamy przed ekranami telefonów i komputerów. Jezioro, morze czy rzeka aktywują większość naszych zmysłów: słyszymy miły szum, czujemy wilgotne, pachnące powietrze, widzimy błękitne fale, a zatem uspokajamy się wielowymiarowo. Poza tym, przebywanie nad wodą wyzwala w nas zachwyt, co również pozwala nam się bardziej cieszyć z życia, wyzwala szczodrość i łagodzi usposobienie.
Ja na piknik nad wodą jestem przygotowana, ale to, co widzę wokół przysparza mnie o palpitacje serca, które złagodzić może tylko widok jeziornych fal, a i o to ciężko. Plastikowe kufle puste walają się po trawie. Papierowe talerzyki unoszone przez wiatr lądują na tafli jeziora niczym małe łabędzie nurkujące nieopodal szuwar. Plastikowe sztućce wystają niczym bolce z kopców piasku usypanych przez dzieci na plaży. Wszystko się „wala” i „fruwa”, bo kosze są już przepełnione i nie mogą przyjąć większej ilości jednorazówek.
Piknik zero waste – jak to zrobić?
Kluczem do nie naśmiecenia w trakcie majówki, jak i każdego innego wyjazdu na piknik jest dobre przygotowanie, tak by nie marnować i nie korzystać z jednorazowych przyborów. Wyjeżdżając z domu zdarza mi się myśleć, że nie jestem głodna i zjem dopiero po powrocie, ale kilka razy złapałam się na tym, że po przejechaniu kilku kilometrów i tak mam na coś chrapkę. Własne napoje to u mnie zupełna podstawa. Do tego, gdy wypad jest na co najmniej dwie godziny, zabieram prowiant, by w miłych okolicznościach przyrody również coś przekąsić. Tak smakuje najlepiej!
Przed wyjazdem na piknik nad jezioro przygotowałam kilka rzeczy.
- Jedzenie do własnych pojemników. Ze śniadania został kawałek omletu, więc jako pierwszy wylądował w pudełku. Na obiad przygotowałam risotto z zielonymi warzywami i pieczarkami, które mieliśmy zjeść po powrocie. Przezornie zapakowałam je w szklany słoik, na wypadek większego głodu. Nie zmarnowało się! Jabłko pokroiłam w ćwiartki i ułożyłam w pudełku. W takiej formie mam gwarancję, że dzieci chętniej po nie sięgną.
- Poza tym warto wziąć wszystko, co opakowania nie wymaga, luzem np. dowolne owoce i warzywa. Dobrym przykładem są banany, pomidory czy ogórki. Spokojnie można je wrzucić do plecaka, byle się w środku nie zgniotły.
- Napoje w bidonach, termosach czy wielorazowych butelkach. Każdemu w końcu zachce się pić. Woda to podstawa, my ją uwielbiamy i pijemy z bidonów, gdy tylko czujemy, że nas suszy. Można też zabrać kawę czy herbatę w termosie albo sok w wielorazowej butli.
- Zawsze mam przy sobie turystyczny kubek. Czasem wolę ciepły napój wypić właśnie z niego.
- Turystyczne sztućce przydają się, gdy bierzesz jedzenie, którego nie zjesz palcami. Omlet braliśmy po prostu w dłonie, ale do risotto łyżki i widelce były już potrzebne. Nie pakowałam talerzy, bo można pałaszować wprost ze słoika i szklanego pojemnika …po omlecie.
- Stalowa rurka jest zawsze w moim plecaku, lepiej mieć niż nie mieć, a to ze względu na zachcianki dzieci. Czasem nie ruszą picia, jeśli nie ma w nim słomki. Wolę być przygotowana.
- Dorzucam serwetkę, żeby wytrzeć ręce i usta. Może to być bawełniana chustka, ściereczka kuchenna czy elegancka serwetka, która umili nam wizualnie cały piknik.
Papierowym talerzykom i jednorazowym sztućcom z plastiku jednak mówimy NIE
Nie lubię dźwigać za wiele, szczególnie gdy jadę rowerem, dlatego nie wszystkie opakowania biorę szklane. W podróży przydaje się jednak dobrej jakości pojemnik w tworzywa sztucznego bez BPA albo pudełka ze stali nierdzewnej. Tych ostatnich jednak nie mam, zadowalam się więc plastikiem.
Tak naprawdę na piknik każdy zabiera to, co będzie mu potrzebne. Gdybym chciała się napić wina, wzięłabym korkociąg i kieliszki z grubego szkła. Na mojej wycieczce zabrakło ciasta, ale to marchewkowe z wytłoczyn po soku świetnie się nada.
Desery w słoiczkach to też ciekawa i smaczna opcja. Nasiona chia można w małych słoiczkach zalać mlekiem sojowym, dobrze wymieszać, odstawić na godzinę do lodówki, potem dodać trochę konfitur, zakręcić zakrętkę i zabrać na piknik. Takie desery w jednorazowych, cienkich kubeczkach plastikowych widziałam nad Rusałką, na mojej rowerowej wyprawie. Zamiast je kupować, wolę zrobić swoje.
Co jednak, gdy nasz prowiant nie wystarczy i mamy smaka na grilla? Mój Z. poszedł na sposób. Dobrze wyczyścił szklane pudełko po omlecie i porosił o kiełbasę z rusztu do swojego pojemnika. Sztućce mieliśmy własne, więc śmieci z tego nie było wcale. Papierowym talerzykom i jednorazowym sztućcom z plastiku jednak mówimy NIE.
Proszony grill pełen jednorazówek?
Co zrobić, gdy jesteśmy zaproszeni na grilla przez znajomych, którzy nie są za pan brat z ideą zero waste?
Warto się wcześniej zapoznać z ich pomysłem na posiłek. Jeśli jest jeszcze wcześnie, można wprost poprosić, by przyjęcie odbyło się na wielorazowych naczyniach. Zaoferuj swoją pomoc przy sprzątaniu, a gospodarz będzie bardziej skłonny na to przystać. Z jednorazowych akcesoriów często korzystamy z wygody! Może gdy więcej osób przyniesie swoje naczynia, nie będzie to dla nikogo w szczególności uciążliwe, a wysiłek sprzątania równomiernie się rozłoży.
Gdy jest już za późno na zmianę planów, przynajmniej Ty bądź fair wobec środowiska i własnych zasad. Weź swój talerz i sztućce, wielorazowy kubek z kuchni. Będą dziwnie patrzeć? Nie przejmowałabym się. To Twój sposób na dobry posiłek.
W trakcie przyjęcia pamiętaj, który talerz należy do Ciebie. Dobrze się sprawdzi zasada zastawienia stołu każdym talerzem z innej parafii. To ostatnio nawet modne!
Zamiast napojów w plastikowych butlach, zróbcie więcej soku czy ugotujcie kompot. Postawiony w dzbankach będzie na pewno lepiej wyglądał, świeżo smakował i nie zaszkodzi zdrowiu.
Boisz się, że jedzenie się zmarnuje? Poproś każdego o przyniesienie własnego pojemnika na resztki. Gdy powiesz wprost, do czego planujesz ich użyć, nikt nie będzie się dziwił, tylko (miejmy nadzieję) przystanie na Twój pomysł nieużywania jednorazowej folii.
Grill to często jednorazowe tacki aluminiowe. Na rynku są dostępne wielorazowe tacki ze stali nierdzewnej, kosztują jakieś 30-35 zł. Może warto w coś takiego się zaopatrzyć? Na allegro znalazłam też maty teflonowe do piekarnika i na ruszt. Warto pójść na taki sposób, by zapobiec generowaniu śmieci.
Nic, tylko czerpać przyjemność
Odpowiednie przygotowanie jest ważne, ale najważniejsze to dobrze się bawić. Gdy już nie musisz się martwić potencjalnymi śmieciami, możesz się oddać urokom pięknej pogody i wybornego towarzystwa. Zero waste to tylko tło do całkiem normalnego, bardziej odpowiedzialnego życia.
Jeśli podzielasz mój sposób na spędzanie wolnego czasu, pokaż na zdjęciach, jak Ty się bawisz bez śmieci. Opublikuj zdjęcie na Facebooku lub Instagramie, dodaj #piknikbezśmieci i oznacz mój profil. Pokażmy innym, że MOŻNA.
Jaki jest Twój sposób na udany piknik? Jest w nim miejsce na życie w zgodzie z zero waste?
Chcesz, by inni w podobny sposób spędzali majówkę? Podziel się z nimi tym wpisem 🙂
1 Comment
[…] Organiczam Się i piknik ZW […]
14 czerwca 2018 at 1:59 PM