Nie jestem zadowolona z mojego życia. Nie potrafię wypoczywać. Po weekendzie czuję się wymięta i wykończona. Mnożące się zobowiązania wysysają ze mnie energię, zamiast mi ją dawać. Co więcej, grupa obiektywnych obserwatorów wystawiła mi ocenę -7. MINUS SIEDEM! Czy jest szansa, że ponownie poczuję radość z życia?
Moja refleksja zaczęła się w tym tygodniu, kiedy jako uczestniczka szkolenia miałam opowiedzieć o ostatnich wakacjach, skupiając się na emocjach, które mi w ich trakcie towarzyszyły. Czerwcowy urlop nad Bałtykiem nie był może szczytem marzeń, ale mierząc siły na zamiary skrupulatnie się do niego przygotowaliśmy.
Noclegi na czerwiec rezerwowaliśmy jeszcze w styczniu, by uniknąć pokoi najgorszego sortu i wygórowanych cen. Pakowaliśmy się w miarę spokojny sposób, mając opracowane proste metody zgarniania ubrań z półek i ładowania do walizek. Dojazd nad morze podzieliliśmy na dwa odcinki, tak by odwiedzić jeszcze rodzinę i dać wytchnienie nieznoszącym długich podróży dzieciom. Stało się jednak to, co musiało się stać. Zaskoczyły nas rzeczy, których nie mogliśmy zaplanować. Kiepska pogoda rzutowała na połowę naszego pobytu, podobnie jak pięć dni gorączki mojej córki.
Rodzice małych dzieci zapewne wiedzą, o czym mówię. Z dziećmi najzwyczajniej w świecie nie da się wszystkiego zaplanować. Nawet najperfekcyjniej opracowany harmonogram wyjazdu może popsuć gorsza pogoda. Nawet najlepszy hotel w ciepłym kraju nie zagwarantuje nam zdrowia dzieci przez cały pobyt. Dlatego też – mała rada – nie polecam robienia szczegółowych planów, ponieważ tyle niezależnych od nas rzeczy może obrócić je wniwecz.
Rodzice małych dzieci doskonale wiedzą, o czym mówię. Osoby bezdzietne w trakcie trwania opowieści o moich najdłuższych tegorocznych wakacjach otwierają oczy coraz szerzej, zachodząc w głowę, czemu ja, do jasnej ciasnej, jeżdżę na wakacje.
- Jak można siedzieć w nadmorskim mieszkaniu przez pięć dni i nawet nie wyjść nad morze?
- Po co robić nocleg „tranzytowy” w drodze nad Bałtyk, przecież to raz dwa się jedzie?
- Jak można jechać na urlop w czerwcu, i to nad polskie morze, skoro wiadomo, że pogoda jest bardziej niż niepewna?
Moja opowieść wywołała u słuchaczy szkolenia silne przeżycia. Tak silne, że ocenili moją podróż według wyczytanych ze mnie emocji na – uwaga – minus 7. Tak nisko upadłam. Nie potrafię wypoczywać. Dokonuję beznadziejnych wyborów. Jeżdżę z dziećmi. Mam dzieci.
Relacja z wakacji stała się dla mnie swoistą psychoanalizą. Wstrząsnęła mną i dała sporo do myślenia, co następnym razem powinnam poprawić, by nie czuć zmęczenia po powrocie. Od razu poczułam się w obowiązku, by się z wszystkiego wytłumaczyć. Owszem, dwójka dzieci to zgraja wymagająca wiele uwagi, ale co ważniejszego macie dla mnie, by się temu poświęcić? Połowa urlopu w deszczu nie pozwoliła mi na zdobycie mahoniowej opalenizny, ale dzięki temu złagodniała moja alergia, a cera się ujędrniła. Choroba córki napędziła mi nerwów, ale dzięki niej jesteśmy jako rodzina lepiej przygotowani na nieplanowane zwroty akcji.
Może nie mam idealnego życia i nie pochwalę się zdjęciami z riwiery. Nawet w trudnych momentach wiem jednak, że mam po co i dla kogo żyć, także w deszczowy dzień na poczciwym bałtyckim wybrzeżu. Niech to będzie mój wyraz wdzięczności dla zwykłego-niezwykłego życia, którego jestem reżyserką.
Czy Wy też czasem czujecie się beznadziejnie?
PS
Ocena moich wakacji nastąpiła na szkoleniu z user experience w wyniku zastosowania narzędzia badania satysfakcji użytkowników zwanego „Mapa podróży użytkownika”. Podróż w tym wypadku jest zachowaniem użytkownika w aplikacji/ na stronie internetowej/ w trakcie wykonywania pewnego procesu. Wsłuchując się w emocje użytkownika widzisz, które elementy mu sprawiają radość i ułatwiają życie, a które wywołują negatywne emocje. Dzieląc podróż na etapy sumujesz plusy i minusy i możesz zdefiniować, które punkty styku użytkownika z Twoim produktem lub procesem są dobre, a które trzeba poprawić.
32 komentarze
Bałtyk poza sezonem to piękne miejsce na odpoczynek! Uwielbiam :). I najbardziej lubię z tranzytem – po co się przemęczać? To urlop ma być przecież. A jeszcze dzieci nie mam ;). Z dziećmi to pewnie na 3 razy będę jeździć :D.
1 sierpnia 2016 at 12:53 PMWłaśnie poza sezonem wszystko ma inny wymiar, specyficzny urok. W czerwcu może nie ma już pustek, ale przynajmniej można znaleźć miejsce na plaży i w barze na promenadzie. Jest więcej przestrzeni dla siebie. Lubisz noclegi tranzytowe? Witaj w klubie 🙂
1 sierpnia 2016 at 2:04 PMOd soboty jestesmy nad Bałtykiem. Dzieci 2 i 4 lat. Jeszcze nie leżałem plackiem na plaży nawet 1 minuty. Mamy za sobą gorączkę starszego, gorączkę żony, problemy żołądkowe itp. Jemy gofry i smażone ryby jest cudnie. Nie mam czasu na nude. Lubie takie beznadziejne życie.
1 sierpnia 2016 at 1:54 PMPrzybijam piątkę! Widzę, że jest nas więcej 🙂 Gofry, smaczna rybka, morskie fale – czego chcieć więcej, prawda? Życzę dużo zdrowia i udanej reszty wypoczynku.
1 sierpnia 2016 at 2:02 PMChyba każdy czasem się czuje beznadziejnie. Ja, patrząc na moich znajomych podróżujących i pracujących w najróżniejszych miejscach na świecie, sama postanowiłam wyjechać – praca we Francji, na wakacje. I chwilami nie wiem zupełnie co ja tu robię. Ale to dało mi wiele do myślenia i zrozumiałam, że bardziej niż wielkie podróże i karierę za granicą, cenię sobie chwile i wyjazdy z ludźmi, których kocham. Chyba nie ma co patrzeć na innych, tylko słuchać siebie i żyć tak jak chcemy my 🙂
1 sierpnia 2016 at 3:56 PMChyba masz rację. Samej jest mi ze sobą i moimi wyborami dobrze. Może opinia innych jest niewspółmierna do moich własnych emocji, ale jednak skłania do refleksji. Taki wyjazd jak Twój też może wiele nauczyć. Sama podróżując doszłam do podobnych wniosków.
1 sierpnia 2016 at 4:01 PMWszystko co skłania do refleksji i pozwala lepiej poznać siebie, mimo że czasem jest nam nie na rękę, jest dla nas dobre – to prawda. Już teraz wiem, że mój wyjazd właśnie taki będzie. Ale najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą 🙂
1 sierpnia 2016 at 4:09 PMNiestety towarzyszy mi czasami poczucie beznadziei. Najgorzej, że zazwyczaj jest albo euforia albo beznadzieja właśnie 😉 Próbuję balansować aktywności i odpoczynek, jest coraz lepiej, ale nie mam jeszcze pomysłu na złoty środek. Spodziewam się, że miałabym jeszcze gorszą ocenę… 😉
1 sierpnia 2016 at 9:02 PMTo ciekawe, wiesz może, dlaczego tak się u Ciebie dzieje? U mnie też zdarzają się huśtawki emocji, ale czasem opadają mi ręce i nie chce mi się iść dalej. Tak chyba bywa.
1 sierpnia 2016 at 11:04 PMSpora część tej huśtawki to po prostu kwestia biometru albo hormonów, które się zmieniają w zależności od dnia cyklu 😉 Staram się z nimi walczyć, ale jestem dość podatna na zmiany pogodowe, niestety. Zazdroszczę tym, którzy ich nie odczuwają!
2 sierpnia 2016 at 9:50 AMMoja droga! Co Ty wypisujesz?! 😛
Takie zwykłe życie jest właśnie najpiękniejsze! <3
Nasz pierwszy wyjazd nad morze… Junior miał 3 miesiące. Wiało, Junior się darł. Byliśmy tylko raz na plaży. W trakcie chciałam wracać do domu. Stresowałam się, żeby nie krzyczał za bardzo w nocy. Złościłam się na Oszczędnickiego, że ma jakieś abstrakcyjne plany wypoczynkowe, które nijak się mają do potrzeb naszego dziecka… Ale teraz baaaardzo miło wspominam ten wyjazd 🙂
No i Bałtyk przed i po sezonie – the best! Uwielbiam <3
Btw. czytałaś Pollyanne? 🙂
1 sierpnia 2016 at 10:33 PMNajpiękniejsze, najtrudniejsze? Zdarzają się momenty słabości, o tak.
O ile byliście nad morzem w zeszłym roku, taka pogoda nam też się trafiła w czerwcu. Było deszczowo i wietrznie, a ja z też 3-miesięczną córeczką chodziłyśmy gdzieś bokiem wśród drzew i bloków. Przybijam solidarną piątkę!
Nie czytałam Pollyanny, ale wszystkie części Ani z Zielonego Wzgórza. Dlaczego pytasz? 🙂
1 sierpnia 2016 at 11:08 PMOoo solidarna piątka! 🙂 Tak było – tylko ja raczej siedziałam na balkonie z widokiem na wydmy, ale spacerowałam po promenadzie 🙂
Wydaje mi się, że o ile podczas takiego wyjazdu nie zawsze jest kolorowo, to potem bardzo miło się wspomina 🙂
A Pollyanna szukała wszędzie pozytywów 🙂 i odwracała kota ogonem w takim sensie, że zawsze potrafiła znaleźć dobrą stronę, nawet wydawałoby się najgorszej sytuacji 🙂 I ja też tak mam, moja szklanka jest prawie zawsze do połowy pełna (chyba, że o coś marudzę Oszczędnickiemu, albo jestem głodna :P)
4 sierpnia 2016 at 8:30 PMKasiu, nie martw się – nie warto. Tak musiało być. Wyobraź sobie że tak musiało być, żeby pojawić sie akurat nad morzem kiedy była największa ku temu potrzeba. Mimo tego że nie wypoczywałaś bezpośrednio na plaży już samo powietrze jest zupełnie inne aniżeli w zakorkowanym, dusznym Poznaniu. Potraktuj te wakacje indywidualnie. To były Twoje wakacje, z Twoją rodziną. Teraz dzieci są małe, ale już niedługo będą bardziej niezależne (kąpiele w morzu, turlanie się w piasku, itp), za kilka lat będzie Ci smutno bo dzieci powiedzą że obciachowo jest jechać ze starszymi gdziekolwiek, a za kilkanaście lat same będą wybierać się na takie wyprawy
1 sierpnia 2016 at 10:40 PMSpory w tym wszystkim udział Twojego nastawienia, ale samo to szkolenie podejrzewam – jest zrobione w taki sposób żeby takie emocje wywoływać. Wydaje mi się, że ludzie sami napędzają się w trakcie takich wypadów. Wrzucają zdjęcia na fejsie, istagramie – o jak super było na wakacjach. Tak tylko Ci ludzie – każdy ze swoim komurasem wogóle się do siebie nie odzywają – a później słyszymy – ale mieliśmy super wakacje. Que – give me a break!
My też niedawno zakończyliśmy nasze wakacje nad morzem. Gdybym miał podsumować ostatnie godziny tych wakacji to stwierdziłbym że były do dupy bo trzeci rok z rzędu, na wyprawie oddalonej z dala od domu zawodzi nam samochód. Ale samochód to tylko narzędzie – fakt może i mieliśmy pecha z samochodem, ale wakacje dzięki nam samym można zaliczyć do udanych bo cały ten czas spędziliśmy we własnym towarzystwie. I oto właśnie w tym wszystkim chodzi 🙂 Głowa do góry i do miłego zobaczenia!
Andrzeju, bardzo podniosłeś mnie na duchu, dziękuję! Pewnie to kwestia nastawienia, jasne. I pewnie nawet nie nastawiałam się na słońce, 30 stopni i że będę leżeć do góry brzuchem, bo wiem jak jest z dziećmi. W sumie to taki aktywny odpoczynek od tego, co nieważne, prawda? 🙂
1 sierpnia 2016 at 11:13 PMSmutek mnie ogarnia na myśl, że moje dzieci kiedyś mogą nie chciec już ze mną nigdzie jechać. Wiem, że tak właśnie w pewnym momencie będzie.
Co do auta – mam nadzieję, że udało Ci się naprawić (a może zdobyć nowe?). Bo inaczej kolejna wyprawa pociągiem!
Kochana! Jestem w trakcie lektury książki przybliżającej postawę stoicką. Myślę, że to coś dla Ciebie. Bo tutaj nie chodzi o to, że Twoje wakacje / życie / cokolwiek jest złe, tylko to, że TY je za takie uważasz. Najgorsze, co możemy zrobić, to mieć jakieś oczekiwania, nastawienie się na konkretne odczucia i to nas gubi i czujemy się beznadziejnie. Wiem jednak, o czym piszesz, bo też tak czasem miałam, a nawet miewam nadal (patrz budowa domu), ale wiem, że nic to dobrego nie daje i po prostu uczę się nie mieć oczekiwań. Życie od razu staje się prostsze.
2 sierpnia 2016 at 9:27 AMPrzesyłam jeszcze więcej przytulaków 🙂
A cóż to za książka, jeśli mogę spytać?:)
3 sierpnia 2016 at 11:38 AM„Sztuka życia według stoików” Piotra Stankiewicza. Specyficzna lektura, ale daje do myślenia.
3 sierpnia 2016 at 3:28 PMJejku, fajnie czasami przeczytać, że inni zmagają się z podobnymi historiami 🙂 Znam to wszystko z autopsji. Kto nie ma dzieci, nie zrozumie.
2 sierpnia 2016 at 12:43 PMU mnie jeszcze ostatnio dochodzi zmęczenie materiału… Bycie rodzicem to najwspanialsza rzecz pod słońcem, ale na codzień nie jest łatwo i cukierkowo i uważam, ze temat wart jest poruszenia.
Jak najbardziej, Edyta. Slow parenting chyba nie istnieje 🙂 Choć są tacy, który oczywiście twierdzą inaczej 🙂 Prawdą jest, że jeśli Ty jesteś zmęczona, zmęczeni będą też wszyscy wokół. Trzeba chyba nauczyć się samej wypoczywac na urlopie, znaleźć dobry czas dla siebie samej. Ja miałam jeden spacer nad morze o zachodzie słońca, który mi pomógł odnaleźć równowagę. Tak też może być pięknie 🙂
6 sierpnia 2016 at 10:09 PMTakie beznadziejne życie jest najlepsze!
2 sierpnia 2016 at 1:33 PMTak jak piszesz, z dziećmi nie da się wszystkiego zaplanować, nigdy wyjazd nie będzie perfekcyjny, ale nieperfekcyjnie nie oznacza źle! My jeździmy tez z dzieciakami, córa ma chorobę lokomocyjną, ZAWSZE mamy załadowany samochód po sam dach, po przyjeździe panuje jeden wielki chaos przez parę dni, ale i tak to lubię:)
Ostatnio byliśmy w Bieszczadach pod namiotem z maluchami (2 i 4 lata), nic spektakularnego, i pogoda bardzo kiepska, ale było super!
Pola, Twoja historia jest dla mnie budująca. Właśnie wróciłam z kolejnego wyjazdu i było cudownie. Nauczona lekcją znad morza starałam się zmienić moje nastawienie. I podziałało!
6 sierpnia 2016 at 10:07 PMAle mnie zaskoczylas tym postem, ale fajnie ze piszesz tak autentycznie, podoba mi sie! A co to za szkolenie user experience? Zaciekawilas mnie…
2 sierpnia 2016 at 1:48 PMDzięki, że doceniasz moją szczerość. Byłam na szkoleniu UX for PM, w Warszawie. Polecam!
6 sierpnia 2016 at 10:05 PMWitam. Nieraz mam ochotę powiedzieć, że moje życie jest beznadziejne. Nie mam super fury, nie jeżdżę na wakacje w dalekie podróże. Żyje od miesiąca do miesiąca oszczędzając ile się da, czasem odmawiając sobie różnych rzeczy. Ale to bzdura. Tak naprawdę niczego mi nie brak BO MAM SWOJĄ CUDOWNĄ RODZINKĘ – MĘŻA I CÓRECZKĘ i szczerze nie mam beznadziejnego życia. Pomimo trudności dnia codziennego warto cieszyć się z tego co mamy i nie porównywać się z innymi 🙂
24 sierpnia 2016 at 1:09 PMDziękuję za te jakże wspierające słowa!
24 sierpnia 2016 at 5:54 PMNie ma za co 🙂 Pozdrawiam Cię Serdecznie 🙂 ps. Uwielbiam tu zaglądać.
24 sierpnia 2016 at 6:26 PMFajnie, że jesteś 🙂
25 sierpnia 2016 at 8:27 AMUśmiechnęłam się:) Wszystkie nasze urlopy z dziećmi wspominam z łezką w oku, choć dopiero na zdjęciach widzę te piękne zamglone góry i słoneczną plażę. Doprawdy, byłam tam osobiście? Pewnie walcząca o ostatni oddech na podejściu do schroniska, dociążona niemowlęciem w nosidle lub patrolujaca wybrzeże, czy potomstwo nie wybiera się wpław do Szwecji. Nic dziwnego, że widoków nie pamiętam:) a mąż zdziwiony, że miło wspominam te nasze wyjazdy, bo ” na miejscu wydawałam się raczej niezadowolona”:) Tez nad Bałtyk jechaliśmy poza sezonem i dwa dni-czasowka warta lepszego celu, z pewną pogodą. Ale Bóg raczy wiedzieć, ile jechalibyśmy na przykład do Chorwacji. Urlopu by nie starczyło;)
20 lutego 2017 at 8:56 PMTak, jest nas więcej 🙂 Jestem ciekawa, kiedy to mija. I czy kiedyś uda nam się z mężem wybrać na urlop tylko we dwoje. Próbowaliście?
21 lutego 2017 at 9:07 AMMyślę, że jeszcze mamy za małe dzieci 2 i 5lat. 🙂 Jeśli ktoś zechce z nimi zostać, to przynajmniej na weekend moze się uda w przyszlym roku…
21 lutego 2017 at 9:27 AMU mnie dzieci w bardzo podobnym wieku i szczerze mam nadzieję, że ktoś jednak z nimi zechce zostać, choć na kilka dni 🙂
21 lutego 2017 at 11:02 AM