Czytam ostatnio świetne blogi i koniecznie chcę się nimi z Wami podzielić. Bo czymże jest sieć, jeśli nie wzajemną relacją tych, którzy tu istnieją i mają swoje ciepłe miejsce po drugiej stronie ekranu? Nawet jeśli nie mają facebooka, nie jedzą mięsa czy nie używają w kosmetykach chemii? Tak, tak, internet jest pełen tego typu freaków. To znaczy świat. To znaczy internet=świat (sic!).
Iza Kornet od października pięknie się fotografuje w wegańskich stylizacjach prosto w lumpeksów. I świetnie jej to wychodzi!
Mortycja rozprawia się z istotą weganizmu i tym, czy ktoś, kto jest na wegańskiej dieciemoże się już uważać za weganina. Ciekawa konkluzja, także zajrzyjcie! Sama jem mięso, ale idea weganizmu jest mi bardzo bliska (czy to się kłóci?). Lubię wegańskie kosmetyki, nie lubię wyzyskiwania zwierząt przy produkcji czegokolwiek dla ludzkiej zachcianki. Mortycja wie za to, gdzie mogą się ukrywać zwierzęce dodatki i jak ich można uniknąć.
Jak już mowa o kosmetykach, to kilka wegańskich marek wpadło mi ostatnio w oko. Są wyjątkowe, bo lokalne, polskie, nasze własne. Jedną z nich jest Resibo, których krem do twarzy teraz testuję, ale o tym jeszcze napiszę. Druga to Zielone Laboratorium, gdzie jedyny udział zwierząt to …inspiracja. Poczucie misji połączone ze świetnym pomysłem i humorem do mnie trafia.
Będąc w kosmetykowym flow nie mogę nie wspomnieć o Oldze, która zastanawia się, czym się smarować w trakcie ciąży, żeby nie zwariować, a skóra pozostała gładka jak pupcia rosnącego w nas niemowlaka.
Sama w trakcie pierwszej ciąży używałam oleju migdałowego i masła shea i skóra była pięknie nawilżona i napięta. W drugiej ciąży coś mnie podkusiło, by zastosować kosmetyki apteczne i bach! Zmiany na brzuchu były niestety dość widocznie. Teraz regeneruję się naturalnymi olejami, ćwiczę brzuchy, ograniczam słodycze i liczę na magiczne zniknięcie niechcianych zmian.
Cream of the crop to dziwaczka prostoty, Mo. Żyje bez fejsbuka, bez kolorowej pościeli i bez plastikowychtoreb. Ale tę historię musicie przeczytać sami, bo śmiech Was zwali z tego, na czym właśnie siedzicie. Bardzo się cieszę, że Mo wróciła do blogowania, mimo że jej wcześniej nie znałam, bo …nigdy nie czytałam blogów. Teraz to mój obowiązkowy punkt tygodnia dowiedzieć się, co u Mo w trawie piszczy i co ciekawego wyciągnęła ze śmietnika.
Ciekawe, co Was w tym tygodniu zachwyciło lub wręcz zwaliło z krzesła?
No Comments