Zabrzmiał ostatni dzwonek. Wielka radość dla niektórych, dla innych wielka niewiadoma.
Zaczęły się masowe wyjazdy nad polskie i nie-polskie morze, autostrady się korkują, a ciała już skwierczą na plaży. Cały rok czekamy na ten czas – czas usprawiedliwionego byczenia się, szaleństwa i lenistwa. W końcu po 10 miesiącach intensywnej nauki lub ciężkiej pracy za biurkiem należy nam się czas zupełnego odreagowania w postaci rozkosznej bezczynności. Przynajmniej tak myślą niektórzy.
Bezczynność?
Ja twierdzę inaczej. Bez wątpienia wakacje przypadają na najlepszy czas w roku – lato, które sprzyja wyjazdom, spędzaniu czasu na świeżym powietrzu, nawiązywaniu nowych znajomości, a może graniu w gry, działkowaniu, leżeniu na kanapie. Cokolwiek robisz, cokolwiek planujesz, wiedz, że bezczynność* jest największym wrogiem każdego człowieka. Nawet jeśli nigdzie nie wyjeżdżasz, a jeszcze nie pracujesz, bo jesteś za młody/-a, spróbuj znaleźć dla siebie wartościowe zajęcie, tak by te 2 miesiące stały się dla Ciebie czasem zbierania wartościowego doświadczenia.
Dlaczego praca
Piszę o tym, bo po 1. cenię sobie ludzi, którzy nie narzekają na nudę i brak pracy, lecz sami biorą sprawy we własne ręce i szukają zajęcia, które ich wzbogaci. Nawet prosta praca w restauracji, barze czy sklepie może być wzbogacającym doświadczeniem dla aspirującego studenta lub ucznia liceum. Jeśli nie zależy Ci na pieniądzach, które wakacyjna praca może Ci przynieść, zapisz się na wolontariat. Ja sama podczas studiów przez 1,5 miesiąca pomagałam w jednej z organizacji non-profit i muszę przyznać, że taka praca jest niekiedy bardziej wartościowa od stażu w dziale administracyjnym firmy przy kserowaniu notatek prezesa. Rozejrzyj się po okolicy i sprawdź, czy któraś z organizacji potrzebuje wolontariuszy na okres wakacyjny, a gwarantuję Ci, że nie tylko Twoje wnętrze się wzbogaci o nowy wymiar doświadczenia, ale i znajdzie się na nie miejsce na Twoim CV, gdy już będziesz szukać pracy na pełen etat.
Drugim powodem, dla którego o tym piszę jest moja może banalna obserwacja, że uczymy się przez całe życie. Wszystkie nasze przeżycia, przeczytane książki, obejrzane programy, poznani ludzie, przekopane ogródki, dostarczone pizze, złamane serca, błędne wybory – sumują się i tworzą całość markowaną naszym imieniem i nazwiskiem.
Zwolnij i pomyśl
Zastanów się, czy jesteś zadowolony z tego, co dotychczas zebrałeś. Jeśli nie – nie martw się, życie to droga, na której w każdym momencie można zmienić kierunek. Pomyśl, co Cię uszczęśliwia i idź w tą stronę. Czasem trzeba zwolnić, by zauważyć właściwy zjazd.
Jeśli jesteś zadowolony – gratulacje. Uważasz, że dokonujesz właściwych wyborów. Pamiętaj jednak, by nie stać w miejscu i stale się rozwijać. Nie ma nic smutniejszego niż zaprzepaszczone szanse i zmarnowane talenty. Nie łap wszystkich srok na ogon, wybierz coś, co Ci sprawia największą radość, skup się na tym i uczyń z tego swoją największą zaletę. Czas i energia, którą zainwestujesz w swój wybór przyniosą Ci ogromną satysfakcję.
Nauka czy dojrzewanie?
Nauka języków obcych zawsze sprawiała mi radość. Nauka tańca również. Z nauki w ogóle czerpałam wielką satysfakcję. Skończyłam oficjalną ścieżkę edukacji i nie przestawałam się uczyć. Robiłam kursy, szkolenia, wypełniałam się nową wiedzą, której czasem nie miałam nawet gdzie zastosować. Po czym przyszedł czas na zwolnienie tempa związane z ciążą i narodzinami dziecka.
Z początku frustrował mnie brak czasu dla siebie i wolności wyborów, które przynoszą dzieci. Z czasem jednak nauczyłam się (!) tak gospodarować swoim czasem, by znaleźć chwilę dla siebie. Pisałam pamiętnik, by nie zwariować, ale też by PAMIĘTAĆ o tych jakże ulotnych chwilach z życia mojego i dziecka, czytałam poradniki, uczyłam się gotować, zgłębiałam wiedzę minimalizmu, którego nadal się uczę, wreszcie dotarłam do idei mindfullness, która zachwyca w swej prostocie, a tak naprawdę uczy cieszenia się każdą chwilą. Dzięki temu wszystkiego zdobyłam umiejętność (!) wyciskania z życia tego, co najważniejsze, koncentrowania się na jego esencji. Przestałam tracić czas na bezwartościowe znajomości i zachowania, które wysysały ze mnie energię. Skupiłam się na sobie, własnym rozwoju, na rozwoju moich dzieci.
Inspiracja
Chciałabym Was zainspirować, byście tego lata nie marnowali czasu na to, co Was niszczy i frustruje, ale zatrzymali się na chwilę i docenili to, co macie lub zwrócili się w takim kierunku, który przyniesie Wam mnóstwo radości i satysfakcji. Jeden odważny krok potrafi dać więcej niż zachowawcze stanie w miejscu.
Jeśli jeszcze Was nie przekonałam, może Kimi Werner się uda. Okazuje się, że w momentach, kiedy odczuwamy niepokój, mamy ochotę przyspieszyć, może uciekać, a tak naprawdę… powinniśmy zwolnić.
A Wy jaki macie pomysł na spędzenie tego lata? Przyspieszacie czy zwalniacie tempo?
*Bezczynność jako lenistwo jest marnowaniem czasu i potencjału. Odróżnijmy ją od bezczynności spędzanej na spowolnieniu biegu, zatrzymaniu się i wsłuchaniu we własne myśli. Taka bezczynność jest rozwijająca, pozwala nam na zrozumienie siebie i otaczającego nas świata, co prowadzi do pogłębienia harmonii pomiędzy tymi dwoma.
2 komentarze
Z partnerem zwalniamy. Pakujemy do autka śpiwory, namiot, rzeczy pierwszej potrzeby i jedziemy na Bałkany. Byliśmy tam rok temu bez konkretnego planu, ciśnienia i przewodnika i w tym roku robimy repetę, bo takie wyprawy mają zbawienny wpływ między innymi na nasze relacje między sobą 🙂
28 czerwca 2016 at 3:30 PMAch jak wspaniale! Też byłam kiedyś z namiotem na Bałkanach, no głównie w Chorwacji. Muszę wskrzesić ideę podróżowania w ten sposób. Myślę, że moje dzieci powoli są na to gotowe 🙂
29 czerwca 2016 at 9:56 AM