Niekupowanie i minimalizm życiowy jest dość wyraźnym trendem XXI stulecia. Ostatnio zainspirował mnie Graham Hill, który w Ted Talk z 2011 „Less Stuff More Happiness” zachęca: 'Let’s make room for the good stuff’ (Zróbmy miejsce dla tych dobrych rzeczy).
Tylko czy będziemy w stanie żyć z jednym kartonem naszych własnych przedmiotów? Co z pamiątkami, które gromadzimy przez całe życie? A co jeszcze z tymi, które dziedziczymy z pokolenia na pokolenie?
Wyzwaniem jest jakiekolwiek ograniczanie się w posiadaniu. Kiedyś nazwano by to skromnością, może nawet ubóstwem, klasztornym życiem – nic atrakcyjnego dla przeciętnego przedstawiciela pokolenia Y.
Dziś pojęcie minimalizmu, hasło 'less is more’ nadaje temu modny ton, za którym podąża nas coraz więcej. Jak podkreśla Hill, nie ważne,czy ograniczysz się z 3000 do 1000 przedmiotów, z 15000 do 2000 – ważne jest, że w ogóle zaczniesz czyścić swoje życie z rzeczy zbędnych. W efekcie redukcji w posiadaniu – jak obiecuje autor projektu Life Edited – otrzymasz więcej wolności i czasu na przemyślenia.
Edytuj swoje życie, tnij ile się da, bo im mniej tym doskonalej, small is sexy! Jeśli kupujesz, to z głową, rzeczy lepsze, a przede wszystkim wielofunkcyjne. Mnie się to nieuchronnie kojarzy z szamponem z odżywką, produktem 2 w 1, bylejakością, ale w znaczeniu współczesnego minimalizmu chodzi o jakość zwiększoną, która pozwoli nam oszczędzić przestrzeń, w której żyjemy (toaletę z umywalką albo stolik kawowy, który zmienia się w stół dla 10 osób).
Sprawdźcie, może na Was też zadziała!
No Comments