Do tego, że nie chcę już tak często chodzić na zakupy doszłam mniej więcej rok temu.
To właśnie wtedy wstrząśnięta lekturą „Mniej” Marty Sapały zrobiłam szybki rachunek sumienia i zdecydowałam o wycofaniu się rakiem z moich niezdrowych zakupowych zwyczajów. Jak każdy Polak (lub Polka) lubiłam kupować ubrania, w szczególności na przecenach. I mimo że oszczędzałam na wszystkim dookoła wspomagana samodzielnie stworzoną tabelką na wydatki, cały miesiąc grudzień obracał wszelkie moje wysiłki wniwecz. Zaraz po andrzejkach wpadałam w planowanie i wykonywanie zakupów na prezenty, po to, by tuż po Bożym Narodzeniu odejść od rodzinnego stołu niemal wprost do sklepu, gdzie zaczynały się wyczekiwane przez cały sezon wyprzedaże. I mimo że na przecenach – podobnie jak Bono w Las Vegas – nie znajdywałam nigdy tego, czego szukałam, wychodziłam ze sklepu z naręczem toreb wypełnionych ubraniami, które potem zalegały w mojej szafie czekając na może lepsze światło, opaloną karnację albo cudowną zmianę sylwetki. Te zmiany nigdy nie nadchodziły.
Podobną historię przeżyła Joanna Glogaza, autorka bloga styledigger.com oraz bestsellerowej książki „Slow fashion„.
Jako znana fashionistka kupowała dużo, by pisać o najnowszych trendach i stylizacjach, wypełniając szczelnie swoją szafę coraz to nowszymi modelami ubrań. Z czasem stwierdziła, że spora część z nich nie ma nawet szansy zobaczyć światła dziennego, a ona sama nie czerpie już przyjemności z posiadania takiego bezmiaru w garderobie. Nie trzeba być blogerką modową, by otwierając swoją szafę myśleć podobnie. Każdy z nas ma jakieś nietrafione zakupy czy ubrania, które kiedyś mogą się przydać.
Zmiana nastąpiła, gdy Joanna trafiła na minimalizm. Okazało się, że nie tylko ona ma problem z rozprawieniem się z nadmiarem w swojej szafie. Po wdrożeniu go w życie mogła spokojnie stwierdzić, że dobrowolne ograniczanie i prostota dają poczucie wolności i ułatwiają codzienne życie
Slow fashion według Glogazy jest odejściem od kompulsywnych zakupów na rzecz tworzenia dobrze przemyślanej szafy.
Lekturę zdobią przyjemne kadry z idealnej, minimalistycznej szafy |
Dobrowolne ograniczanie i prostota dają poczucie wolności i ułatwiają codzienne życie
W jej ramach powinny się znaleźć ubrania z materiałów dobrej jakości, odpowiadające naszemu wypracowanemu przez lata stylowi. Ta ostatnia rzecz mnie szczerze, acz pozytywnie zdziwiła, bo myślałabym, że fashionistka będzie nas uczyła, jak to jest być modnym właśnie. Nic z tych rzeczy. Według Glogazy każda z nas powinna odnaleźć to, co lubi nosić, w czym się czuje i wygląda najlepiej. Oczywiście uniwersalne i ponadczasowe kroje stawia wyżej niż sezonowe mody z sieciówek, ale głównie z tego powodu, by nie robić zbyt częstych zakupów z powodów humanitarnych (wykorzystywanie taniej siły roboczej, często nieletnich, w krajach dalekiego wschodu) i ekologicznych (ogromne zużycie wody, chemikaliów i włókien sztucznych, które nigdy się nie rozłożą w ziemi).
Podoba mi się, że powyższe kwestie zostały w książce uwypuklone, gdyż są mi one bardzo bliskie i sama zastanawiam się, co jeszcze można zrobić, by więcej zakładów szyło ubrania lokalnie, według zasad fair trade, z tkanin naturalnych i dobrej jakości.
Glogaza daje szereg przydatnych wskazówek, praktycznych dla każdego posiadacza szafy pełnej ubrań:
– jak kupować to, co nam się naprawdę podoba
– jakie tkaniny wybierać
– jak kupować w second handach
– jak dbać o ubrania, czy choćby
– jak walczyć z modowym chaosem.
Jak wyjść z błędnego koła szybkiej mody? |
Wszyscy czytelnicy powinni się czuć zachęceni do zrobienia czystek w szafie, ponieważ
im większy wybór, tym większy niepokój i napięcie
Przy starannie wyselekcjonowanej ilości ubrań łatwiej będzie wybrać rzeczy, które chcemy zatrzymać i zacząć nosić.
Dla słabeuszy Glogaza proponuje wyjście awaryjne – pudełko mięczaka – do którego można wrzucić to, czego nie jesteśmy pewni, ale z jakiegoś powodu trudno nam się z tym rozstać.
W porównaniu do bezwzględnej Marie Kondo, której „Magia sprzątania” zrobiła furorę na całym świecie, Joanna traktuje nas po ludzku i normalnie, przymykając oko na nasze małe słabostki.
W trakcie lektury „Slow fashion” możemy nauczyć się, jak stworzyć moodboard dla swojego stylu – na papierze lub używając internetowych aplikacji, np. Pinterest. Zastanawiamy się, jak w przemyślany sposób wykonywać zakupy, tak by nie skończyć z kolejną niechcianą rzeczą w szafie. Uczymy się rozróżniać dobre jakościowo tkaniny i wybierać te marki, które dostarczają nam naprawdę wysoką jakość za odpowiednią dla nas cenę. Docenimy wartość tego, co na siebie wkładamy i tego, że nosimy to z uśmiechem na twarzy.
Bo ostatecznie
Przedmioty są po to, żeby ich używać, a używanie rzeczy pięknych i starannie wykonanych sprawia szczególnie dużo przyjemności.
Mimo że zajęło mi to trochę czasu i energii, cieszę się, że erę kompulsywnych zakupów i przepełnionej szafy mam już za sobą. Jeśli Ty jeszcze nie wiesz, jak wyrwać się z tego błędnego koła, zakupowy detoks i lektura „Slow fashion” mogą być dla Ciebie ratunkiem.
Jestem ciekawa, czy też macie takie historie napisane przez własne życie?
Jak sobie radzicie ze swoją szafą i jej wnętrzem?
1 Comment
Bardzo fajny wpis, aż zapoznam się dokładniej z tą książką, bo jak na razie czytam Moda Vintage. Dla mnie coraz ważniejszy zaczął być minimalizm w szafie i już od dawna omijam sieciówki typu fast fashion i zaczęłam kupować rzeczy z drugiej ręki, np. przez platforme internetową Less_ (tu możesz więcej się o niej dowiedzieć: http://www.less.app) czy jak już mam jednak coś kupić to od lokalnego dostawcy, który produkuje etycznie i ze sprawdzonych naturalnych materiałów 🙂
25 października 2021 at 11:54 AM