Zmiany klimatu mają wpływ na życie każdego z nas. Częstsze pożary, susze, obfite opady deszczu czy inne ekstremalne zjawiska pogodowe, to tylko jedna strona medalu. Dla wielu z nas pogarszający się stan planety oznacza także coraz słabszą kondycję psychiczną. Od roku 2011 badacze mówią nawet o depresji klimatycznej. Czym jest i jak sobie z nią radzić? Podpowiadają Ekspertki Klubu Ograniczam Się Maria Sitarska (psycholożka, psychoterapeutka, pisząca dla opsychologii.pl) oraz Anna Cyklińska (psycholożka, psychoterapeutka, w sieci działająca jako Psychoedu_).
Kasia Wągrowska: Na początek ważne pytanie – czy depresja klimatyczna faktycznie istnieje i jest diagnozowana przez psychiatrów? W środowisku osób, dla których ekologia czy zero waste są ważne, często można spotkać się z takim pojęciem. Zastanawiam się czy w przypadku takiego lęku możemy już mówić o jednostce chorobowej?
Anna Cyklińska: Nie, depresja klimatyczna nie jest jednostką kliniczną i raczej nią nie zostanie. To, co psychologowie obserwują, jest bliższe zaburzeniom lękowym. Już w 2011 powstał termin ecoanxiety, który można przetłumaczyć na lęk klimatyczny (Albrecht, 2011). Obserwowane zmiany klimatu i wizja nadchodzącej katastrofy mogą wywołać szereg różnych emocji, m.in. strach, złość, poczucie bezsilności i powodować zamartwianie się (charakterystyczne dla zaburzenia lęku uogólnionego). Przyglądanie się kolejnym anomaliom w mediach wzmaga zamartwianie się przyszłością i powoduje dodatkowy stres (Searle & Gow, 2010).
Maria Sitarska: Oczywiście, w języku powszechnym słowo „depresja” jest używane po to, żeby opisać silny smutek, żal, bezradność. Chciałabym jednak wyraźnie oddzielić depresję kliniczną, która jest dużym kryzysem psychicznym, od adekwatnej reakcji emocjonalnej na towarzyszenie chorującej Ziemi.
Może się tak wydarzyć, że przewlekły stan obciążenia układu nerwowego i długotrwałe zanurzenie w trudnych emocjach bez opiekowania się nimi przyczyni się do rozwoju depresji klinicznej, tzw. dużej depresji.
Kasia Wągrowska: Po czym poznamy taki rodzaj lęku? Mówicie o złości, poczuciu bezsilności, żalu. Pewnie sporo jest tam też poczucia winy, straty, wstydu?
Maria Sitarska: Tak, charakterystyczne silne emocje związane z kryzysem klimatycznym, to np. lęk i strach, żal, smutek, złość, poczucie bezradności, poczucie winy czy wstyd. Tutaj obserwujemy już jednak bardziej specyficzne formy, jak wstyd z powodu latania, podróżowania w ogóle, a nawet – wstyd związany z przynależnością do gatunku ludzkiego, który przyczynia się do degradacji życia na Ziemi. Mówimy również o bardziej złożonych doświadczeniach emocjonalnych, jak na przykład solastalgia, która opisuje doświadczenie tęsknoty za domem, który jeszcze mamy, a jednocześnie obserwujemy jego degradację. Tęsknimy za domem, który na naszych oczach stopniowo lub gwałtownie tracimy w wyniku różnego rodzaju katastrof: klimatycznej czy wojennej. Ten dom, to nie tylko budynek, ale i ekosystem, do którego czujemy przynależność, a dla niektórych osób – cała Ziemia.
Mówimy też o żałobie klimatycznej, którą możemy porównać do znanej nam żałoby po utracie kogoś bliskiego albo czegoś ważnego. To czas zatrzymania, głębokiego smutku, refleksji nad przemijalnością życia, sprzeciwu i złości. Żałoby klimatycznej doświadczamy nie tylko w momencie bezpowrotnej utraty życia gatunków czy śmierci konkretnych ekosystemów. Możemy odczuwać ją również z powodu przewidywanych skutków działań. Wiemy, jak Ziemia odpowiada na nasze praktyki eksploatacyjne i boimy się tego, co jeszcze może się stać.
Anna Cyklińska: Tutaj badacze wskazują też na obecne poczucie winy, odnoszące się nie tylko do zachowań nieekologicznych, ale przede wszystkim odczuwane z powodu szkodliwego wpływu zachowania i decyzji na przyszłe pokolenia.
Maria Sitarska: Właśnie dlatego, jeśli nie podarujemy sobie i innym współczucia w doświadczaniu tych trudnych emocji, jeśli zapomnimy zaopiekować się sobą i innymi, to nasz układ nerwowy może nam pewnego dnia powiedzieć „stop”. Warto więc dbać o siebie i innych. Jesteśmy w tym razem.
Kasia Wągrowska: To prawda, dlatego tym bardziej martwi mnie ilość hejtu, która często wylewa się w grupach zero waste czy pod artykułami o kryzysie klimatycznym. Może wynika to z mechanizmu zaprzeczenia faktom, ale na pewno nie pomaga w tym, by poczuć się lepiej. Dla niektórych udział w takich grupach czy czytanie informacji o kolejnych katastrofach ekologicznych staje się zbyt trudne. Od czego zależy zwiększona podatność na lęk klimatyczny?
Maria Sitarska: Lęk jest jedną z emocji, której doświadczamy naturalnie. Lęk zauważony, przyjęty, wysłuchany i zaopiekowany jest w porządku, służy nam i mówi o czymś ważnym, co dzieje się teraz lub na co dobrze byłoby się przygotować. Jest zaproszeniem do większej ostrożności. Niezaopiekowany lęk rzeczywiście może rosnąć i wnieść do naszego życia dodatkowe cierpienie.
Być może warto zwrócić uwagę na to, co robimy z lękiem, który się pojawia. Czy pytamy go, o czym jest? Czy możemy o nim komuś opowiedzieć? Czasami zdarza nam się dokarmiać lęk. Mimo tego, że czujemy, że nasz system nerwowy potrzebuje regeneracji do dalszych działań, to czytamy raport IPCC, odwołujemy spotkanie z przyjaciółmi czy odpuszczamy jogę. Wiemy na pewno, że emocje doświadczane w samotności rosną szybciej i są trudniejsze do doświadczenia, niż te same emocje doświadczane w grupie życzliwych, wspierających osób. Podobnie działa na nas bliskość natury.
Anna Cyklińska: Czytanie kolejnych informacji, dotyczących zmian klimatu, może być przytłaczające. Dlatego warto przeciwważyć je pozytywnymi działaniami lub wyszukiwaniem informacji o zmianach w dobrym kierunku.
Kasia Wągrowska: A jaka jest w tym wszystkim rola wspierającej społeczności? Mam swoje własne obserwacje, które miałam okazję poczynić podczas pierwszych 6 miesięcy działań Klubu Ograniczam Się. Klubowiczki czują podobnie, jak ja – zgrana społeczność osób skupionych wokół wspólnych wartości pozwala dostrzec promyk nadziei. Czy nauka to potwierdza?
Dołącz do Klubu Ograniczam Się już teraz! 3. edycja startuje we wrześniu. SPRAWDZAM KLUB [KLIK]
Anna Cyklińska: Badania wskazują, że najskuteczniejszym sposobem jest działanie, czyli zbudowanie poczucia sprawczości i zaangażowanie się w ruch społeczny. Chodzi o dbanie o relacje, które wzmocnią poczucie wsparcia. Jeśli natomiast stany lękowe czy depresyjne są uciążliwe koniecznie należy skonsultować się ze specjalistą, psychologiem lub psychoterapeutą.
Maria Sitarska: Aktywizm i działania wspólnotowe są przyjęte jako jedne z metod radzenia sobie z lękiem, bezradnością czy utratą nadziei. Ale może się też zdarzyć, że działania aktywistyczne (jak każde inne zachowania) zaczną pełnić w naszym życiu funkcję unikową. Zatracamy się wtedy w działaniu tak bardzo, że nie zostawiamy sobie przestrzeni na to, by zatrzymać się i poczuć wszystkie trudne emocji i stany, o których mówiłyśmy wcześniej. Unikamy lęku, złości, żalu, smutku. Taka forma działań aktywistycznych może nam nie służyć i często prowadzi do wypalenia. Dlatego, proszę Was, proszę nas – włączmy w naszą aktywistyczną pracę regularne momenty zatrzymania się. Chodzi o doświadczanie czasu we wspólnocie ludzi, dla których podobne wartości są ważne, którzy mogą nas posłuchać otwartym sercem i których my możemy wysłuchać.
Kasia Wągrowska: Absolutnie się z Tobą zgadzam. Sama jestem aktywistką od wielu lat i wiem, jak ważna jest uważność i wsłuchanie się w siebie i swoje potrzeby. Dlatego właśnie w ostatnią sobotę sierpnia zorganizowałam w Poznaniu piknik dla Klubowiczów. Abyśmy mogli poznać się lepiej, wzmocnić więzi i dać sobie jeszcze więcej wsparcia. W Klubie dbamy też o strefę psyche – w ostatniej edycji odbywały się praktyczne warsztaty z komunikacji bez przemocy. Zaplanowałam to w ten sposób nie bez powodu – nie zadbamy o naszą planetę, jeśli nie zadbamy o siebie i innych.
Anna Cyklińska: Ten aspekt wzajemnego wspierania jest kluczowy, szczególnie dla osób, które wykazują duży niepokój o klimat. Badania pokazują, że takie osoby często posiadają duży poziom wrażliwości i empatii oraz większą otwartość na doświadczenie. A to może sprzyjać intensywniejszemu odczuwaniu bólu psychicznego, z którym nie możemy sobie poradzić samemu, samej. To jest moment, w którym warto poszukać wsparcia we wspierającej społeczności lub u psychologa.
Kasia Wągrowska: Co jeszcze może być dla nas wskazówką, że warto poszukać pomocy, bo przytłacza nas lęk i obawy związane ze zmianami klimatu?
Maria Sitarska: Warto poszukać wsparcia, jeśli zaobserwujemy, że znacząco zmienił się nasz rytm życia: przez dłuższy czas nie możemy spać w nocy albo śpimy o wiele dłużej, przestajemy odczuwać radość i przyjemność z życia, wycofujemy się z angażujących nas wcześniej aktywności, czujemy irytację, stajemy się cyniczni. Takich wskazówek może być o wiele więcej, dlatego zachęcam do obserwowania siebie i swoich bliskich czy przyjaciół. Bardzo ważne jest poczucie, że możemy na sobie polegać, że się sobą interesujemy, dbamy o siebie. Dlatego pytajmy innych i siebie, jak się czujemy i czego potrzebujemy.
Kasia Wągrowska: A wtedy może będziemy w stanie lepiej zaspokajać swoje potrzeby i skuteczniej działać na rzecz naszej planety.
Maria Sitarska – psycholożka i psychoterapeutka, redaktorka portalu opsychologii.pl. Na co dzień pracuje z młodymi, z dorosłymi i z grupami seniorskimi. Zależy jej na tym, żeby jej praca nie przynosiła więcej cierpienia – szczęście przynosi jej go łagodzenie. Widzi duży duży sens w budowaniu wspólnot, różnych, w różnych miejscach i kontekstach. Chce być również częścią procesu przekształcania się psychologii w ekopsychologię. Ekspertka Klubu Ograniczam Się.
Anna Cyklińska – psycholożka, psychoterapeutka CBT w trakcie specjalizacji i edukatorka. Prowadzi własny gabinet psychologiczny, organizuje warsztaty o emocjach i zajmuje się psychoedukacją. Prowadzi profil na Instagramie @psychoedu_ i nagrywa podcast Można Zwariować. Regularnie bierze udział w szkoleniach i konferencjach, poszerzając swoją wiedzę i doświadczenie. Ekspertka Klubu Ograniczam Się.
No Comments