W dobie koronawirusa mamy wyjątkową domową sytuację. My – dorośli – musimy pracować, a dzieci uczyć się, bawić i rozwijać. Wszystko to dzieje się pod jednym dachem, bez chodzenia do biura, szkoły czy przedszkola. Te nowe dla nas warunki sprawiają, że zarówno dorosłym, jak i dzieciom bez dobrego planu czasem puszczają nerwy.
Przez tych kilka tygodni wypracowaliśmy sobie jednak metodę, by harmonijnie koegzystować we wspólnej, domowej przestrzeni, wypełniając wszystkie nasze obowiązki, a jednocześnie zachowując zdrowe relacje rodzinne. Dziś pokażę Wam, jak planować pracę, naukę i zabawę z dziećmi w domu.
Każdy jest inny
Najpierw przybliżę Wam moje domowe realia. Ja pracuję w swojej własnej firmie z tematem zero waste i ekologii – prowadzę blog, konto na Instagramie, fanpage i grupę na Facebooku, działam w stowarzyszeniu Po-Dzielnia (zdalnie) i w inicjatywach eksperckich doradzających na temat klimatu i odpadów. Mam też cel długoterminowy: stworzyć kurs o zero waste. Mogę mieć elastyczne godziny pracy, ale lubię strukturę i wolę wiedzieć, kiedy będę mieć czas na realizowanie swoich zadań. To mi daje spokój i poczucie panowania nad swoim życiem.
Mój mąż, Zbyszek, pracuje w firmie telekomunikacyjnej jako kierownik projektu. Zbyszek ma stałe godziny pracy, głównie między 8 a 16. Potrzebuje komfortowych warunków do rozmów telefonicznych ze współpracownikami i podwykonawcami, a także skupienia przy precyzyjnej pracy na danych. Zbyszek NIE LUBI, gdy ktoś mu PRZESZKADZA.
Janek, lat 7, jest uczniem pierwszej klasy szkoły podstawowej. Jasiu jest osobą bardzo aktywną, ale lubi sobie najpierw wymyślić plan dnia, żeby nie chodzić po domu narzekając na nudę, ale by wiedział, czego może się trzymać. Janek spędza dziennie 2 godziny na nauce szkolnej on-line, a resztę dnia ma do zagospodarowania.
Ada, lat 5, jest spokojniejsza niż Jasiu, ale pełna pomysłów, jak kreatywnie spędzić swój czas. Lubi rysować, bawić się klockami i pluszakami, tańczyć i oglądać książeczki.
Jeśli już nas poznaliście, przedstawię Wam nasze wyzwania. Jasiu z Adą, gdy spędzają czas razem, bawią się spokojnie tylko przez chwilę, bo po tej niezbyt długiej chwili nagle wybucha walka. Jedno woli te klocki, którymi akurat bawi się drugie, jedno chce rysować, a drugie grać w grę, jedno marudzi, że mu się nudzi, a drugie chce iść przesadzać kwiatki na balkonie. Co chwilę podbiegają do nas, rodziców, by rozsądzić spór, pomóc w czymś (i to jest OKEJ), ale też zagospodarować im jakoś czas. WYMYŚLIĆ, co mają robić. POKAZAĆ, jak to robić, i do której mogą to robić, żeby było to z korzyścią dla nich i dla nas. I to byłoby w porządku, gdyby trwał u nas wieczny weekend. Ale tak nie jest! Chcemy pracować, a w międzyczasie robić sobie przerwy na zajęcia z dziećmi – nie odwrotnie.
Najpierw ustal zasady
Najpierw warto ustalić w domu pewne zasady. Potrzebowaliśmy to zrobić, żeby dla wszystkich było jasne, jakie w domu mamy prawa i obowiązki. Chcieliśmy zadbać o właściwy rozwój dzieci w edukacji domowej, a nie mieć „święty spokój”, bo dzieci grają cały dzień w gry komputerowe albo siedzą przed telewizorem. Powoli nam się sytuacja wymykała spod kontroli, a nie chcieliśmy cały czas dyscyplinować, że dzieci robią coś za długo.
Chcieliśmy zadbać o właściwy rozwój dzieci w edukacji domowej, a nie mieć „święty spokój”
Nasza umowa zawiera prawa do rozrywki i zabawy dzieci z określonymi limitami. Na przykład, tańczyć z lekcjami na YouTubie można codziennie po 60 minut, ale granie w gry telewizyjne jest możliwe tylko 3 razy w tygodniu po godzinie. Dzieci mają nieograniczony dostęp do książek, komiksów, kredek, farb, puzzli, klocków, gier planszowych i mogą z nich korzystać bez limitów. Bajki inne niż wieczorne to limit 60 minut dziennie (choć nie muszą mieć miejsca w planie każdego dnia).
A obowiązki? Wśród nich są nauka szkolna i zadania domowe, poranne obowiązki typu ubranie się, pościelenie łóżka i umycie zębów, pomaganie rodzicom przy podawaniu posiłków lub sprzątaniu ze stołu i sprzątanie po skończonej zabawie zanim się zacznie kolejną.
Są to proste zasady, ale gdy jasno zapisane i uzgodnione z dziećmi, nagle stają się czymś dla nich ciekawym, ale też czymś, na co mogą się powołać.
Metoda trzech słoików
Janek lubi mieć jasny plan dnia. Daje mu to przewidywalność, bo dzięki temu wie, co ma robić, ale też pewność, że my na ten plan się zgadzamy – wspólnie omawiamy i ustalamy, jak godzinowo najlepiej wszystko ułożyć.
Zauważyliśmy, że dzieci nie zawsze miały pomysł, co w ten plan włożyć, było to dla nich wyzwaniem. Dlatego spisaliśmy na karteczkach wszystko, co mogą i lubią w domu robić. Potem podzieliliśmy te czynności na trzy kategorie: NAUKA, ELEKTRONIKA i ANALOGOWE i włożyliśmy karteczki do trzech dedykowanych kategoriom słoików.
Dzieci losują po jednej karteczce z nauki, dwie z elektroniki i 4-5 z zajęć analogowych, w zależności od tego, ile godzin mamy do rozplanowania.
Co może się znaleźć w kategorii nauka? U nas są to języki obce (angielski), film edukacyjny, najczęściej przyrodniczy (dzieci je uwielbiają) i nauka matematyki lub przyrody (tu używamy aplikacji Khan Kids – dla młodszych, po angielsku, i Khan Academy – dla starszych, dostępna po polsku).
Kategoria „elektronika” to u nas: granie w Minecrafta, konsola, gry na iPadzie, ale też aktywności angażujące YouTube’a, np. rysowanie czy taniec.
Analogowe zajęcia to z kolei czytanie książek, rysowanie, zabawa klockami lego, planszówki, gry w karty, malowanie farbami, składanie origami i inne rzeczy, które czasem dopisywane są spontanicznie, gdy dzieci na coś ciekawego wpadną.
Ustaliliśmy limit na naukę, bo dzieci i tak biorą udział w lekcjach online. Nawet Ada ma zdalny angielski. Nie chcemy ich przeciążyć czy zmęczyć. Limit na elektronikę jest wyrazem kompromisu obu stron i wszystkich zadowala.
Jeśli chcecie ustalić swoje limity w ramach tych kategorii, oczywiście możecie to zrobić tak, jak Wam pasuje. Podobnie z aktywnościami w ramach kategorii – lista działań powinna być dostosowana do zainteresowań i preferencji dziecka.
Jak to działa w praktyce?
Jak już wspomniałam, dzieci co rano losują karteczki ze słoików. Potem ustalają, w jakiej kolejności je ułożyć. Jasiu (jako ten już piśmienny) zapisuje wszystko na kartce z oznaczeniem godzin dla każdego z działań, nie zapominając o codziennych lekcjach. My sprawdzamy, czy zajęcia dla nas są też do zaakceptowania, np. jeśli prowadzę webinar o 13:00, to wolę, by dzieci zajęły się czymś cichym, jak układaniem puzzli czy słuchaniem audiobooka, a nie głośnym tańcem z YouTubem.
W ten sposób dajemy dzieciom pewne ramy, w których czują się swobodnie, a jednocześnie urozmaicenie, bo każdego dnia mogą wylosować coś innego. Nudo precz!
Plan trzech słoików dla dorosłych
Po opublikowaniu tego pomysłu na Instagramie dostałam od Was mnóstwo głosów, że sami byście chętnie dla siebie planowali w ten sposób dzień. Gdy nad tym pomyślałam dłużej, stwierdziłam, że to może być ciekawy pomysł. W zależności od tego, jak chcesz podzielić swój dzień, możesz wybrać kategorie: PRACA, ODPOCZYNEK, ELEKTRONIKA, albo NAUKA, ODPOCZYNEK, SPORT. Sky is the limit! Jeśli się na to zdecydujecie, koniecznie dajcie znać, jak byście to ułożyli.
Podczas gdy siedzę w kuchni i piszę ten wpis, moje dzieci słuchają audiobooka grając w karty. Za chwilkę obejrzymy film przyrodniczy, a potem Jasiu ma lekcje. Ada zajmie się wtedy językiem angielskim w aplikacji swojej szkoły. Każdy ma zajęcie dla siebie i nikt nie narzeka na brak czasu czy nudę. Trzy słoiki rządzą!
PS Metoda jest wymyślona przez mojego męża, Zbyszka, który wyczuł, że z dziećmi to dobrze „zagra”. I miał rację! Jeśli u Was też zagra, dajcie znać w komentarzach, jak słoikami ogarniacie swoje grafiki.
PS2 W żadnym razie nie promuję tą metodą sukcesizmu czy życia opartego na metodach korporacyjnych w moim domu. Ta metoda pozwala nam przetrwać te dni, kiedy razem musimy uczyć się i pracować. Działa zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, i tym motywuję jej używanie!
Zapisz się na listę osób zainteresowanych kursem zero waste!
[mc4wp_form id=”960″]
3 komentarze
Jednego nie łapię, mianowicie słoika „nauka”. Dzieci mają określone lekcje o określonej przez szkołę godzinie. Czy zatem „nauka” to coś dodatkowego? Czy może Wasze dzieci nue chodzą do szkoły, tylko uczycie je w domu?
29 kwietnia 2020 at 3:50 PMTak, słoik „nauka” jest dodatkowy do tej nauki, która jest obowiązkowa 😉 To jest bardziej nauka w trakcie miłej dla nich zabawy.
29 kwietnia 2020 at 3:52 PMBardzo ciekawy pomysł – czegoś takiego jeszcze nie widziałam 🙂
7 września 2020 at 7:50 AM