Jest piękny, lutowy poranek. Słońce delikatnie pieści przez okno moją twarz, a ja czuję, że powracam do życia. Popijam gorącą kawę z mlekiem, ale za chwilę zrobię kolejną, żeby się dobrze obudzić. Jest mi ciepło w nowej, czarnej bluzce, którą założyłam dziś po raz pierwszy i to od niej zaczyna się dzisiejsza opowieść.
W lutym będę pisać i rozmawiać z Wami więcej o świadomej modzie. Postanowiłam, że w tym roku ograniczę zakupy w sieciówkach do minimum. Szybka moda i rozwijające się światowe trendy sprawiają, że kilka odzieżowych korporacji skupia największy zysk, uprawiając przy tym największy wyzysk. Świadomość, że swoimi wyborami przyczyniam się do pogłębiania niesprawiedliwości społecznych, a nawet ludzkiej śmierci, skłania mnie do zgłębienia tematu i pokazania kilku odzieżowych alternatyw.
Dlaczego szybka moda jest zła
Gdy kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że Zara i H&M tracą powoli rynek na rzecz mniejszych marek internetowych, którym udaje się szybciej wprowadzić nowy produkt do sprzedaży niż 5 tygodni (jak w przypadku Zary), zaczęłam się ponownie zastanawiać, w jakim kierunku zmierzamy. Zlecanie produkcji do krajów, w których żyje się za kilka dolarów dziennie tylko po to, żeby wyprodukować więcej i taniej, a potem sprzedać za niemałe pieniądze, by 90 procent zysku została w korporacji, jest dziś powszechnym zabiegiem największych marek odzieżowych. Gdy kilka lat temu zawaliła się ogromna szwalnia Rana Plaza w Bangladeszu (więcej o tym w recenzji książki „Życie na miarę”), świat zwrócił uwagę na warunki, w jakich szyją „nasi” krawce i krawcowe. W krajach azjatyckich praca w szwalni jest tym, czego nikt swoim dzieciom nie życzy. Minusów takiej pracy jest wiele. Na szybko naliczyłam ich dwanaście, a jest ich więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę nie tylko szwalnie, ale tez garbarnie.
- Przeludnienie w szwalniach
- Praca po kilkanaście godzin dziennie bez przerwy
- Złe zabezpieczenia przeciwpożarowe
- Nadmierne obciążenie pięter maszynami
- Zatrudnianie nieletnich
- Głodowe stawki
- Karanie pracowników za okazywanie oznak zmęczenia
- Zatrucia chemiczne farbami do tkanin, głównie barwnikami azowymi
- Zatrucia wynikające z procesu sandblastingu – jeansy wyciera się piaskiem złożonym z kwarcu i skalenia, bez zabezpieczeń dróg oddechowych, co wywołuje choroby płuc, odmy, w efekcie może prowadzić do przyspieszonej śmierci
- Zatrucia nadmanganianem potasu, wykorzystywanego również do wybielania jeansów – powoduje odmy płucne i schorzenia układu oddechowego
- Hałas w pracy o poziomie 90-100 dB, który prowadzi do głuchoty wśród pracowników
- Brak instytucji skutecznie broniących praw pracowniczych
Jak skompletować garderobę, by uniknąć sieciówek?
Nowsze, lepsze i szybsze oznacza też wkrótce przestarzałe. Skąd wziąć ubrania, by nie zaszkodzić światu i skompletować dobrą garderobę, a jednocześnie nie przepełnić szafy? W kolejnych wpisach na przestrzeni najbliższych miesięcy będę poruszała moje metody na świadomą modę.
- Po pierwsze: zlecaj szycie w lokalnym zakładzie krawieckim
- Po drugie: wybieraj marki szyjące w sposób odpowiedzialny
- Po trzecie: kupuj w second handzie
- Po czwarte: naprawiaj i przerabiaj ubrania
- Po piąte: wymieniaj i pożyczaj
- Po szóste: naucz się szyć!
Sposób pierwszy: Dobra krawcowa
Dziś opowiem o mojej krawcowej. Pani Ania (wiem, że też czasem tutaj zagląda, dlatego ją serdecznie pozdrawiam!) szyje i przerabia ubrania w zakładzie krawieckim, który prowadzi w moim rodzinnym mieście. Jest pomocna przy małych, odzieżowych przeróbkach, gdy moim dzieciom przedziurawią się spodnie lub ubranie trzeba zwęzić lub skrócić. Kilka razy uszyłam też u niej ubrania na miarę z kupionego przeze mnie materiału. Dbam, by tkanina pochodziła z Polski i była dobrej jakości. Bez tego ubranie za chwilę będzie nie do użycia.
Wczoraj dostałam nową bluzkę spod jej igły. Czarna, minimalistyczna, pasująca do wszystkiego, wygodna, dobrze odszyta. Ma klasyczny krój, o co mi również chodziło. Nadaje się i do spodni, i do spódnicy. Włączam ją do mojej kapsułowej szafy, którą właśnie tworzę. Jak Wam się podoba?
Koszt uszycia mojej bluzki to ok. 100 zł . Składa się na to 50 zł za samo szycie plus cena materiału kupionego przez internet. Gdy przerabiamy stare ubrania na nowe, wychodzi oczywiście odpowiednio taniej. Oszczędności pojawiają się, jeśli kupimy tkaninę w second handzie.
Gdzie kupuję materiały:
- poznański sklep Fabryq
- Craftoholic Shop
- lumpeksy
- sklepy z tkaninami Bławatek
Niedaleko mojego domu otworzył się nowy zakład krawiecki. Już się cieszę na nowe ubrania, które mogą wyjść spod ich maszyn! W mojej okolicy mogę naliczyć kilka podobnych zakładów oraz szewca. Co prawda obuwia na miarę jeszcze nie robiłam, ale wiem, że jest kilka pracowni, które się tym zajmują, choćby Aga Prus.
Trudno jest znaleźć dobrą krawcową, wiem to z własnego doświadczenia, ale jak już ją znajdziesz, to trzymaj i nie puszczaj. I doceniaj, przychodząc z nowymi zleceniami. Nie pozwólmy małym, lokalnym zakładom krawieckim na upadek.
Korzystacie z usług zakładów krawieckich? Co myślicie o ubraniach szytych na miarę?
Bądź na bieżąco! Zapisz się na newsletter! To lepsze niż zwykłe maile 😉
[mc4wp_form id=”960″]
17 komentarzy
Cześć Kasia,
w linku, który podałaś jest napisane ” Inditex, do którego należy Zara, 60 proc. swoich produktów wytwarza w fabrykach w Europie..”
5 lutego 2018 at 2:15 PMJak to jest, więc z wykorzystywaniem ludzi w Azji? Masz jakieś dokładniejsze dane na ten temat? I czy jak przestaniemy kupować w sieciówkach to polepszymy życie tych ludzi. Stracą pracę. I tyle. Ja rozumiem problem, i też nie chce dawać zarabiać firmom, które nie są fair wobec swoich pracwników, ale tu są potrzebne rozwiązania systemowe, które nakażą minimalną pensję, pozwalającą na godne życie lub zakażą eksplotacji ludzi..
W każdym badź razie uświadamianie ludzi, to ważna rzecz i dobrze, że to robisz.
Pozdrawiam
Tak, to prawda, Inditex nie zawsze produkuje w krajach azjatyckich, natomiast największe marże, z tego co zaobserwowałam, nakładane są na odzież, która szyta jest w Azji właśnie, czyli na ubranka dziecięce. Jest jakiś mechanizm, który działa na rodziców, gdy widzą ładne dziecięce ciuszki, że rzadko patrzą na metki. Sama to widzę po sobie. A małe ciuszki to w Zarze Bangladesz. Zwróć kiedyś uwagę. Zresztą, ja się cieszę, że produkcję przenosi się bliżej, bo mniejszy to ślad środowiskowy i większa szansa na dobre warunki pracy. I, tak jak piszesz, przede wszystkim chodzi o zmiany systemowe, ale też o nasz głos. Wspieramy te miejsca, w których zostawiamy pieniądze.
5 lutego 2018 at 2:51 PMA ja czytałam gdzies, że dziś to co modne, sieciówki z Inditex szyja w Europie lub blisko, np. w Turcji czy Maroko ze względu na narzucone tempo od projektu do pojawienia się ubrania w sklepie, natomiast głównie urabia typu „basic” produkowane są w Azji, bo aż tak sie nie zmieniają, nie wychodzą z mody i to na nich jest największa marza.
6 lutego 2018 at 3:41 PMCzytałam kiedyś, że Szwedzi kupują ubranka dla dzieci w second handach. Wolą zaoszczędzić pieniądze, które wydaliby na nowe rzeczy i przeznaczyć je na studia dla swoich dzieci. Myślę, że to ciekawe podejście. Warto się postawić w sytuacji dziecka jak już będzie starsze co by wolało – odłożone pieniądze na spełnienie jakiegoś marzenia, czy to, że było super modnym bobasem 😛
6 lutego 2018 at 8:35 PMWiem, że te ubranka w sklepach są urocze i kuszą.. niestety 😉
Mam nadzieję, że jeśli konsumenci głośno będą mówić o tym, że nie kupują w sieciówkach ze względu na warunki pracy w Azji, to w końcu któraś z nich zacznie swoimi działaniami wpływać na polepszenie tych warunków, chociażby z powodów marketingowych. A jeśli będzie to dobry sposób na poprawę wizerunku i sprzedaży, to może za pierwszą pójdą też kolejne. Nawet mała zmiana to świetny początek.
6 lutego 2018 at 1:33 PMSzyć od podstaw u krawcowej – tego jeszcze nie robiłam w sensie, że na zlecenie. Wcześniej za dziecka Mama mi szyła różne rzeczy i też uszyła moją sukienkę na studniówkę po kosztach. Ale Mama już nie ma zdrowia na szycie. Więc teraz pozostaje albo znaleźć dobrą krawcową, albo no właśnie?
5 lutego 2018 at 2:56 PMKupować świadomie, tylko jak już rozmawiałyśmy face to face, ja mam różne wątpliwości co do nowych marek polskich, pamiętasz koszulkę o której Ci opowiadałam, mam ją od lipca, ubraną z 5 razy, a już dziś na szwach zauważyłam małe dziurki, ciekawe czy uwzględnią reklamacje. Takie dziurki to szczerze po 2-3 latach wypadają w męskich t-shirtach mojego męża, które nosi bardzo często… i to w takich co, kosztowały ułamek tej mojej bluzki.
Czytałam książkę „Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” przerażające jest to, co się tam czyta. Ale znowu mam wątpliwości, czy płace tych osób zwiększą się jak nie będę kupować w sieciówkach? A może w ogóle stracą szansę na jedyny zarobek w swoim życiu… Nie wiem już sama co o tym myśleć, za dużo dylematów.
Może kupować świadomie to po prostu kupować tylko minimum ubrań, które potrzebujemy. A skąd, to już nie jest aż tak istotne?
Tak, wiem, Bogusiu. Sama przeżywam podobne dylematy. I wiem, że jakość ubrań polskich marek bywa różna, tak jak rozmawiałyśmy o kilku przypadkach. Z drugiej strony, cały czas o tym myślę, że jednak głosujemy portfelem. Chyba trzeba to gdzieś wypośrodkować, tak samo jak zero waste nie zawsze znaczy zero. Dlatego napisałam, że ograniczę zakupy z sieciówkach do minimum, a nie totalnie z nich zrezygnuję.
5 lutego 2018 at 9:04 PMKilka razy zlecałam szycie na miarę z materiału… ale po pierwsze, zawsze trudno mi było znaleźć odpowiedni materiał, po drugie- nigdy nie wyglądało idealnie jak chciałam, po trzecie wychodziło o wiele drożej niż moja wymarzona sukienka na której się wzorowałam z sieciówki (co oczywiste), a po czwarte najlepsi krawce w moim mieście bardzo długo wykonują zamówienie, bo mają wiele zleceń 🙁 i tak kurcze… zastanawiałam się, czy potrafiłabym cieszyć się z ubrań od krawcowej. Chyba wolę lumpeksy 😀 A na razie weszłam w trzeci miesiąc bez kupowania ubrań w ogóle. To mega super i bardzo oczyszczające. Oszczędzam czas, pieniądze, miejsce i swoje sumienie. Bardzo mnie to cieszy… bo kiedy żyłam w fast fashion wciąż myślałam, że wszystkiego mam za mało. Nagle kiedy usiadłam, przejrzałam każdą rzecz, to nie dość, że bardzo dużo oddałam innym, to jeszcze teraz o wiele łatwiej jest mi się ubrać i dzięki dobrym kompletom nie mam w głowie myśli: „nie mam się w co ubrać! Czas na zakupy! Jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu”. Tak więc z bólem serca krawcowym mówię NIE, ale TAK dla ograniczenia zakupów w ogóle 🙂 Pozdrawiam gorąco.
5 lutego 2018 at 11:51 PMwlasnie oberzalam Twoja relacje na ig i powiem Ci, ze poruszylo mnie, ze Ciebie tez poruszył ten film. Mam dokladnie takie same reakcje : po prostu płacze, mój mąż mi mowi zebym nie oglądała takich filmow, ale przeciez jesli na cos zamkne oczy, to to nie zniknie, prawda ?
Co do mody – jestem w ciazy i powoli nie mieszczę sie we te moje ładne sukienki (kupione w second handzie :)) Postanowilismy – i ta decyzja jak mało, byla podjeta wspólnie, ze bedziemy kupowac da dziecka najpierw rzeczy z drugiej reki, używane – ubranka, sprzęt, akcesoria – a jeśli sie nie uda z różnych przyczyn (np we Francji używane pieluszki wielorazowe sa drozsze niz nowe, szyte przez polskie firmy), wówczas kupimy cos nowego – ale będzie to zakup przemyślany.
Co do mojej dzisiejszej dość minimalistycznej garderoby – mam używane spodnie ciążowe podarowane przez znajoma, jedna sukienkę również kupiona na marketplace na fb (używana). w części bluzek jeszcze wchodze. Mam jedne spodnie do ćwiczenia jogi. Piore, susze, i nosze, i tak w kółko, moglabym smialo brac znow udzial w wyzwaniu 33 ubrania w 3 miesiące.
Również korzysta(ła)m z usług krawcowej, znalazlam jedna pania, ktora robi prawdziwe małe cuda (np uszyła mi moje sukienki ślubne), na pewno skorzystam z jej i innych krawcowych usług, kiedy zacznę wracać do moich rozmiarów.
Poza tym ubrania kupuje glownie na Rodeo Drive (czyli w second handach), lub używane na fb, czy innych witrynach ogłoszeniowych, od ludzi z mojego miasta.
Pozdrawiam 🙂
6 lutego 2018 at 10:23 AMOch, chyba powinnyśmy oglądać takie filmy razem! Ja się naprawdę rozkleiłam w trakcie The True Cost. Muszę go jeszcze przetrawić.
6 lutego 2018 at 10:31 AMCo do szafy, cały czas ograniczam zawartość mojej. Coraz większą mam świadomość tego, co lubię i w czym się dobrze czuję. Mam ochotę na capsule wardrobe.
Dla dzieci jest duży sens kupować ciuszki z drugiej ręki, bo tak szybko z nich wyrastają! W ogóle gratulacje, Aga! Życzę Ci pięknego okresu oczekiwania na bobo i macierzyństwa.
Dzieki 🙂
7 lutego 2018 at 1:35 PMmojej córeczce pierwsze nowe ubranka kupiliśmy dopiero jak miała prawie 3 lata. wcześniej kupowałam od znajomych, olx itd. tak jest oszczedniej, ekologiczniej i zdrowiej, bo używane ubranka są juz co najmniej kilka razy prane wiec wypłukane z chemii i farb, co za tym idzie jest mniejsze prawdopodobienstwa alergii. Do tej pory co mogę to kupuję na olx, sporadycznie w sklepie. Sklepów z tanią odzieżą nie lubię ☺
17 lutego 2018 at 10:56 AMTeż oglądałam ten film. Też ryczałam i postanowiłam, że zero z sieciówkami.
8 kwietnia 2018 at 10:09 PMSzycie na miarę to jest to, do czego przymierzam się od dłuższego czasu – teraz chyba w końcu zdecyduję się na to. Może ktoś poleci dobrą krawcową w Poznaniu? Będę wdzięczna za sugestie 🙂
8 lutego 2018 at 11:16 AMDzięki za ten tekst – warto szerzyć świadomość konsumencką.
Już dawno doszłam do wniosku, że trafiło mi się jak mało komu – mam mamę krawcową i tatę szewca 🙂 Sama też trochę szyję, więc moje kupowanie ciuchów jest ograniczone, a jesli już kupuję to najczęściej w second-handzie. A buty naprawia tata, więc żyją dużo dłużej 🙂 Po przeczytaniu Twojego wpisu poczułam się dużo lepiej;)
8 lutego 2018 at 4:40 PMJa fast fashion porzuciłam już prawie 3 lata temu a co najmniej od dwóch lat nic nie kupiłam w sieciówkach.. na moim blogu staram się pisać o slow fashion, aby dać ludziom do myślenia;)
18 lutego 2018 at 8:57 PMZ tym szyciem w Europie, to nie popadałabym w hura-optymizm. Moja teściowa pracuje w polskiej szwalni (tak, wiem że to jest argument anegdotyczny, ale wątpię, żeby gdzie indziej było znacznie lepiej). Szyją głównie dla tokijskich i paryskich butików takich jak Vannessa Bruno, ale czasem też dla większych marek, np Hugo Boss. Panie pracują 6 dni w tygodniu po 9 godzin za minimalną krajową (tę, która przysługuje za 40 godzin pracy tygodniowo) i są regularnie wysyłane na zasiłek dla bezrobotnych i zatrudniane na czarno. Ale na metce jest napisane „made in Poland” czy „made in EU”, więc klienci wierzą, że są zachowane przyzwoite standardy pracy.
21 lutego 2018 at 9:31 AMJeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, zanim ludzi zacznie się w pracy traktować godnie bez względu na to czy są dyrektorem, czy sprzątaczką 🙁 Szczególnie, że tego „januszostwa” w biznesie się nie piętnuje publicznie.
Jeśli chcemy mieć całkowitą pewność, że nasze ubrania były szyte etycznie, to musimy znaleźć własną krawcową i nie kupować gotowych ubrań. I przede wszystkim nie możemy kierować się ceną – czasem lepiej zapłacić więcej, ale mieć czyste sumienie.