Ponad tydzień temu ogłosiłam w moim newsletterze konkurs, w którym można było wygrać trzy egzemplarze książki „Życie zero waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej”.
Pytaniem konkursowym było: Komu najbardziej polecił(a)byś lekturę książki i dlaczego?
Tak naprawdę bardzo chciałam się dowiedzieć, jakie jest Wasze zdanie na ten temat – czy powinni ją przeczytać młodzi, czy może starsi. Czy osoby sceptycznie nastawione do życia, które nie znają tematu zero waste w ogóle, czy raczej ci, którzy są już z niemarnowanie za pan brat.
Nadeszło do mnie 21 odpowiedzi, w których przedstawiliście bardzo ciekawe spojrzenie na to, kto – według Was – byłby najlepszym odbiorcą. Spośród nich wybrałam trzy, którym przedpremierowo sprezentuję moją książkę! Oto one.
Tym najbardziej sceptycznym
Odpowiedź konkursowa jest dla mnie dość banalna. To odpowiedź, jaka wykreowała mi się na pytanie koleżanki, której trochę na ten temat wspomniałam, czemu zadaję sobie taki trud, skoro przecież to, co ja robię, świata nie zmieni. Właśnie takim osobom chciałabym polecić tę książkę, w myśl cytatu z kawałka Muru Berlińskiego, który towarzyszy mi od lat i który właśnie tłumaczy cały ten „trud”, jaki sobie zadajemy:
Gdy wielu małych ludzi w wielu małych miejscach robi wiele małych rzeczy, mogą oni zmienić oblicze świata.
Osoby, jak moja koleżanka, które uważają, że to, co robimy, nie ma wpływu na świat, powinny zapoznać się z dobrą książką na temat zero waste! Że nawet jedna reklamówka mniej robi różnicę. Czasem, gdy sama zmagam się z pewnymi trudnościami (bo tak bardzo lubię tego batonika!) uspokajam swoje sumienie i pozwalam sobie czasem na trochę plastiku, bo mam świadomość, że robię więcej niż powalająca większość ludzkości krajów rozwiniętych. Streszczę trochę tę odpowiedź: Twoją książkę poleciłabym tym najbardziej sceptycznym, by pokazać, że się da i nawet mała rzecz robi różnicę. A jeśli wiele osób zrobi jedną małą rzecz, to nagle mamy tego całkiem sporo.
Róża, autorka bloga U Aliny
Drugim połówkom, którym warto kilka rzeczy wytłumaczyć
Książkę „Życie zero waste” poleciłabym mężowi. Ba! Kupiłabym mu ją i położyła na stole jako lekturę obowiązkową. Mój mąż kocha porządek. Niestety jest też ciemna strona tej zalety. Słabo dba o środowisko i sprzątając generuje masę śmieci.
M. sprzątając zużywa mnóstwo ręczników papierowych. (…) Bardzo często zmienia gąbki i szmatki, bo boi się bakterii. Tłumaczenie, że wystarczy dobrze umyć gąbkę w płynie do naczyń i będzie czysta nie pomagają.
Upcycling jest dla niego zbieraniem śmieci. Ciężko mu wytłumaczyć, że to przetwarzanie, aby coś niepotrzebnego nabrało nowego życia. Ja przykładowo zbieram torebki papierowe po prezentach, aby wykorzystać je ponownie przy okazji świąt lub wyjścia do znajomych. M. wszystkie najchętniej by wyrzucił, bo to śmieci. Podobnie zachowuje się w przypadku kopert bąbelkowych. Dla mnie koperta jest jak najbardziej do ponownego wykorzystania. Jeśli nie w całości, to chociaż jej wnętrze. Wykorzystuję zużyte koperty do wypełnienia paczek. Mój mąż tego nie rozumie. Słoiki po ketchupie i dżemie? To dla niego śmieć, dla mnie opakowanie, w które zapakuję przetwory na zimę. Pudełka po lodach wyrzuca, choć ja włożyłabym w nie jedzenie na wyjazd czy do pracy (tzw. lunchbox). Takich przykładów można podać wiele. Butelki, pudełka po przetworach, nienoszone ubrania… Ja widzę w nich potencjał, on śmieci.
Myślę, że Twoja książka mogłaby mu otworzyć oczy, pokazać jak można żyć inaczej i nie generować odpadów w takiej ilości. Jestem przekonana, że można dbać o czystość, jednocześnie żyjąc w zgodzie z zero waste.
Monika, autorka bloga Wielki Kufer
Instytucjom, którym trudno o bezodpadowość
Książkę „Życie zero waste” poleciłabym najbardziej różnym instytucjom. Sama w takiej pracuję i wiem, ile śmieci produkujemy. Używanie jednorazowych naczyń, zbędna ilość papieru, zamawianie gadżetów reklamowych, które większość obdarowanych najzwyczajniej wyrzuca. Ja w mojej pracy „walczę” z koleżankami o takie „drobiazgi”.
Wielokrotnie udało mi się doprowadzić do tego, że spotkania odbyły się przy szklanej zastawie, a nie plastikach.
Zamiast dziesiątek jednorazowych butelek z wodą, można używać swojego kubka i korzystać z dystrybutora z wodą. Takich zdarzeń w ciągu jednego dnia jest mnóstwo i choć 80 procent współpracowników uważa mnie za dziwaka, wiem, że te 20 procent zastanawia się nad tym, co mówię i zdarza się, że dostaję info zwrotne, że coś z zero waste wprowadzili w domu. Książka jest potrzebna tam, gdzie produkuje się najwięcej śmieci. Nie musi to być dom.
Ania W.
Dziękuję wszystkim za nadesłane historie, a zwycięzcom gratuluję! Skontaktujcie się ze mną, by podać adres do wysyłki książek.
Moje zasoby książkowe są ograniczone, ale pozostałe wypowiedzi również zasługują na uwagę. Twierdzicie, że dużej pomocy i wsparcia w życiu bez marnotrawstwa potrzebują Wasi najbliżsi, w tym rodzice, którym czasem ciężko tłumaczy się niektóre rzeczy. Część z Was przyznaje się do maksymalizmu zakupowego i szuka pomocy w lekturach podobnych do „Życia zero waste” – jestem z Wami i gorąco Was wspieram! Innych interesuje temat bezodpadowego życia z dziećmi i domowymi zwierzakami, bo temu też poświęcam osobne rozdziały. Mam nadzieję, że książka nie zawiedzie również Waszych oczekiwań.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział!
Spotkanie autorskie
Na koniec ogłoszenie: 12 września o godz. 18:00 odbędzie się moje spotkanie autorskie w księgarni Autorska, w Złotych Tarasach. Serdecznie wszystkich zapraszam! Może po spotkaniu będzie okazja, by wypić kawę i spokojnie porozmawiać. Szczegóły w wydarzeniu na Facebooku.
Tydzień później będzie szansa się spotkać w Poznaniu!
Przyjdziecie?
15 komentarzy
Ale mi zrobiłaś niespodziankę! Super 🙂 Sama z chęcią przeczytam książkę A dla męża będzie to lektura obowiązkowa.
7 września 2017 at 4:35 PMMam nadzieję, że lektura się Wam spodoba 😉 Dzięki za udział w konkursie!
7 września 2017 at 7:09 PMWszystkim sceptykom to prawda! Ja chętnie też podetknę pod nos małżonkowi 😛
7 września 2017 at 9:18 PMMam nadzieję, że sceptycy przekonają się do nieśmiecenia i niemarnowania. Jak mąż się zapatruje na zero waste?
8 września 2017 at 9:14 AMRóżnie, toczę z nim wciąż wolne o foliówki czy o worki na śmieci. W niektórych momentach wydaje mi się, że jest niereformowalny…
8 września 2017 at 4:42 PMGratuluję tym, którym dopisało szczęście !!! Żałuję, że nie przyjdę na spotkanie autorskie, bo to bardzo daleko ode mnie. Podziwiam takich ludzi jak Ty, którzy walczą o czyste środowisko, bo ja mimo wszystko tak nie potrafię, a niektóre metody tej nierównej walki wręcz mnie przerażają. Kasiu, gdzie będzie można kupić Twoją książkę ?
10 września 2017 at 10:07 PMDziękuję, Ula, za miłe słowa. Książka będzie dostępna w wielu księgarniach, na pewno w Empiku, księgarni Autorska i innych. Już jest w sprzedaży internetowej, a ebook dostaje się zaraz po zakupie. Mam nadzieję, że dostaniesz ją w dogodnym dla siebie miejscu.
10 września 2017 at 10:11 PMBardzo dziękuję za wygraną! Mam nadzieję, że dostałaś mojego maila (wysyłałam z telefonu i jakoś nie mam nigdy zaufania, czy faktycznie dojdzie…).
11 września 2017 at 8:33 PMGratuluję też pozostałym dwóm zwyciężczyniom :).
Sytuacja z mężem, który jest oporny, jest mi dość bliska, bo to ja zawsze taka byłam (bakterie i zło, fuj!). A teraz to ja wyrzuciłam z domu wszystkie gąbki i staram się spojrzeć na kwestię higieny trochę bardziej zdroworozsądkowo (w końcu nie wszystko musi być sterylne). Mam za to cudownego męża, który również stara się być tak bardzo zero waste jak to możliwe, bez popadania w niezdrową obsesję. (Choć dziś przyniósł bułki w reklamówce, nieładnie :D).
[…] spotkanie z telewizją. Okazja była do tego przednia, ze względu na premierę książki Kasi Wągrowskiej (Życie Zero Waste) oraz jej zaproszenie do porannego programu Pytanie na Śniadanie […]
18 września 2017 at 8:48 PMO ile sprzątaniem jestem zainteresowany od dawna, to zero waste jest dla mnie nowością – podobnie jak mąż pani Moniki, muszę się zapoznać z książką ☺ Pozdrawiam!
29 września 2017 at 12:49 PMMuszę ją kupić, koniecznie.
13 października 2017 at 10:40 AMKoniecznie! Oczywiście polecam 🙂
13 października 2017 at 6:57 PMDzień dobry. Książkę przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, w wielu miejscach napotykając babcine sposoby. 🙂 Jako minimalistka z natury książkę wypożyczyłam zamiast kupować. Polecam także patent z niemarnowaniem czasu: zabieram książki do klubu fitness i czytam pedałując na stacjonarnym rowerku albo maszerując na bieżni. 🙂 W dwóch miejscach nie mogę zgodzić się z Autorką i pozostawiam to do przemyślenia. Po pierwsze: elektryczne suszarki do rąk. Lekarze bardzo przed nimi przestrzegają. Stymulują one bowiem przenoszenie wirusów chorobotwórczych na różne odległości i wysokości. Poza tym co prawda liczba bakterii na dłoniach maleje po umyciu ich wodą i mydłem, ale po wysuszeniu ich za pomocą suszarki do rąk suszącej ciepłym powietrzem zwiększa się o 117%! Nie wspomnę już o hałasie, jaki generują. Ja zawsze mam przy sobie zwykłe chusteczki materiałowe i ich używam do wytarcia dłoni. Druga sprawa to karma dla zwierzaków domowych. Sucha karma to zło! Zawiera mnóstwo wypełniaczy, głównie zboża. Czy koty wolnobytujące jadają zboża? No NIE! Kotom niszczą przede wszystkim układ wydalniczy. Zwierzęcy dietetycy zalecają dobre, odpowiednio zbilansowane mokre karmy o zawartości mięsa ok. 80% (niestety do kupienia w puszkach, no ale puszki nadają się do recyklingu). Ja osobiście jestem wielką zwolenniczką karmy BARF czyli własnoręcznie przygotowywanej w domu z mieszanki mięs, kości, podrobów i suplementów. To chyba najprostszy sposób zdrowego odżywiania naszych podopiecznych. O BARF-ie sporo można przeczytać w Internecie, nawet na FB są fajne grupy wspierające nowicjuszy (np. BARFny świat) i uczące komponować karmy. To oczywiście tylko moje zdanie, ale pozostawiam je pod rozwagę. A teraz idę na targ kupić jajka – niestety coraz trudniej natrafić na takie od szczęśliwych kur, bo targowiska mocno się skomercjalizowały. Serdecznie pozdrawiam.
5 grudnia 2017 at 10:16 AMBardzo Ci dziękuję za ten komentarz! Wiem, jestem świadoma, że suszarki do rąk nie są idealne, natomiast na pewno dzięki nim nie generuje się odpadów w postaci jednorazowych ręczników papierowych. Odnośnie BARF, powoli się do tego przekonuję. Masz wypracowaną najlepszą mieszankę dla swojego kota? Jakie suplementy dodajesz konkretnie?
5 grudnia 2017 at 11:01 AMad 1) – tak, ręczniki też są be, dlatego używam własnej chusteczki; ad 2) ja dopiero się do tego przymierzam, powoli acz konsekwentnie – zbyt dużo łez wylałam, gdy koty mi umierały z powodu chorych nerek. Na razie jestem w grupie na FB „O kotach – merytorycznie” i dużo się od nich uczę. Kupiłam wagę laboratoryjną do odmierzania suplementów oraz uzyskałam z grupy „BARFny świat” kalkulator w Excelu do komponowania zbilansowanych mieszanek. Tam wszystkie suplementy są wyszczególnione. Na razie moje towarzystwo korzysta z mokrej karmy Animonda Carny, której kupiłam sporo, bo natrafiłam na fajną promocję w Zooplusie. A, dołączyłam też do grupy BARFerów w moim mieście – gdy się mięsa kupuje w ilościach hurtowych, wychodzi znacznie taniej. Więc jeszcze nie wystartowałam, sporo nauki przede mną, ale nie cofnę się.
5 grudnia 2017 at 12:18 PM