fbpx
Eksperymenty Książki

Książka jest ważna, czyli dlaczego jestem intensywnym czytelnikiem

Książka w moim domu jest traktowana szczególnie. Być może dlatego jest nam tak trudno się zebrać, by wyczyścić półki z wszystkich tych, do których zbyt długo nie zaglądaliśmy.

Mimo wysokiego miejsca na drabinie wszystkich przedmiotów, które w domu mamy, staram się przeglądać swoją część księgozbioru i raz na jakiś czas oddawać, sprzedawać lub wymieniać dawno przeczytane pozycje. 

Pamiętam, że już będąc dzieckiem dostawałam dużo książek – tych kolorowych baśni z wydawnictwa BWG i tych mniej kolorowych, ale bardzo ciekawych, zazwyczaj przedruków z radzieckich autorów. Uwielbiałam czytać i być może dlatego moje plecy są teraz bardziej okrągłe niż koleżanek, który wolały przeciągać się na trzepakach. Wieloletnie chodzenie na basen nie pomogło, bo lekki plecoskłon w trakcie czytania na łóżku wieczorem utrwalił się na dłużej.

książka dzień książki Nieumiałek

„Przygody Nieumiałka i jego przyjaciół” z Wydawnictwa Raduga z Moskwy – książka mojego dzieciństwa

W szkolnych latach książkowa oferta w sklepach była już naprawdę szeroka, ale mój Tata zaszczepił we mnie myśl, że beletrystykę lepiej wypożyczyć z biblioteki. Kupić warto dopiero słownik, encyklopedię, atlas czy piękny album. Prawda, że mądre? Wchodząc w dorosłość postanowiłam jednak iść swoją drogą i na osiemnastkę kupiłam kolekcję ośmiu książek Bohumila Hrabala. „Taka piękna żałoba” jest do tej pory moją ulubioną pozycją czeskiego autora, a „Obsługiwałem angielskiego króla” wywołuje łzy śmiechu i wzruszenia za każdym razem, gdy po nią sięgam. Niby beletrystyka, ale wielorazowego użytku, czyli było warto.

Beletrystykę lepiej wypożyczyć z biblioteki. Kupić warto dopiero słownik, encyklopedię, atlas czy piękny album.

Nie zawsze jednak tak dobrze trafiałam. Paulo Coehlo okazał się być hitem jednego sezonu i teraz uśmiecham się w duchu, że ten moment w historii odzwierciedla na półce „Alchemik”. Klasyki literatury światowej, które WARTO MIEĆ, bo reprezentują… klasykę literatury światowej okazały się w wielu przypadkach strzałami jak kulą w płot. Kto nie kupował kolekcji z Gazety Wyborczej na początku lat 2000 po to, by ładnie ustawić ją na regale i myśleć o sobie w kategoriach wybitnego intelektualisty, lecz rzeczywiście wszystko czytał, ma u mnie piwo. Może być bezalkoholowe. „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta czeka, aż znajdę na niego czas. Po dwudziestu stronach i poczuciu niemożebnego zagubienia w książkowej czasoprzestrzeni musiałam odpuścić, bo jak mawiała moja profesor od angielskiego:

Książka nie jest po to, by cię zmęczyć, lecz by sprawić przyjemność z czytania. Jeśli tego nie robi, przerwij, bo czytanie do końca może okazać się stratą czasu.

Proust, książka

Klasyki literatury bywają niełatwym orzechem do zgryzienia. Ale czy lektura musi być zawsze łatwa? 🙂

Jeśli książka nie ma męczyć, warto jest się naprawdę zastanowić, czy czytanie wszystkiego, co się ukaże tylko po to, by być na bieżąco albo bo wypada jest właściwym sposobem na wzbogacenie siebie. Bo to chyba o to w czytaniu chodzi – by się rozwijać, ubogacać, uczyć i …bawić.

Obecnie większość książek wypożyczam z biblioteki. Mam to szczęście, że w Poznaniu jest całkiem zacny księgozbiór, a na osiedlu tuż obok wypożyczalnia zawsze dba o nowości na półkach. Część z książkami dla dzieci zachwyca tytułami z najlepszych polskich wydawnictw. Wolimy pójść razem, pooglądać najciekawsze tytuły, wypożyczyć, a za miesiąc przyjść ponownie.

Te tytuły, których nie znajduję z bibliotece, kupuję w formie e-booka na czytnik. Jest to bardzo wygodna forma czytania wieczorem, gdy światło już ma być zgaszone oraz w podróży, gdy wiele tomów mam na jednym małym urządzeniu.

reportaże, książka, dzień książki

Reportaż to moja ulubiona forma literacka ostatnich lat. Filip Springer i Mariusz Szczygieł plasują się na pierwszych miejscach plejady polskich reportażystów.

Mimo książkowych sentymentów staram się czyścić półki na bieżąco z nieczytanych lub nietrafionych pozycji. Książki można zanieść do pracy i oddać znajomym. W kuchni w moim biurze jest takie miejsce na stole pod ścianą, w którym co jakiś czas trafiają się książki do wzięcia. Taki mini-givebox! Ostatnio znalazłam tam „Slow life” i „Slow fashion” Joanny Glogazy.  To miłe, że chcemy się dzielić dobrą lekturą zupełnie za darmo. Już szykuję mały zbiorek, którym wkrótce i ja się podzielę.

Według klasyfikacji Biblioteki Narodowej, jestem czytelnikiem intensywnym, bo czytam więcej niż 7 książek w roku. Z badań za 2016 rok wynika, że jest nas w Polsce całych 10 procent. Poza nami, co najmniej jedną książkę w zeszłym roku przeczytało 37 procent badanych, co daje nam spadek czytelnictwa o 21 procent w porównaniu z rokiem 2004.

Czy pozbędę się kiedyś kolekcji Hrabala? W końcu to tylko materialne odzwierciedlenie tego, co już poznałam. Na razie chętnie pożyczam, co też jest formą dawania im drugiego życia. Na odcięcie pępowiny jeszcze nie jestem gotowa.

Dziś Światowy Dzień Książki. Warto pomyśleć o tym, w jaki sposób traktujemy czytanie. Co książka nam daje i czy potrafimy się zdobytą wiedzą potem dzielić. Czym czytanie jest dla Was? I czy macie łatwość w pozbywaniu się przeczytanych tytułów? Napiszcie w komentarzach poniżej.


W kwietniu zajmujemy się czytaniem jako tematem międzyblogowego projektu Eksperymentujesz?

eksperymenty, książka, jak nie kupować, grudzień, święta, kupować mniej

Zobaczcie, co o czytaniu myślą:

Julia z Na Nowo Śmieci

Agnieszka z Chatka Baby Jogi

Ula, autorka bloga Pani Strzelec

 

Previous Post Next Post

Przeczytaj jeszcze

13 komentarzy

  • Reply Anna Teodorczyk

    Ja źle znoszę rozstanie się z książkami. Chyba, że był to nietrafiony prezent lub wyjątkowo mi nie żal. Ogólnie tworzę domową biblioteczkę i dobrze mi z moimi drukowanymi egzemplarzami choć zajmują miejsce i padły drzewa na papier.

    A’propos papieru ciekawe czy włókna konopne nie mogłyby z powodzeniem zastąpić drzew w roli papieru

    23 kwietnia 2017 at 3:06 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      To ciekawe, bo w sumie konopie mogłyby chyba zastąpić drewno. Taką informację znalazłam na stronie Wolne Konopie, nie wiem, na ile jest wiarygodna, ale proszę:
      „Jeden hektar konopi daje tyle masy papierowej, co cztery hektary lasu. Co więcej, konopie jako rośliny jednoroczne, dostarczają surowca co rok, a ich skoszenie nie przynosi szkody środowisku, w odróżnieniu od wycinki lasu papier konopny może być wybielany bez produkcji szkodliwych dioksyn i jest dużo bardziej trwały niż papier drzewny.” Portal Money.pl też o tym pisze, więc chyba prawda!

      23 kwietnia 2017 at 5:12 PM
      • Reply Anna Teodorczyk

        No i zastanawia mnie, że nikt tego nie wykorzystuje bo pewnie też byłoby do dużo tańsze. Lobby drzewne?

        24 kwietnia 2017 at 11:09 AM
  • Reply Ania || SlowReading.pl

    Kasiu, co za zaskoczenie, czytamy w tym samym mieście 🙂 W dodatku podobne lektury! Czy wiesz, że teraz w każdej z filii można wypożyczyć 6 pozycji na miesiąc? :>

    I ja korzystam intensywnie z bibliotek. Długo dojrzewałam do odejścia od „nabożnego” stosunku do książek jako artefaktów, które gromadzi się na półkach dla napawania się ich posiadaniem oraz imponującym rozmiarem biblioteczki. Po to tylko alby świadczyły o intelektualizmie bądź inteligencji ich właściciela. Przeprowadzki mnie nieco wyleczyły z książkowego zbieractwa.

    Jaki jest sens trzymania w domu pozycji, których nie zamierzamy przeczytać ponownie? Teraz intensywnie wypożyczam, a kupuję tylko to, co faktycznie chcę mieć i do tego wracać. I może to być książka używana. Ale to moje podejście, nie każdy musi je podzielać 😉

    A co do wspomnianej serii GW, to zażyczyłam sobie wtedy w prezencie Grę w klasy Cortazara. Dostałam, przeczytałam, wracam i to jest jedna z tych książek, których raczej się z domu nie pozbędę 🙂

    23 kwietnia 2017 at 6:19 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Miło mi, że „piszemy” tak blisko 😉 Tak, wiem, że 6 pozycji, choć przyznam, że ja trzymam sztamę z paniami i panami w mojej filii i wcześniej również zdarzało mi się wypożyczać więcej. Szczególnie, że większość to książki dla dzieci i tu oko było mocno przymykane 😉
      Ostatnio długo męczyłam „Głód”, nazbyt długo go przetrzymałam, ale też nie było tragedii. Jednak opasłe tomiska w mym życiu zajmują zbyt dużo czasu.
      Gra w Klasy to lektura, która mnie urzekła. To tam główny bohater palił Gauloise’y, prawda?

      23 kwietnia 2017 at 9:08 PM
      • Reply Ania || SlowReading.pl

        Załóż dzieciom ich własne karty 😀
        Tak, Cortazar chyba w każdej swojej książce wklejał te papierosy.
        „Głód” to książka, którą chcę przeczytać, ale jednocześnie nie chcę (albo moja strefa komfortu nie chce po lekturze „Chłopczyc z Kabulu”), bo wiem, co tam znajdę.

        24 kwietnia 2017 at 11:01 AM
  • Reply Marta / Pani Poczytalna

    Hmm jestem bardzo świeżo po lekturze książki „Szwecja czyta, Polska czyta” i bardzo ciekawie (i dotkliwie) jawi się tam to polskie nieczytanie. Najkrócej ujmując jest głęboko umotywowane kulturowo, dłużej byliśmy analfabetami, różnice po zaborach wciąż są jeszcze odczuwalne, plus mnóstwo, naprawdę mnóstwo dodatkowych czynników. Najsmutniejsze jest to, że czytając, promując czytanie, pisząc o czytaniu trafiamy do… czytających. I że nieczytanie się dziedziczy. Więc to co możemy zrobić indywidualnie to trochę to, o czym piszesz – przekazywać miłość do książek i nawyki lekturowe/konsumenckie naszym dzieciom.
    Sama czytam nałogowo, zawodowo, kompulsywnie. Ograniczam księgozbiór, staram się ograniczać nawyki zbieractwa w tym zakresie, ale książki mnie otaczają, dostaję, pracuję z nimi, coraz rzadziej kupuję, ale wciąż. Mam ogromną słabość do książek dla dzieci, tyle dobrego że przedszkolanki chwalą elokwencję córki i mówią, że widać, że z nią pracuję. A ja nie pracuję, ja czytam.
    Ale myślę, że księgozbiór trzeba ograniczać, upłynniać – czuję taką potrzebę. Nawyk Twego Taty bardzo cenny. Z klasyką też to różnie bywa – pamiętam kilka takich rozczarowań, ze względu na fatalne tłumaczenia np. Staram się nadawać moim nieczytanym książkom drugie życie, sprzedawać do antykwariatów, oddawać dzieciom i dawać do biblioteki. Uwalniać je. Niech szukają swojego następnego czytelnika. Choć też nie ze wszystkimi umiem się rozstać…

    23 kwietnia 2017 at 6:45 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Kiedy uwolnimy się od tych wszystkich zaszłości historycznych? Dlaczego nasza przeszłość tak bardzo determinuje teraźniejszość – czy to w kwestii demokracji, światopoglądu, dojrzałości społecznej, czy też czytelnictwa. Nie pomyślałabym nawet o tym, że czytamy mało, bo „tak było kiedyś”, ale teraz jak to napisałaś, wszystko stało się jasne 😉 Nie ma co spoczywać na laurach, trzeba przełamywać czytelniczy determinizm!
      Upłynnianie księgozbioru to ciekawe sformułowanie 🙂 Trzeba upłynniać! Kupować używane, pożyczać, oddawać, brać – niech książka żyje! Popieram 🙂

      23 kwietnia 2017 at 9:15 PM
  • Reply Anna

    Ja mam podobne podejście do Twojego taty: zostawiam na półkach głównie słowniki, albumy, książki kucharskie (ale tylko takie, z których rzeczywiście korzystam!) i książki związane z moimi zainteresowaniami, do których co jakiś czas wracam. Marzy mi się jednak również pięknie wydana polska klasyka, może to głupie i staroświeckie, ale myślę, że w każdym polskim domu powinien być „Pan Tadeusz” i „Trylogia” Sienkiewicza 🙂 Powoli i systematycznie powiększam swój księgozbiór, ale założyłam sobie, że książek mogę mieć tylko tyle, ile pomieści biblioteczka w salonie, na szczęście wciąż sporo w niej pustych półek, a mąż czyta już głównie e-booki 🙂
    Z bibliotek korzystam dość rzadko, bo niestety do żadnej nie mam zbyt blisko (kiedyś na przykład bibliotekę dla dzieci miałam po drugiej stronie ulicy, dziś do najbliższej musimy jechać autobusem, bo dla przedszkolaków na piechotę za daleko, to naprawdę smutne…), poza tym bardzo lubię czytać różnego rodzaju poradniki, które w bibliotekach pojawiają się ze sporym opóźnieniem, więc tego typu książki kupuję często od razu z myślą o tym, że zaraz po przeczytaniu je sprzedam. Nowych tytułów pozbywam się bezproblemowo, często niemal w cenie nowej książki – jestem zazwyczaj kilka złotych stratna, ale tłumaczę sobie, że to opłata za przyjemność przeczytania pachnącej nowością książki, moim zdaniem warto 🙂

    23 kwietnia 2017 at 11:06 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Aniu, też czasem w podobny sposób kupuję i potem szybko sprzedaję. To jak najbardziej ma sens! Sama zresztą też najpierw szukam używanych egzemplarzy na allegro, choć przyznaję z przykrością – coraz rzadziej trafiam na to, czego szukam. Mało używanych, o wiele więcej nowych.

      24 kwietnia 2017 at 9:15 AM
    • Reply Marta

      A propos Trylogii, narzekamy ile brutalności współcześnie jest w grach, filmach. A przeczytajmy ile sadyzmu jest zawarte w rozdziale , w którym Azja jest nadziewany na pal. Cały rozdział wypełniony szczegółowym opisem zadawanych tortur. Horror w czystej postaci.

      16 lipca 2022 at 12:07 AM
  • Reply Ruda

    „Przygody Nieumiałka i jego przyjaciół” to również jedna z moich ukochanych książek z dzieciństwa. Teraz czytam ją dziecku – co wieczór jeden, dwa rozdziały. Właśnie zaczynamy trzecie okrążenie.

    24 kwietnia 2017 at 1:18 PM
  • Reply Aga z podróży szczypta

    u mnie jest pół na pół. Książki kupuję na Allegro lub olx za niewiarygodnie niskie kwoty, a biblioteka to mój drugi dom. Najgorzej jest podczas przeprowadzki gdy kartony z książkami zajmują dwa razy więcej miejsca niż cała reszta 🙂 Czytałam od dziecka i od dziecka uczono mnie szacunku do książek. Nie zaginam rogów, by pamiętać gdzie skończyłam czytać, nie zaznaczam niczego długopisem, nie zostawiam rozłożonej książki grzbietem do góry. Takie moje przyzwyczajenia, którymi często szokuję chociaż dla mnie to naturalne traktowanie książki.

    4 czerwca 2017 at 5:53 PM
  • Leave a Reply