fbpx
Styl życia Zero Waste

Bea Johnson – wywiad z autorką Zero Waste Home

bea johnson, ograniczam się, zero waste home

Tydzień temu miałam szczęście uczestniczyć w konferencji „Dom bez odpadów, czyli recepta na oszczędności”, na której gościem specjalnym była Bea Johnson, autorka bloga Zero Waste Home.

Bez zbędnych wstępów przedstawiam Wam zapis mojej rozmowy, którą przeprowadziłam z Beą po spotkaniu. Zobaczcie, jakie ma plany, co jest dla niej teraz najważniejsze i w jaki sposób różni się konsument amerykański od europejskiego.

Bea Johnson – wywiad z autorką książki i bloga Zero Waste Home

Kasia Wągrowska: Witaj! Podziwiam Cię, Bea za to, co robisz. Sama zaczęłam stosować niektóre z zasad zero waste w domu zainspirowana Twoim przykładem. Robię zakupy do własnych pojemników, pozbywam się nadmiaru przedmiotów, kompostuję na balkonie. Chciałam Ci jednak zadać kilka pytań związanych z Twoim życiem i ostatnimi doświadczeniami. Podróżujesz dużo po świecie i spotykasz się z ludźmi z różnych krajów. O co Cię najczęściej pytają? Jakie są ich bolączki, największe problemy?

Bea Johnson: Największym problemem jest znalezienie jedzenia na wagę. Każdy może stosować się do zasady Pięciu R (więcej o nich w tym wpisie – przyp.aut.), każdy umie rezygnować z niepotrzebnych rzeczy, każdy umie zamienić jednorazówki na opakowania wielorazowe, ludzie potrafią kupować  w second handach, ale z tego co słyszę najtrudniej jest znaleźć sklep sprzedający żywność na wagę w okolicy, w której mieszkają. Są tacy, którzy przeczytali moja książkę i przychodzą na spotkania ze mną mówiąc, że zdecydowali się na otwarcie sklepu zero waste po to, by udostępnić innym żywność na wagę w swoim mieście.

Sama podpisałabym się pod tym problemem, stykam się z nim na co dzień.

Tylko to jest tak, że nawet jak my z moją rodziną podróżujemy i nie mamy pod ręką sklepu z produktami na wagę, i tak coś znajdujemy. Mamy specjalny rodzaj „widzenia żywności bez opakowań” wszędzie, gdzie jesteśmy. I kiedy się tego nauczyć, łatwiej jest znaleźć rzeczy na wagę. Ale nadal dostęp do niej jest znacznie ograniczony. Dla mnie najtrudniejsze produkty do znalezienia bez opakowań to płyny. Łatwo jest znaleźć mąkę, płatki, kasze, wiele przekąsek, słodycze, kawę, również chleb, ale substancje płynne już bardzo ciężko. Więc kiedy znajdziesz już sklep z płynnymi produktami na wagę, głosuj swoim portfelem, zabieraj opakowania i kupuj właśnie tam. Na przykład biały ocet nie jest dla mnie łatwo osiągalny z sklepach na wagę, zazwyczaj sprzedawany jest w plastikowych butelkach, ale udało mi się znaleźć jeden rodzaj sprzedawany w szklanej butelce i od tej pory zawsze już taki kupuję. Nawet jak nie ma sklepów sprzedających na wagę, nadal masz wybór.

Problemem jest też wiele opakowań, które były pokazywane na spotkaniu (plastikowa butelka owinięta w folię pod wpływem ciśnienia, czyli złożona z kilku materiałów trudnych do oddzielenia od siebie – przyp.aut.) – ludzie nie mają pojęcia, że takie butelki nie są przetwarzane. Sortujemy je, wrzucamy do plastików, chcemy spełnić nasz obowiązek wobec środowiska, ale nawet nie wiemy, jaki stwarzają one później problem. Chciałabym, żebyśmy wszyscy uczyli się recyclingu, bo to daje nam szerszą wiedzę i świadomość na temat przetwarzania odpadów.

To prawda, nadal brakuje nam podstawowej edukacji w tym zakresie.

Największą zaletą stylu życia bez odpadów jest jednak coś innego niż ich sortowanie. Moje życie stało się lepsze, gdy nauczyłam się, jak odmawiać i redukować. Prosty styl życia jest dla mnie kluczowy.

Od tego sama zaczęłam, gdy 2 lata temu założyłam bloga. Postanowiłam żyć prosto i redukować nadmiar, ale szybko się zorientowałam, że to za mało, że mi to nie wystarcza. Zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ na środowisko mają moje wybory konsumenckie, że muszę zacząć o nich myśleć już teraz, a nie w momencie, gdy pozbywam się czegoś z domu.

Zasada jest taka, że im więcej odmawiasz, tym mniej masz do redukcji. Im więcej redukujesz, tym mniej musisz używać ponownie. Taka jest kolej rzeczy i tak to działa. To jest sekret życia bez odpadów.

Bea, co jest Twoim priorytetem w obecnym życiu? Osiągnęłaś wiele, dużo podróżujesz, co próbujesz teraz osiągnąć?

Dla mnie najważniejsze jest zainspirować jak najwięcej osób w jak największej liczbie krajów, bo za każdym razem jak odwiedzam jakieś miejsce i mam swoje wystąpienie, to daje początek czemuś nowemu i ma moc rozprzestrzeniania się, jak plaga. Chcę to kontynuować. Moją misją jest rozwiewanie wątpliwości dotyczących życia zero waste, więc uczestniczę w każdym wydarzeniu, które pozwoli mi to robić. Może to być wywiad podobny do tego. Może to być zorganizowane spotkanie, przemowa do publiczności. A jeśli zechce ze mną rozmawiać wielkie przedsiębiorstwo produkcyjne, z chęcią to zrobię.

bea johnson, słoik odpadów, zero waste home

Słoik odpadów generowanych przez 4-osobową rodzinę Bei Johnson. Przez rok.

O to również chciałam się Ciebie zapytać. Słyszałam, że doradzasz firmom, jak produkować zgodnie z zasadami zero waste. Jak to działa?

Gdy doradzam, nie mówię nigdy: „Musicie to robić tak i tak”. Opowiadam raczej o moich wyborach w trakcie zakupów i powodach, dla których jedne produkty mogą być lepsze od innych. Więc kiedy doradzałam Ikei, analizowałam produkty, które wypuścili na rynek, ale myśleliśmy też, jakie inne produkty mogą wprowadzić, by odpowiadały na potrzeby osoby chcącej żyć bez generowania odpadów.

Brzmi świetnie. Czy planują to wdrożyć?

Tak. Konsultowałam dla Ikei już jakiś czas temu, i co prawda sama nie chodzę do ich sklepu, to powiedziano mi, że powoli wprowadzają nowe produkty na rynek. Mają kompostownik (nie znalazłam w polskiej ofercie Ikei – przyp.aut.), mają szmaciane torebki, powoli wdrażają zasady zero waste na linie produkcyjne.

Sporo osób myśli, że Twój styl życia jest czasochłonny. Twierdzą, że nie mogą żyć w ten sposób, bo nie mają czasu. Albo zaczynają ograniczanie odpadów, a potem rezygnują, bo nie mogą nic znaleźć na wagę, albo zapomną kilku słoików i robią zakupy w jednorazowych opakowaniach. Jak się zmotywować, żeby zbyt szybko się nie poddać?

W tej sytuacji diagnozuję brak zaangażowania. Gdy podjęłam decyzję, że nigdy już nie użyję plastikowej siatki, będąc w sklepie bez wielorazowej torby wracałam do samochodu albo nawet do domu, by ją zabrać.

Najważniejsza jest konsekwencja, zmiana nawyków i dopasowanie zasad zero waste do własnego stylu życia.

Zorientuj się, co możesz kupić na wagę i rób to, co jest dla Ciebie dostępne. Wiele osób myśli, że ja mam jakiś cudowny, wielki sklep na wagę niedaleko mojego domu. Ale to nieprawda! W moim sklepie spożywczym jest sekcja z produktami na wagę, owszem, i nauczyłam się korzystać z niej w takim stopniu, jaki jest dla mnie odpowiedni. Ale nie mają wszystkiego. Nie znajdę u nich makaronu ani oleju roślinnego, ale wiem, gdzie są inne miejsca, w których mogę je dostać. Nie będę robiła wyprawy tylko po te produkty, ale gdy jestem w okolicy, zachodzę do tych sklepów i uzupełniam zapasy.

Czy to znaczy, że zawsze masz przy sobie słoiki?

Mamy 2 wielkie słoiki zawsze w samochodzie, bo uczestniczymy w kooperatywie rybnej. Dostajemy świeżo złowione ryby dwa razy w tygodniu i pakujemy je w szklane pojemniki, z dodatkiem lodu. Nasze torby też zawsze są w samochodzie. Mamy jedną torbę w domu, do której wkładamy czyste słoiki, które właśnie zostały umyte. Dwie pozostałe torby są zawsze w aucie, więc mam pewność, że są przy mnie. Zazwyczaj robię zakupy raz w tygodniu, więc gdy idę do sklepu z moją listą zakupów, torby już na mnie czekają w bagażniku.

bea johnson, kasia wągrowska, ograniczam się, zero waste home

Jak sama mówiłaś, sporo podróżujesz. Czy widzisz różnice między Stanami Zjednoczonymi a Europą jeśli chodzi o generowanie odpadów i ogólnie pojętą konsumpcję? Jak być to oceniła?

Muszę stwierdzić, że styl życia zero waste dużo szybciej rozwija się z Europie niż w innych częściach świata. W Europie ludzie doceniają proste rzeczy. Lubicie prawdziwe, dobre jedzenie, nie obawiacie się ubierać w second handach. W Stanach konsumpcjonizm jest tak zakotwiczony w społeczeństwie, że ludzie mają problem – boją się, co inni powiedzą, że będą ich oceniać. Amerykanie chcą mieć najnowsze zabawki, najlepsze ubrania i auta, bo wiedzą, że są po tym oceniani. Wiem, że w Europie w dużej mierze jest podobnie, ale nadal wam łatwiej zaadoptować bezodpadowy styl życia.

Im więcej odmawiasz, tym mniej masz do redukcji. Im więcej redukujesz, tym mniej musisz używać ponownie. Taka jest kolej rzeczy i tak to działa. To jest sekret życia bez odpadów.

Odpady mają różny wymiar w różnych częściach świata. Oczywiście w Afryce czy w Brazylii ludzie mniej konsumują, więc tam działania skupiają się raczej na zbieraniu odpadów, porządkowaniu. W świecie zachodnim bardziej rozmawia się o zarządzaniu ich ilością. Dlatego tak ważne jest mówienie o redukcji.

Zaproszono mnie do Brazylii, żebym przedstawiła styl życia przyszłości na podstawie tego, co robię u siebie. Myślę, że to fantastyczne! Mówiłam, jak wiele spieprzyliśmy w Stanach i w jaki sposób można uniknąć porażki.

Moje ostatnie pytanie: czy Twoi przyjaciele traktują Cię jak dziwaka?

Nie, już nie (śmiech). Nie wiem, czy tak mnie traktowali, nie mówili tego otwarcie. Moja rodzina była bardziej otwarta na zmianę mojego stylu życia. Mam duszę artystki, więc gdy moja mama usłyszała, że zaczynam żyć bez odpadów, stwierdziła, że to kolejny z moich szalonych pomysłów. Teraz szanują to, co robię. Moja rodzina generuje bardzo mało odpadów i podziela mój styl życia. Mój brat ma własne ule, robi miód i własne piwo.

My również robimy piwo! Lubimy zajmować się produkcją własnych wyrobów.

Świetnie! Moja mama jest w radzie miasta, w którym mieszka we Francji. Wprowadza zasady zero waste w życiu publicznym, między innymi rozpoczęli program edukacji na temat kompostowania w szkołach podstawowych. Sama ma dużą wiedzę na temat kompostowania i przetwarzania odpadów, więc doradza, jak najlepiej to robić.

Mój młodszy brat rzucił pracę, by zatrudnić się w przedsiębiorstwie upcyclingowym.

Moi znajomi to osobny temat. Ich grono zmieniło się w trakcie kilku ostatnich lat. Relacje z tymi, których życie bazowało na obrastaniu w rzeczy materialne, wygasły. Sama pozwoliłam im wygasnąć. Natomiast relacje z tymi, którzy cenią sobie prosty styl życia pielęgnuję i rozkwitły one w piękne przyjaźnie. Mamy grupę dziesięciu rodzin, z którymi jesteśmy bardzo blisko. Wszystkie doceniają dobre jedzenie, dobre relacje i proste życie. I to jest dla nas najważniejsze.

Dziękuję, Bea, za rozmowę!

Ja również dziękuję i życzę Ci powodzenia!


Książka Bei Johnson „Zero Waste Home” została przetłumaczona na 12 języków, w tym niemiecki i czeski. Polacy nie doczekali się jeszcze swojej wersji. Ja przeczytałam ją w najbardziej dla mnie dostępnym języku angielskim. Jeśli szukasz jej na polskim rynku, zajrzyj tutaj. Taki prezent na święta to prawdziwy skarb!

Previous Post Next Post

Przeczytaj jeszcze

26 komentarzy

  • Reply BogusiaM

    Nie wiem czy gdzieś była o tym mowa czy nie. Czy Bea gdzieś osobno oddaje makulaturę, plastik i szkło, jeśli już w takim opakowaniu jest rzecz którą kupiła? Bo rozumiem, że w słoiku są tylko te śmieci, które recyklingowi nie podlegają? Ciągle mnie to zastanawia. Bo czytałam kiedyś o tym, że np. co można rozpakowują w sklepie i zostawiają tam opakowanie np. po obuwiu, ale dla mnie to wcale nie jest wtedy zero waste, bo ten śmieć jest, tyle, że w sklepie a nie u mnie w domu. Ale chcąc nie chcąc trafia do kosza.

    12 grudnia 2016 at 10:08 AM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Cześć Bogusiu! Rzeczywiście nie kojarzę takich wyjaśnień, choć wydaje mi się, że opakowania przetwarzalne oddają do recyclingu – skoro jest to jedna z zasad R 😉
      Co do zostawiania opakowań w sklepie – też mam ambiwalentne odczucia. Zdarza mi się poprosić o ser bez plastiku, po czym ekspedientka kładzie go na folijkę na wadze, a potem tę folijkę wyrzuca. Ja jej nie biorę, ale generuję odpad. Nadal przykra rzeczywistość.

      12 grudnia 2016 at 10:13 AM
      • Reply BogusiaM

        Dokładnie, czasami mam takie odczucia, że jak ja wezmę już ten plastik to chociaż trafi do odpowiedniego kosza, w sklepie nie koniecznie.

        12 grudnia 2016 at 6:54 PM
        • Reply Kornelia Weronika Orwat

          Bogusiu, właśnie o to samo chciałam zapytać, czy Bea te surowce wtórne jednak „produkuje” i oddaje czy nie? Kasiu, bardzo ciekawy wywiad, jakoś tak uświadomił mi że Bea jest normalną babką która też czasem zapomina siatek na zakupy 🙂
          Co do tej torebki wyrzucanej przez sprzedawczynię mam czasami tak samo. Nawet do pudełka blaszanego mi chcą wkładać towar w folii…

          19 grudnia 2016 at 11:01 PM
          • BogusiaM

            Czyli to nie tylko mnie zastanawiało.

            Mi się udało ostatnio kupić chleb zupełnie bez opakowania, pani sprzedawała takie naturalnie wypiekane bez dodatków drożdży i szynkę wiejską wyłącznie w papierku, dla męża;) I to wszystko w dużym markecie więc tym bardziej sukces:)

            21 grudnia 2016 at 5:20 PM
  • Reply Ewa

    Bardzo ciekawy i potrzebny wywiad. Czekam z niecierpliwością na polskie wydanie książki „Zero waste Home”.

    12 grudnia 2016 at 1:08 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Sama nie rozumiem, czemu nie ma jeszcze polskiej wersji, ale byc moze po tym spotkaniu jakis wydawca zainteresuje sie tlumaczeniem 😉

      12 grudnia 2016 at 1:11 PM
  • Reply Konstanty Aniołek

    Miodzik na serce 🙂 Taka fajna ta Bea i jak dobrze mowi – polac jej… swiezo wyciskanego soku jablkowego 🙂

    12 grudnia 2016 at 9:14 PM
  • Reply jamaska

    Nie to, że się czepiam, bo bardzo popieram idee zero waste, ale zawsze zastanawia mnie jak te wszystkie super hiper eko osoby odnoszą się do podróży samolotem. Bea sama mówi, ze dużo podróżuje, ale do śladu węglowego ni jak się nie odnosi.

    12 grudnia 2016 at 10:17 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Na konferencji padło to pytanie. Bea twierdzi, że nie chce ubiegać o miano najbardziej ekologicznej rodziny na świecie. Skupia się teraz na szerzeniu wiedzy o redukcji odpadów, a nie dotarłaby do tak szerokiej rzeczy ludzi gdyby nie podróże samolotem.
      Mówiła, że gdy leci w jedno miejsce, stara się umówić jak najwięcej spotkań i jeździć lokalnymi srodkami transportu (np. do Warszawy przyjechała pociągiem z Pragi).

      14 grudnia 2016 at 9:01 AM
      • Reply jamaska

        Dzięki za odpowiedź 🙂

        14 grudnia 2016 at 5:32 PM
  • Reply Jolanta Flower

    Świetny artykuł 🙂 Mi bardzo podoba się podejście do życia tej kobiety.

    13 grudnia 2016 at 1:37 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Mi również 🙂 I podoba mi się, że Bea jest zupełnie wyluzowana w tym, co robi. Nie jest nadęta i nie ma poczucia wyższości.

      14 grudnia 2016 at 8:59 AM
  • Reply Oszczednicka

    Ale inspiracja! Super wywiad 🙂 Chyba się skuszę na tę książkę 🙂

    13 grudnia 2016 at 8:58 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Książka w ogóle jest bardzo dobra, bo uczy minimalizmu i oszczędności również – także dla Ciebie, Alicja, jak znalazł!

      14 grudnia 2016 at 8:58 AM
  • Reply Marrus

    A ja mam mieszane uczucia co do wracania autem do domu po torbę z materiału. Sama 2 razy razy stanelam przed takim wyborem: skorzystać z plastikowej w sklepie czy spalać paliwo do domu po torbę. Skończyło się kupnem kolejnej wielorazówki?
    Oczywiście ogólnie idea jest wspaniała, zgadzam się, również z tym, że najtrudniejsze jest kupowanie bez opakowań. W marketach można kupić towary sypkie na wagę, ale są to produkty nędznej jakości, nie dałabym tego swoim dzieciom. Dobre mąki i kasze w dużych worach można kupić w młynie, ale jak to przechowywać?
    W moim powiecie do recyklingu plastikowego przyjmują tylko pet po napojach. A tych śmieci akurat nie produkujemy. Na inne plastiki nie ma w okolicy żadnej zainteresowanej przetwórni i nawet jeśli ktoś wrzuci inny plastik do żółtych odpadów to i tak odłowią to na wysypisku i wyrzucą ze zwykłymi śmieciami. Z tego powodu przestałam używać szamponów i płynów do kąpieli na rzecz jajek, glinek czy mydła w kostce, kocham lumpeksy ale jak kupić olej, sól, masło, wodę destylowaną, rajstopy bez opakowania? Czy choćby sodę, boraks? Już nie wspomnę, że wiele rzeczy muszę zamawiać przez internet a przesylki bywają tak opakowane, że ręce załamać.
    Jeśli mieszka się w małym mieście to problemem jest zakup WIĘKSZOŚCI rzeczy na wagę. A gdy korzysta się z transportu publicznego z dziećmi to nie sposób jest robić zapasów i wozić słoików w torebce.
    Rozumiem, że to może wyglądać na brak zaangażowania z mojej strony, ale z tym jest bardzo ciężko.

    13 grudnia 2016 at 9:15 PM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      Z Twojego komentarza wynika raczej duże zaangażowanie niż jego brak! To, co piszesz, poniekąd pokrywa się z największymi bolączkami większości ludzi na całym świecie – brak dostępnej żywności na wagę, dobrej jakości. Rozwiązaniem może być pozyskiwanie żywności każdy na własną rękę i tworzenie lokalnych kooperatyw, w których jedni dostarczają dajmy na to mąkę z młyna, inni kaszę, a jeszcze inni sodę czy boraks. Wiem, że nawet te produkty w dużych ilosciach musza być w coś zapakowane. Całkowicie tego nie unikniemy, taką mam na dziś dzień konkluzję.

      14 grudnia 2016 at 8:57 AM
      • Reply Marrus

        Tak, kooperatywy są świetnym rozwiązaniem, może to takie wyzwanie dla mnie na tu i teraz. W każdym razie nie wolno się zrażać, że nie działa się w 100%. Trzeba robić to co się da, najlepiej jak się da, w wielu przypadkach to już bardzo dużo.

        14 grudnia 2016 at 9:11 AM
    • Reply Catherine Sophie

      W Zero Waste (jak i każdym eko, ege etc ruchu) niestety elementem składowym jest „wywyższanie się” (jestem lepszy/a, bo kompostuję). Jest to najczęściej nieświadome, ale istnieje, jest zakorzenione w naszej psychologii. I choć Bea zarzeka się, że nie chce nikogo do niczego zmuszać – ludzie często tak do tego podchodzą. A to niestety ma odwrotny skutek.

      Więc moja rada – nie katuj się tym. Niech Zero Waste kojarzy się jak najbardzej z EGOIZMEM. Niech to będzie coś, co dla nas po prostu działa i niech każdy to robi na swoją skalę. To MUSI być coś, co przynosi nam profity, a nie frustrację. Inaczej skończy się szybciej, niż się zaczęło. Rób tyle, ile możesz, szukaj, ale nie zmuszaj się, jeśli boraks luzem będzie 100km ode mnie i dużo droższy niż boraks w kartonie w sklepie obok to kupię ten w kartonie. I nie robię sobie z tego wyrzutów. Nic na siłę! Rób tyle, ile możesz – ale niech to będzie DLA CIEBIE wygodne, tanie, miłe, etc. A nie dla idei. Jeśli z tego zrobimy ideologię to padniemy jej ofiarami jak wszyscy. Stanie się to sektą, jak często np. wegetarianizm prowadzi ludzi do alienacji od innych, nie żyjących ich stylem życia, etc.

      I jeszcze jedna sprawa – to jest coś, o czym Bea nigdy nie mówi, nie wiem czy nie jest świadoma czy po prostu chce ukryć ten fakt – żyjemy w tonie plastiku tylko i wyłącznie dlatego, że plastik jest TANI i WYGODNY. I nie ma póki co innego materiału, który mógłby go zastąpić. I dopóki nie będzie takiego materiału (już są prototypy, ale są nadal droższe) – nie pokonamy plastiku.

      Więc jeśli ktoś faktycznie chce wolności od tego rakotwórczego syfu – to powinien przede wszystkim zainteresować się wolnym rynkiem i potęgą kapitalizmu – bo tylko to przyniesie nam potrzebny w tej kwestii rozwój. Plastik będzie obecny dopóki to się będzie opłacało. Mafie paliwowe nie pozwolą, by nowe materiały ich zdetronizowały. Dopóki mamy na świecie socjalistyczne rządy i socjalizm, będziemy mieć korporacje które robią co chcą. Dać ludziom wolność oznacza, że zaraz znajdą się tacy, co wymyślą rozwiązania.

      Właściwie to rozwiązania już są (plastikowe rzeczy można robić ze skrobii, rozkłada się po kilku dniach) – ale niestety są blokowane przez skorumpowane rządy.

      Wyobraźmy sobie, że moglibyśmy mieć wygodę „plastiku” nie szkodząc środowisku. To samo z paliwami. To już jest możliwe technologicznie więc warto zadać sobie i innym pytanie – dlaczego tego nie używamy?

      17 stycznia 2017 at 11:19 AM
  • Reply Elka

    Mam trochę mieszane uczucia co do tej Pani. Idea jak najbardziej słuszna, ale nie wiem, czy podróżowanie ze słoikiem w dłoni to najlepszy pomysł na jej propagowanie. Bo do kogo ona dociera? Do „nas” (pozwolę sobie tak powiedzieć), do osób którym ten sposób myślenia i tak jest bliski. Natomiast u „innych”, jest spora szansa, że spowoduje popukanie się w czoło, albo zniechęcenie. Kto z Was jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu – słoik śmieci w rok? Podpowiem, ktoś kto ma dużo pieniędzy i dużo czasu (a żeby mieć czas też trzeba mieć pieniądze).

    Żeby nie produkować śmieci w domu, wystarczy codziennie jadać w restauracji, nieprawdaż? Broń boru do szpitala trafić… tam przy najprostszym pobieraniu krwi, odpadów zostanie mała smutna kupka.

    Dla mnie walka z opadami w domu wiąże się przede wszystkim z ograniczeniem wyboru. Mogę kupić tylko jeden rodzaj pomidorów, bo tylko jeden dostępny jest „luzem”, tylko jeden rodzaj ziemniaków bo jeden jest pakowany w papierowe torby, opcja mięsa na wagę w moim kraju (Holandia) praktycznie nie istnieje itp. I to jest dla mnie dużo bardziej uciążliwe, niż noszenie ze sobą lnianej torby na zakupy. Oczywiście, są też pozytywne aspekty czyli całkowite wykluczenie kupowania batoników, ciasteczek, czipsów itp. Wszystko pakowane w plastik.

    Jak się nad tym głębiej zastanowię, to ten słoik w ręku Bei również na mnie działa deprymująco, bo nie jestem w stanie nawet się to tego poziomu zbliżyć. 😉

    24 lutego 2017 at 10:35 AM
    • Reply Kasia W | Ograniczam Się

      To bardzo ważne i ciekawe co piszesz. Zastanawia mnie, ile czasu i czy rzeczywiście więcej pieniędzy powinniśmy mieć, by zbliżyć się do życia bez odpadów. Czasu na pewno Ja sama potrzebuję więcej. Pieniędzy – niekoniecznie. Podejmuję takie wybory, na jakie mnie stać. Zdarza mi się jeść w restauracji, ale normalnie gotuję w domu. Rezygnuję z ciastek i batoników w plastiku. Jeśli muszę, kupuję na wagę, ale najchętniej ze słodkości. Myślę, że większość to kwestia zmiany nawyków zakupowych i znalezienia odpowiednich sklepów we własnej okolicy. Serio w Holandii nie ma rzeźnika sprzedającego bez opakowań?

      24 lutego 2017 at 10:44 AM
      • Reply Elka

        Mięso bez opakowań da się kupić, ale halal – dla mnie nie jest to opcja. Takiego wyboru jak w Polsce po prostu nie ma. Są steki, schab, gulaszowe i wszelkie podkuty z drobiu. Raz na dwa tygodnie kupuję u Polskiego wędliniarza i tam pakują w papier, ale większość kupuję w markecie i jedyne co mogę to kupić większe opakowanie.
        Za to Holandia ma fajny sposób na znakowanie mięsa z uwzględnieniem warunków w jakich są trzymane zwierzęta ->https://beterleven.dierenbescherming.nl/. Moim zdaniem to jest krok w bardzo dobrym kierunku. Bo niestety szansa, że całe narody przejdą na weganizm jest żadna.
        Sklepy „ekologiczne” omijam z wyboru. Taka ta ich ekologia, że nawet papier toaletowy w folii, lodówki otwarte a latem klima podkręcona na maksa. Co do cen zieleniny to już oddzielny temat.

        Dla mnie czas jest kluczowy, w organizacji życia bez odpadów, ale jak napisałam, czas przekłada się na pieniądze. Bardzo bym chciała robić w domu jogurt i granolę (tego zużywamy sporo), i mimo że to relatywnie dużo czasu nie zajmuje, to i tak ciężko mi ten czas znaleźć. Zastanawiająco dużo blogerów około minimalistycznych, jest samo-zatrudnionych, coś w tym jest, prawda? Spędzając 8h dziennie poza domem, musiałabym chyba zrezygnować z wszelkich przyjemności, na rzecz prowadzenia domu – które z resztą lubię, ale poczytać książkę też lubię. 😉

        Generalnie bardzo się cieszę, że takie tematy są coraz bardziej popularne, że mówi się np. o wyrzucaniu gigantycznej ilości żarci przez supermarkety (i że da się tego zakazać -> Francja) . W Holandii znakowanie mięsa było oddolną inicjatywą, tak samo jak zamknięcie lodówek w hipermarketach.
        Niemniej jednak tacy celebryci mnie troszkę biorą pod włos. Może jestem niesprawiedliwa, ale pamiętam że po fali artykułów o minimalizmie nagle sporo osób zaczęło to zjawisko utożsamiać z posiadaniem 100 rzeczy… W moim światku podróżniczym, przetoczyła się fala młodych gniewnych, co to będą po świecie jeździć bez wydawania pieniędzy – to po artykule w wyborczej, bodaj. I ciężko było wytłumaczyć, że „bez pieniędzy” nie istnieje. Dlatego uważam, że może i takie doprowadzanie idei do ekstremum przyciąga uwagę, ale mam wątpliwości, czy na dłuższą metę jest dla tej idei dobre.

        24 lutego 2017 at 12:01 PM
        • Reply Kasia W | Ograniczam Się

          Z tego co pamiętam z mojej ostatniej wizyty w Amsterdamie, tam nawet restauracje chwalą się, skąd dokładnie pochodzi ich mięso. Nie tylko, że jest to kurczak czy wołowina i nie tylko, że ma oznakowanie EKO, ale z jakiego gospodarstwa. Bo po co niby to ukrywać, jeśli mięso jest dobrej jakości? Nie wiem, czy tak jest w każdym lokalu, zapewne nie, ale w Polsce w żadnym, nawet najlepszym wyszynku się z tym nie spotkałam.
          Takie oznaczenia, jakie załączyłaś w linku, na pewno dałyby ludziom do myślenia.
          Co do skrajnych postaw zwracających uwagę na temat – są i dobre, i złe, tu się z Tobą zgodzę. Dobre, bo przyciągają, o nich się mówi i myśli. Złe, bo przez swoją skrajność promują niewykonalne. Ja mam nadzieję odnoszę się do tematu życiowo, tak przynamniej staram się to robić. I nie mam parcia na totalne ZERO WASTE, ale na pewno na REDUCE WASTE.

          24 lutego 2017 at 12:08 PM
          • Elka

            No właśnie w tym problem, nikt by nie zaprosił na pogadankę pani „reduce waste”, ciekawa jest pani „zero waste”, która ma w dodatku słoik 😉 Wydaje mi, że przekazywanie takiej prostej prawdy, że każdy gest się liczy jest ważne. Ludzie (włączając mnie) mają tendencję do „wszystko albo nic”. Natomiast w rzeczywistości, jak się raz wielorazówki zrezygnuje no to cóż, to jest jednak jeden śmieć mniej.

            24 lutego 2017 at 12:24 PM
  • Reply SHARE WEEK 2017 – jakie blogi warto znać - CeciliaLind

    […] Serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z zagadnieniem Zero Waste we wpisach Kasi: Zero Waste po polsku – krok #2 unikaj plastiku Tych rzeczy nie kupuję, bo nie muszę Bea Johnson – wywiad z autorką Zero Waste Home […]

    19 marca 2017 at 12:22 AM
  • Leave a Reply