Zwolnij, uspokój się, nie przeżywaj. Tak, jest już połowa grudnia i niedługo przyjdą święta, ale pamiętaj, że w zakupowym szale nic mądrego nie kupisz. Rozejrzyj się po swoim domu i zobacz, czego tak naprawdę potrzebujesz.
Może się okazać, że nie będą to prezenty dla domu czy ciała, ale dla ducha. Być może masz zbyt mało czasu dla siebie i próbujesz go usilnie odzyskać. Czy wiesz, że kolejny sztampowy prezent tego nie zmieni?
Mam takie marzenie, że każdy z nas pisze list z życzeniami do symbolicznego Świętego Mikołaja, a tak naprawdę adresuje go do samego siebie. W liście tym opisuje wszystkie swoje marzenia, pragnienia i cele. Następnie zastanawia się, co przybliży go/ją do ich spełnienia, osiągnięcia, zaspokojenia. Gdy zajrzeć głębiej, może okazać się, że najlepszym prezentem jest kilka godzin z samym sobą, by pozbierać myśli. Albo – co i mnie się marzy – wyjście na zabawę taneczną, zupełnie bez martwienia się o to, kto jutro wstaje, gdy obudzą się dzieci. Chwila beztroski przypominająca o tym, że nadal mogę być młoda i szalona.
Myślałaś kiedyś o tym, czego tak naprawdę potrzebujesz? Czy jest coś, co przybliży Cię do szczęścia?
Gdy ja rozejrzałam się po domu i po własnym wnętrzu, stwierdziłam, że brakuje mi kilku rzeczy, by żyć lepiej, pełniej, bardziej świadomie, jednocześnie utwierdzając się w wyborach zero waste. W moim liście do Świętego Mikołaja śmiało zapiszę następujące elementy, z których być może i Ty skorzystasz.

Mój list do Świętego Mikołaja od zero wasterów i minimalistów
1. Bilety
Bilety – do teatru, do kina, na koncert. Bilety to świetny sposób, by dać sobie pretekst na wyjście z domu, zaznać kultury, oderwać się nieco od codziennej rutyny, która tak bardzo nas czasem uziemia. Gdybym dostała 10 biletów do kina do wykorzystania na cały rok, naprawdę bym się nie obraziła. Bilety na dobry koncert jazzowy w lokalnym klubie również byłyby miłym gestem. Uwielbiam jazz i kluby, w których go grają. Bilet do teatru ubrałby mnie w elegancką kreację i wytwornie usposobił. Potrzebuję kultury, która dzieje się poza domowym siołem. A ty?
2. Niezwykłe przeżycia
Przeżycia, emocje, ekscytacja – jak można rozbudzić Twoje emocje? Co sprawia Ci frajdę? Karuzela w centrum miasta? A może lot balonem czy skok ze spadochronem? Wiem, że nie są to tanie prezenty, ale z pewnością można je dopasować do własnych potrzeb i warunków finansowych. Sama od roku korzystam z własnoręcznie wypisanych kuponów na przeżycia jako prezentu na święta albo kupuję bon wywołujący iskry zadowolenia w oczach najbliższych.
Do tej pory prezenty zapewniające ekstremalne przeżycia kupowałam na stronie
Wyjątkowy Prezent – obdarowany dostał lot motolotnią w okolicach Poznania, koszt: 249 zł, innym razem kurs kiperski piwowara z degustacją – 175 zł. Za każdym razem kończyło się mnóstwem pozytywnych wrażeń, które wybrzmiewały z kolorowych opowieści przez wiele kolejnych miesięcy.
3. E-booki
W domu wypoczywam najczęściej, a dobra lektura jest jednym z moich ulubionych sposobów na wyciszenie i relaks. Poza książkami, które uważam, że muszę mieć w wersji papierowej (m.in. książki w wydaniach albumowych, książki kucharskie itp.), stawiam ostatnio na ebooki. Są wygodne, mogę mieć ich przy sobie kilka, a ważą tyle, ile jedno urządzenie typu Kindle czy Inkbook. Sama zdecydowałam się na ten pierwszy, natomiast słyszałam też bardzo dobre opinie o drugim.
Odkąd mam czytnik, wystarczy kilka klików w internecie i mam upragnioną książkę już u siebie. Ostatnio zaczytuję się w najnowszej książce Katarzyny Kędzierskiej „Chcieć mniej„, którą Wam również polecam.

4. Chusteczki do nosa
Używam wielorazowych chustek do nosa, pewnie to wiecie od przeczytania
tego wpisu. Nadal jednak mam ich za mało, by zapewnić komfort i czyste nosy całej rodzinie. Skłania mnie to do zakupienia kompletu dla mężczyzny i osobnego dla dzieci, w miłe, kolorowe wzory. Chustki dla panów w rozsądnej cenie i jakości znalazłam
tutaj, natomiast dla dzieci niezmiennie podobają mi się te na
Etsy.

5. Menażka
Podoba mi się koncept noszenia ciepłego obiadu do pracy w termosie albo menażce. Unikam dzięki temu plastiku, a potrawa jest ciepła w momencie jej wyjmowania – o ile w ciepłej formie ją w niej umieszczę.
6. Kubek termiczny/termos
Stalowy termos na wodę lub herbatę już mam, zdecydowałam się na taki marki
Black & Blum, który najbardziej odpowiadał mi pod kątem estetycznym. Jest ich na rynku wiele, do wyboru i koloru, zachęcam jednak, by wybierać te szklane lub stalowe, by w jak najmniejszym stopniu przyczyniać się do zanieczyszczenia środowiska w przyszłości. W końcu żaden termos nie będzie używany wiecznie.
7. Domowe kosmetyki
Uwielbiam robić domowe kosmetyki i doceniłabym ten gest, gdyby ktoś i ze mną podzielił się ręcznie ukręconym kremem czy mydłem. Jeśli nie chcesz się podejmować własnej produkcji, wybierz czysty
olej migdałowy lub kokosowy, koniecznie nierafinowany. Bazując na nim możesz wykonać potem wiele specyfików, albo użyć go w najprostszej możliwej formie – bezpośrednio na skórę.
8. Szmatka konopna
Naturalne włókna są teraz w cenie. Zamiast używać sztucznych gąbek na mycia naczyń, które po użyciu się wyrzuca, wolę mieć pod ręką szmatkę w włókien konopii, które mają właściwości antybakteryjne. Po zabrudzeniu można ją przeprać ręcznie lub w pralce i używać ponownie. Gdy będzie już zbyt zniszczona, można ją wrzucić do kompostownika, w którym bez problemu ulegnie rozkładowi. Polecam szmatkę ze sklepu
Zielony Zagonek lub DIY Doroty z
Ekoeksperymenty.
9. Kompostownik
Odpady organiczne nadal stanowią lwią część mojego kubełka. Większość miejskich gospodarstw domowych ma problem, co z nimi zrobić. Nie ma selektywnej zbiórki bio-odpadów, miejskich kompostowników jest jak na lekarstwo (zobacz, czy są jakieś w Twojej okolicy na mapie serwisu Oddam Odpady). Można zjadać resztki i zrezygnować z obierania warzyw, ale odpadki i tak się nagromadzą – widzę, jak jest u mnie.
Kompostownik Urbalive, który sama mam na swoim balkonie i właśnie planuję go stawić do mieszkania, jest świetną opcją na poradzenie sobie z odpadami organicznymi. Jeśli jesteś zdeterminowana, by całkowicie wejść na drogę zero waste, ten kompostownik będzie dla Ciebie naprawdę dobrą opcją. Możesz go nabyć pisząc na mój adres email lub bezpośrednio w sklepie BioFed. Wówczas dodaj w komentarzu, że dowiedziałaś się o nim ode mnie 🙂

10. Wieczne pióro + atrament
Mimo elektronicznych podpisów i e-pamiętników pismo ręczne – mam nadzieję – nigdy nie zginie. Do tej pory za każdym razem, gdy chciałam coś napisać, łapałam się długopisów, które dostawałam z rozmaitych okazji za darmo. Nadal tak zresztą robię, bo wieczne pióro jest na razie życzeniem na przyszłość.
Pióro ze stalówką z możliwością ponownego napełnienia ze szklanego kałamarza jest bezodpadowym sposobem na ręczne zapiski w domowym pamiętniku czy podpisywanie ważnych umów na grube $$$. Pisanie piórem nie wyszło z mody, wręcz przeciwnie – powraca do niej, i to z przytupem. Jeśli chcesz używać produktów nie generujących szkodliwych odpadów, postaw na dobrej jakości pióro. A jeśli kupisz
pióro marki Parker, będziesz miał dożywotnią gwarancję jego sprawności.

Moja lista życzeń mogłaby być dłuższa. I tak naprawdę nie potrzebuję aż tylu gadżetów do pełni szczęścia, ale z pewnością do większego poczucia komfortu, że własnymi wyborami dbam o siebie i o środowisko naturalne, jednocześnie nie zagracając mojej przestrzeni jednorazowością i bylejakością.
Czy Ty masz już gotową listę prezentów na Święta?
30 komentarzy
Super lista! Wiele rzeczy ucieszyłoby i mnie. Wiesz, że można na niektórych stronach wykupić pakiety na punkty, które obdarowana osoba później wykorzystuje na swoje ebooki? Dla mnie genialna opcja, bo inaczej jak kupić komuś ebook bez znania jego parametrów Kindle czy coś.
15 grudnia 2016 at 1:16 PMNie znałam tej opcji, jestem stosunkowo świeżym e-czytaczem 😉 Które strony działają w ten sposób?
15 grudnia 2016 at 2:30 PMVirtualo 😛 Nie chciałam robić reklamy, ale mnie to bardzo zainteresowało podczas robienia listy prezentów dla siebie samej. Bo ok, mogę dostać książkę papierową, najwyżej później puszczę ją w świat, ale ogólnie łatwiej i przyjemniej czyta mi się na czytniku. Chyba, że jest to książka kulinarna czy jakiś poradnik do którego będę chciała wracać „na wyrywki” to już co innego.
Jeżeli chodzi o czytniki inne niż Kindle to fajne są abonamenty na ebooki w Legimi 🙂
15 grudnia 2016 at 10:43 PMŚwietny post!
15 grudnia 2016 at 6:13 PMDziękuję, Kasiu <3
15 grudnia 2016 at 8:40 PMSuper post! Ja kupilem partnerowi vizyte u golibrody z degustacja wloskiej kawy i whiskey 😀 Mam nadzieje, ze bedzie to dlugo dlugo wspominal jako super wydarzenie 🙂 A wspolnie z nim wybralismy dla nas menu degustacyjne w sirlanckiej restauracji 🙂 Nie znamy kuchni z tamtych rejonow, ale chetnie poznamy, to taki prezent od nas dla nas 😀
Ps. ebooki zawsze na tak!
15 grudnia 2016 at 9:45 PMUwielbiam kulinarno-restauracyjne prezenty! 🙂 Sama chętnie bym poszła na jakieś warsztaty kulinarne albo degustację nowych smaków. Koleżanka wczoraj była na kuchni molekularnej – coś zupełnie z innej bajki.
Oby prezenty Wam służyły!
15 grudnia 2016 at 10:20 PMKuchnia molekularna to jest to łączenie różnych smaków i struktur pozornie do siebie nie pasujących np. maliny z chili itd?
15 grudnia 2016 at 10:47 PMTo bardziej fusion. Molekularna to wykorzystywanie ciekłego azotu do „gotowania”, przyrządzanie potraw w zupełnie nowych odsłonach i formach. Kulinarne eksperymenty fizyko-chemiczne
15 grudnia 2016 at 10:57 PMWow! Tyle mam jeszcze do odkrycia :p
16 grudnia 2016 at 1:18 PMJa również 🙂 Świat jest taki ciekawy, nieprawdaż?
16 grudnia 2016 at 3:58 PMZdecydowanie;)
17 grudnia 2016 at 9:49 AMDziekujemy 🙂 ja to znalazlam warszaty z robienia mydla i chyba za premie swiateczna sobie zafunduje 🙂
17 grudnia 2016 at 9:43 PMWiesz co, niby nie miałam sobie z mężem robić prezentów, ale chyba jednak tez mu kupię vouczer do barbera, bo on jakoś od października brodę zapuszcza i chce by ktoś mu ją ładnie przyciął, wyrównał co trzeba itd. 🙂
15 grudnia 2016 at 10:46 PMBogusiu, napisz jakie meza wrazenia byly po wizycie 🙂
17 grudnia 2016 at 9:43 PMNapisze:)
18 grudnia 2016 at 12:38 AMNo i ten vouczer na obiady, o ktorym juz wczesniej pisalem 😀
17 grudnia 2016 at 9:42 PM[…] Ograniczam się, Zeroheros.pl, Ekoeksperymenty […]
17 grudnia 2016 at 10:53 PMZ piór nie polecałabym raczej Parkerów – niestety wcale nie są tak dobre, jak zwykle się o nich myśli i w podobnej cenie można znaleźć bardziej przyjemne w użytkowaniu marki 🙂 Z tańszych polecam Piloty, Faber-Castell, Lamy, Sheaffery, Platinum, Kaweco… Poza tym – świetny artykuł! 🙂
19 grudnia 2016 at 12:07 AMDziękuję! Ostatnio mąż dostał Watermanna, całkiem miło się nim pisze, też bym poleciła, ale mają 3-letnią gwarancję.
19 grudnia 2016 at 8:12 AMSuper lista. Właśnie myślałam o piórze dla męża 😉
20 grudnia 2016 at 11:40 AMbtw. genialne logo masz!
Dziękuję, Marta! Pióro to dobry wybór, moim zdaniem.
20 grudnia 2016 at 11:43 AMA logo zrobiła dla mnie jedna z czytelniczek, autorka bloga http://www.homemaker.pl/ 🙂 Bardzo miło z jej strony
Tradycyjne chusteczki wracają – to fajne. Jeszcze pamiętam, jak paczuszka chusteczek z papieru była takim, hmmm… lansem w podstawówce 🙂 Dzisiaj to zabawne 🙂
20 grudnia 2016 at 11:47 AMO matko, wyobrażam sobie minę mamy, gdybym jej kupiła kompostownik. Albo chustki do nosa. No nie, to by nie przeszło 😉 ale za to ebooki przyjmie w każdej ilości.
20 grudnia 2016 at 2:12 PMŚwietne pomysły! Zgadzam się, że zamiast materialnych rzeczy lepsze są wspaniałe przeżycia, które możemy podarować innym np. różne kursy, wizytę w spa itp.
20 grudnia 2016 at 5:56 PMKasiu, dzięki za pamięć o Mapie Oddam Odpady!
27 grudnia 2016 at 12:07 PMPozdrawiamy całym zespołem 🙂
I jeszcze domowej roboty smakołyki: przetwory, słodycze, nalewki! <3
27 grudnia 2016 at 3:14 PMCześć Kasia, trochę spóźniona piszę ten komentarz, ale zaczęłam czytać Twojego bloga w 2017 i powoli nadrabiam zaległości 🙂
Nie chcę więcej używać sztucznych gąbek do mycia naczyń, które nie dość że nie są eko to jeszcze podobno mieszka w nich milion bakterii, więc ostatnio kupiłam taki jutowy sznurek w sklepie i zrobiłam z niego szorstką ściereczkę. Myje świetnie, ale jest jeden problem – po zetknięciu z wodą zaczęła jakoś chemicznie pachnieć. Wyczytałam na Wikipedii że takie sznurki i nici (dratwy) bywają nasączone woskiem lub smołą, więc chyba się nie nadają do niczego co ma kontakt z pożywieniem :/
Muszę poszukać innych rozwiązań. W tym samym sklepie widziałam „sznurek wędliniarski” z dość twardej bawełny, może się nada. Chociaż bawełna chyba trudniej się rozkłada niż konopie.
1 listopada 2017 at 11:02 AMMiło mi, że czytasz 🙂 Moje myjki nie mają sztucznego zapachu, nie zauważyłam tego. Dostałam je w prezencie od koleżanki, która dzierga. Jest to sznurek konopny, wygląda na naturalny, więc chyba niczym nie jest nasączony. Jak widać, nawet rodzaj sznurka ma znaczenie 😉 Obyś znalazła coś dobrego!
10 listopada 2017 at 5:12 PMChusteczki wielokrotne są dla mnie nie do przyjęcia. Dużo więcej szkody dla środowiska robi pranie takiej chusteczki w chemicznym proszku i zużywanie wody niż wyrzucenie kawałka zasmarkanego papieru. ja zaczęłam zresztą do tego używać papieru toaletowego i wrzucam zużyty kawałek do sedesu. celuloza jest naturalna przecież i rozpada się pod wpływem wody.
10 listopada 2017 at 4:44 PM