Czy wiesz, że zieleninę można jeść? Nać marchwi, liście rzodkiewki czy obierki z warzyw i owoców możesz wykorzystać jako pełnowartościowy posiłek lub atrakcyjny dodatek. Zobacz, jak.
Przeciw nadmiernemu wyrzucaniu jedzenia warto mieć kilka sprawdzonych sposobów. Jamie Oliver, angielski kucharz, autor programów kulinarnych i książek, radzi, by:
- Mrozić to, co możemy zjeść później
- Ususzyć warzywa lub zioła i przechowywać je w spiżarni lub szafce
- Włożyć w słoiki i zawekować na „głodniejsze jutro”
Czwartą zasadą, którą mam zamiar w tym wpisie rozwinąć jest gotowanie z resztek.
Nie wszystko musi być przygotowane ze świeżo kupionych produktów. Jako gatunek ludzki od lat musieliśmy sobie radzić z niedomiarem jedzenia. Upolowane zwierzę ćwiartowało się i suszyło, wędziło i gotowało, a resztki wykorzystywało ponownie, nie mogąc pozwolić sobie na zmarnowanie własnego wysiłku włożonego w zdobycie pożywienia. Mieszkańcy wsi od setek lat wiedzą, że to, co wyhodują, muszą zagospodarować. Widzą swoją pracę włożoną w pole i zagonki, wiedzą, ile kosztuje ich dbanie o rośliny przez cały rok. Tym bardziej mają szacunek do pożywienia, które wychodzi z ich własnych plonów.
Ja, urodzona, wychowana i wychowująca w mieście, miałam jeszcze niedawno nieco inne spojrzenie na żywność. Kupowane w sklepie warzywa i owoce traktowałam jako towar jak każdy inny. Wiedziałam, co się z nimi stanie, jeśli w domu nie znajdą zastosowania – znikną w koszu na śmieci, bo mogę nie mieć na nie czasu czy pomysłu.
Odkąd kupuję w kooperatywie spożywczej i w RWS-ie (Rolnictwo Wspierane przez Społeczeństwo), nabrałam większego szacunku do płodów natury. Widzę, ile gospodarze wkładają wysiłku, by przygotować dla nas zamówienie. Zdaję sobie sprawę z plag urodzaju lub nieurodzaju. Wiem, że roślinę trzeba wysiać, dbać o nią, czekać na naturalny wzrost, a potem zebrać. Wiem też, w jaki sposób przetwarza się żywność, która nie będzie miała szans przetrwać dłużej w świeżości. Moja świadomość żywieniowa zmieniła się i sama staram się być bardziej kreatywna w kuchni.
Zdarza się, że mimo największych chęci nadal zostają ci warzywne odpady? Jest na to sposób: gotuj z resztek!
Wystarczy otworzyć swój umysł i dowiedzieć się, które części roślin są jadalne, by stwierdzić, że możesz zjeść praktycznie wszystko, co kupujesz.
Pesto z natki marchewki
Zawsze odcinałam nać od marchwi myśląc, że jej los się kończy wraz z wyrwaniem korzenia z ziemi. Błąd! Zielona część marchwi ma wiele cennych dla zdrowia składników, o które trudno w najlepszych suplementach diety. Potas, witamina C, witamina K, działanie antyseptyczne to tylko niektóre z zalet liści marchewki.
Z naci można przyrządzić bardzo szybkie pesto. Wystarczy przygotować:
- nać z jednej lub kilku marchwi
- kilka orzechów lub migdałów
- łyżkę oleju lnianego
- duży ząbek czosnku
Nać marchwi należy dobrze umyć z piasku, lekko przesiekać, włożyć do blendera. Dodać orzechy lub migdały, ząbek czosnku i dolać olej. Wszystko należy zmiksować sprawdzając, czy ma właściwą, gęstą konsystencję.
Takie smaczne pesto idealnie komponuje się z porzeczkami jako dodatek do sałat, smarowidło do chleba lub dip do pieczonych warzyw, np. ziemniaków.
Risotto z liśćmi marchwi
Nać marchwi sprawdza się jako zielony dodatek do risotta lub kaszotta. Mój przepis jest prosty i szybki.
Składniki:
- szklanka ryżu (najlepiej arborio) lub kaszy jaglanej
- 2 szklanki bulionu
- 1 cebula
- 1 marchew (korzeń)
- nać z jednej marchwi
- pół cukinii
- pół szklanki białego wina (opcjonalnie)
- 3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
Cebulę drobno kroimy, marchew siekamy w kostkę, cukinię podobnie. Nać marchwi drobno kroimy.
Na rozgrzanym oleju przesmażamy cebulę, potem dorzucamy marchew, a po 2 minutach zasypujemy wszystko ryżem. Czekamy, aż ryż się zeszkli, cały czas mieszając wszystko drewnianą łyżką. Następnie dolewamy pół szklanki bulionu. Ryż należy co jakiś czas delikatnie mieszać i uważać, by się nie przypalił. Gdy wchłonie cały bulion, dolewamy kolejną porcję. Po 5 minutach dodajemy pokrojoną cukinię i nać marchewki. W międzyczasie podlewamy białym, wytrawnym winem. Całość powinna się gotować ok. 15-20 minut.
Uwaga! Risotta nie gotuje się pod przykrywką, by nie przekształciło się w kleistą ciapkę.
Tak przygotowaną potrawę podajemy z sałatką, np. z serem pleśniowym i porzeczką.
Liście rzodkiewki
Rzodkiewka ogrodowa znana jest nam głównie jako różowo-biały korzeń zjadany w sałatkach i na kanapkach. Liście rzodkiewki najczęściej lądują w koszu z odpadami. Tym samym pozbawiamy siebie wielu korzyści, które płyną z jej zielonych części.
Liście rzodkiewki zawierają ogrom witaminy C, wapń, fosfor i żelazo. Mają działanie odmładzające, odtruwające i przeczyszczające. Sok z liści rzodkiewki stosowany jest w leczeniu żółtaczki.
Uwaga dla randkowiczów – liście działają jako afrodyzjaki! Przemyślcie swoje menu na romantyczną kolację, warto przemycić kilka listków w potrawie.
Można je podać w sałatce na surowo lub posiekać na świeżo do zupy, zamiast natki marchewki.
Wielu specjalistów z dziedziny fitoterapii zaleca chorym na nowotwory spożywanie rzodkwi na surowo wraz z gotowanymi liśćmi.
Znajduję radę w książce „Apteka natury” autorstwa Jadwigi Górnickiej.
Sałatka z liści rzodkiewki
- liście z kilku rzodkiewek
- rukola
- 2-3 rzodkiewki (korzeń)
- garść jeżyn/malin/porzeczek
- ser pleśniowy, np. gorgonzola
- olej lniany
Liście rzodkiewki i rukolę dokładnie umyj, by wypłukać cały piasek. Ułóż je w misce. Na nich rozłóż rzodkiewkę pokrojoną w cienkie plasterki. Na wierzchu rozrzuć jeżyny i pokruszony ser pleśniowy. Całość polej delikatnie olejem lnianym. Pycha!
Obierki ziemniaków
Często z braku czasu gotuję ziemniaki w mundurkach. Mój pośpiech działa na moją korzyść – skórka ziemniaka jest smaczna i zdrowa, dlatego wcale nie trzeba się jej pozbywać. A jeśli już jesteś na etapie, że masz stos obierek przed sobą – daj im drugie życie, zrób z nich smaczne chipsy.
Składniki:
- obierki z ziemniaków
- sól
- oliwa
- przyprawy (papryka w proszku, kumin)
Obierki ułóż na blaszce do pieczenia. Lekko spryskaj oliwą, posyp solą i przyprawami.
Należy je piec w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni przez 15 minut. Mogą służyć jako dodatek do obiadu lub wieczorna przekąska.
Ponadto, wywar z gotowanych obierek kuchennych ma działanie zdrowotne. Pity regularnie przez pewien czas rozpuszcza kamienie nerkowe. Działa przeciwartretycznie, regeneruje organizm przy wyczerpaniu po chorobie.
Gotowanie obierek rozpuszcza osad wapienny w garnkach, a wywar pomaga czyścić zacieki ze szkła i srebra.
Kompot z obierek z jabłek
Mam wybredne dzieci, które nie zawsze chcą zjeść jabłko w całości. Przy kiepskim humorze muszę obrać jabłko i pokroić w ćwiartki – wówczas jest akceptowane.
Szkoda mi obierek, ale nie muszą się wcale zmarnować. Albo sama je schrupię na surowo – w końcu pod skórką tkwi najwięcej witamin, albo ugotuję szybki kompot owocowy.
Składniki:
- obierki z jabłek
- inne dowolne owoce (np. czerwona porzeczka lub jeżyny)
- rodzynki
- cynamon
- 2 goździki
Obierki gotujemy w 2 litrach wody. Dorzucamy pozostałe składniki. Całość osłodzą gotujące się razem rodzynki. Taki kompot może stanowić idealnie rozgrzewający napój na jesienną słotę. Jeśli dodasz imbir, dodatkowo zyskasz działanie antyseptyczne i antybiotyczne.
Suszona nać selera
Postawiona przed dylematem na targu: brać seler z nacią czy bez, śmiało stwierdziłam, że z nacią, bo na pewno się do czegoś przyda.
Liście postanowiłam wymyć, rozłożyć na balkonie i wysuszyć w mocnym wrześniowym słońcu. Teraz zapakuję je do lnianych torebek i będę dodawać do zup i sosów jako aromatyczny dodatek.
Nie wyrzucaj obierek do śmieci. Końcówki warzyw mogą stanowić dodatek lub pełnowartościową potrawę. Gotuj z resztek, odważ się i eksperymentuj w kuchni.
Jakie są Wasze sprawdzone sposoby na wykorzystanie resztek roślinnych w kuchni?
Książkę „Apteka Natury” możesz kupić tutaj.
Książkę „Gotuj Sprytnie Jak Jamie” możesz wyszukać tutaj.
57 komentarzy
Na razie, nie mam żadnych pomysłów, o obierkach jabłka słyszałam, ale jakoś nigdy nie wykorzystałam tego pomysłu. Co do reszty na pewno wykorzystam
15 września 2016 at 11:00 AMJak coś, to jeszcze można z obierek jabłka zrobić ocet 🙂
15 września 2016 at 12:18 PMChciałam ostatnio nastawić ocet, ale mąż powiedział, że wtedy dopiero będziemy mieli muszek w kuchni!
15 września 2016 at 2:56 PMSuper pomysły! Myślę, że wielu z nas wyrzuca obierki i liście warzyw korzeniowych, bo boi się oprysków. A pesto z liści marchwi smakuje wybornie! Nać selera nadaje wspaniałego smaku bulionowi warzywnemu – ja wrzucam seler w całości – korzeń i nać. Z obierek jabłek można zrobić ocet!
Czytałam nawet, że liście pomidora nadają super smaku potrawom z tego warzywa!
Jedna rada – nie susz ziół na słońcu. Tracą wiele cennych substancji. Lepiej w cieniu w przewiewie.
15 września 2016 at 12:10 PMDziękuję za radę, Dorota! Owszem, boimy się pestycydów, ale dlaczego nie boimy się karmionego nimi korzenia? Ja kupuję w kooperatywie lub RWS-ie z kontrolowanych upraw, dlatego zjadanie zielonych końcówek nie jest mi straszne.
15 września 2016 at 2:55 PMJa warzyw nie obieram, tylko ewentualnie trochę szoruję, więc odpadają mi obierki 🙂 Jabłka i inne tego typu też nie obieram 🙂 Z liści marchwi, czy rzodkiewki pesto obowiązkowe. A we wtorek kupiłem na targu bardzo pokaźne brokuły. Różyczki zjadłem z parowaru, a łodygi i korzeń poszatkowałem, ugotowałem, dodałem przypraw, zmiksowałem i powstała zupa-krem 🙂 A resztki pozostałości, łodyżki od roślin zielonych mrożę i potem raz na miesiąc robię gar bulionu warzywnego rozlewam do 0,5l słoików i mrożę i na miesiąc to wystarczy. A potem zrobienie szybkiej zupy, czy kaszotto to kwestia wyciągnięcie wieczorem słoika 😉
15 września 2016 at 12:17 PMDokładnie tak! Świetnie, że znajdujesz na to wszystko czas. Ja staram się robić podobnie, by każda część warzywa znalazła zastosowanie.
15 września 2016 at 2:54 PMWow. Nigdy nie postrzegałam odpadków w tak kreatywny sposób.. zwłaszcza, że okazało się, że to wcale nie odpadki, a wartościowe składniki! 🙂
15 września 2016 at 5:09 PMOczywiście! Wszystko kwestia pierwszego przełamania się, a potem budowania dobrych nawyków 🙂
20 września 2016 at 10:36 AMCzipsy z obierek po ziemniakach?! Kupiłaś mnie tym, następnym razem na pewno skorzystam, nie będę obierek wyrzucać!
16 września 2016 at 12:09 PMMoże wpadnie Ci do głowy jakiś ciekawy dip? 😉
20 września 2016 at 10:36 AMChętnie zrobiłabym pesto z natki marchewki, ale nawet w warzywniakach sprzedają sam korzeń 🙁 Muszę poszukać w innych miejscach 🙂
16 września 2016 at 1:17 PMU mnie na targu sprzedaja z nacia, ale sie pytaja czy oderwac czy nie. I jak stoje w kolejce za taka pania co to nie chce z nacia, to zawsze po niej ja nac 🙂 A to zamroze na bulion, albo pesto zrobie 🙂 W sumie Pan z targu juz mnie zna i nawet sie pyta czy po innych klientach tez chce 🙂 Jakbym chcial to bym mogl manufakturke pesto przez niego zrobic 🙂 A w Polsce zdarzylo mi sie widziec warzywa baz naci, ktora byla uprzednio oderwana. Wiec moze warto sie zapyyac czy odrywaja oni, czy w hurtowni. Bo jak oni, to istanieje szansa, ze gdzeis na zapleczu wala sie gora zielonego potencjalo 🙂
18 września 2016 at 11:21 PMDziękuję za radę 🙂
19 września 2016 at 8:15 AMWitam, bez zwiazku z tematem „gotowanie z resztek” ale w temacie zero waste:
W jaki sposob (moim zdaniem) nalezy budowac bezodpadowa przyszlosc ?
Zapraszam 🙂
https://chatkababyjogi.wordpress.com/2016/09/18/jak-tworzy-sie-bezodpadowa-przyszlosc/
18 września 2016 at 12:17 AMObiecujaco, czekam na wiecej wpisow i zdjec 🙂
18 września 2016 at 11:30 PMSuper, rewelacja!
20 września 2016 at 10:35 AMSuper pomysły, nie lubię gdy coś się marnuje!
19 września 2016 at 9:48 AMJa też nie 🙂
20 września 2016 at 10:27 AMLiście selera właśnie zamroziłam, po raz pierwszy. O kompocie z obierek jabłek nie słyszałam, ale fajny patent. Zawsze jabłka obieram, a przecież powinno się spożywać je w całość. Kiedyś u Jamiego widziałam też curry z liśćmi kalafiora :))
pozdrawiam serdecznie!
19 września 2016 at 10:48 AMTakie nieoczywiste części roślin często dodają nieoczekiwanego smaku dobrze znanym potrawom. Myślę, że warto z nich korzystać i eksperymentować.
20 września 2016 at 10:27 AMBardzo smakowicie! Ja często warzywa korzeniowe i ziemniaki piekę w skórkach, wyszorowane. Takie są najlepsze! A z ususzonych skórek z jabłka podobno świetną herbatkę można parzyć.
19 września 2016 at 11:15 AMPozdrawiam!
Ja też ziemniaki piekę w mundurkach. Herbata ze skórek jabłek – dobry patent, dzięki!
20 września 2016 at 10:26 AMNajbardziej mnie zadziwiły liście rzodkiewki! Bardzo jestem ciekawa smaku, muszę następnym razem spróbować 😉
19 września 2016 at 5:54 PMSą w smaku podobne do sałaty. Nie mają posmaku rzodkiewki, nie są ostre. Komponują się praktycznie ze wszystkim!
20 września 2016 at 10:25 AMChipsy z obierek po ziemniakach uwielbiam:)
19 września 2016 at 6:08 PMPycha, prawda?
20 września 2016 at 10:25 AMPrawda:) I bez zbędnej chemii:)
20 września 2016 at 6:02 PMŚwietne pomysły! Szczególnie spodobało mi się zagospodarowanie liści rzodkiewki. Jestem za tym by nie marnować jedzenia. Zawsze bardzo boli mnie gdy muszę coś wyrzucić bo się zepsuło. Jeszcze do niedawna obierki i liście lądowały w kompostowniku ale postaram się je wykorzystywać inaczej. Masz może pomysł co zrobić z łodyga od brokułów? Czasem jest twarda i zdrewniala. Czy da się to jakoś spożytkować?
19 września 2016 at 7:32 PMKompostujesz? Witaj w klubie! Co do zdrewniałej łodygi brokuła – chyba bym sama już jej nie jadła. Natomiast jeśli nie jest zbyt twarda, można ją posiekać i ugotować w zupie lub dodać do risotto.
20 września 2016 at 10:24 AMU mnie z resztek najczęściej powstają sałatki misz masz i różnego rodzaju placuszki warzywne 😉
19 września 2016 at 10:04 PMOczywiście! Do sałatek można dodać to, co akurat jest w domu. Placuszki warzywne to też świetna opcja 🙂
20 września 2016 at 10:23 AMJa zielone części selera zawsze mroże, bo uwielbiam smak rosołu nagotowanego z ich dodatkiem – ma całkiem inny smak niż taka z samym korzeniem 🙂
20 września 2016 at 2:30 PMPrawda? Też ostatnio takie gotuję. Suszona nać selera nadaje się tak samo jak mrożona 😉
21 września 2016 at 8:53 AMMuszę wypróbować te chipsy. No i dobrze wiedzieć, że nie tylko ja robię kompoty z owocowych obierek 🙂 świetny post, lubię takie!
20 września 2016 at 8:28 PMDzięki, Kasiu! Kompoty z obierek to całkiem sensowna i smaczna sprawa 🙂
21 września 2016 at 8:53 AM[…] myślicie o oszczędnościach w kuchni, to koniecznie zajrzyjcie do Kasi, gdzie radzi, co robić z resztkami. Dzięki niej spojrzałam łaskawszym okiem na zapomnianą […]
24 września 2016 at 7:45 PMPrzydatny wpis. O tym, że je się liście rzodkiewki słyszałam, ale o natce marchewki nie. Kiedyś muszę przetestować 🙂
24 września 2016 at 8:55 PMNać marchwi ma lekki posmak… marchwi 🙂 Mi pasuje w postaci pesto na kanapkach jako smarowidło zamiast masła. Spróbuj!
25 września 2016 at 11:18 AMPodobają mi się Twoje pomysły. Do tej pory nie wiedziałem co zrobić z liśćmi rzodkiewki. Na bazarze często sprzedawcy pytali czy mają je oberwać. Zawsze zgadzałem się, ale dzisiaj wiem, że niepotrzebnie. Trzymaj kciuki za nową potrawę 🙂
24 września 2016 at 9:35 PMJa też się czasem na to zgadzałam, w sumie częściej z nacią marchwi. Teraz zajadam ze smakiem! 🙂
25 września 2016 at 11:18 AM[…] waste – gotowanie z resztek (ograniczamsie.com) – zobaczcie jak łatwo i smacznie można wykorzystać resztki, a raczej to co najczęściej […]
2 października 2016 at 8:02 AM[…] Co można ugotować z resztek? […]
2 października 2016 at 11:20 PMSuper pomysly. Na pewno sprobuje pesto z marchewki !
11 października 2016 at 9:57 PMSpróbuj, bo jest pyszne i pełne witamin!
11 października 2016 at 10:30 PMDziękuję! Tak, mam nadzieję, że więcej osób zacznie dostrzegać w resztach ukrytą wartość 🙂
11 października 2016 at 10:31 PMMam dylemat i spore opory przed gotowaniem z obierek. Ziemniaki, często marchewka, jabłka i inne które jemy w Senegalu są importowane. Czyli na pewno mocno podsypane i dla wzrostu i dla dobrego przechowania. Z założenia obieram bardzo grubo i obierki oddaje hodowcom bydła. Obawiam się niestety, że warzywa lokalne również są nawożone i sypane bez umiaru. Widzę to po wielkości warzyw – piętnaście lat temu kupowane na targu były malutkie, teraz są nienaturalnie duże. 🙁
23 kwietnia 2017 at 11:58 AMAniu, oczywiście też bym miała podobny dylemat, gdybym nie była pewna sposobu, w jaki warzywa rosły i dojrzewały. Kupuję w kooperatywie spożywczej i dzięki temu mam pewność wysokiej jakości ziemniaków, marchwi czy jabłek. Gdy kupowałam w RWS-ie, jakość była podobnie wysoka. Dlatego nie namawiam wykorzystywania resztek wątpliwej proweniencji. Z drugiej strony, nie namawiam też do jedzenia tego co pod skórką 🙂 Nie ma w Twojej okolicy rolników, którzy produkują lokalnie, bez oprysków?
23 kwietnia 2017 at 12:41 PMZero Wast Senegal, czyli moje odkrycie ostatnich tygodni, też nie namawia do gotowania z resztek, tylko oddawania barankom. Czyli to co robię od kilku lat :).
Raz w tygodniu jest targ eko, niestety na drugim końcu miasta. Kupuję tam czasem warzywa, niestety, nie wyglądają zachęcająco, głównie same zdechlaczki. Rolników bio w okolicach stolicy zdecydowanie brak. Swoją drogą widziałam uprawy bio – projekt finansowany przez pomoc chińską – tuż przy autostradzie…
Jeśli znajdę na targu eko cebulę, zacznę ją kupować regularnie. Za miesiąc powraca do domu córka weganka, będzie jak znalazł na wegańskie buliony.
A póki co, kolejny dzień odchudzam dom z gratów. Idzie mi to bardzo wolno, bo nie chcę wyrzucać do śmieci, tylko nadać drugie życie. Mam bardzo dużo książek dla dzieci po francusku, trochę po polsku i angielsku – ku uciesze dwóch zaprzyjaźnionych rodzin z dziećmi, mojej każdej wizycie u nich towarzyszy wręczanie pudeł z książkami. Przedwczoraj pani konsul w ambasadzie z entuzjazmem odniosła się do mojej propozycji przekazania polskich książek i filmów – dwa kartony już czekają. Stary komputer stacjonarny i starą drukarkę oddałam panu co naprawia ten sprzęt. 26 klisz !!! rentgena zawiozę do Polski, trudno, ślad węglowy pociągnę za sobą… . Ubrania i buty pomoc domowa zawiozła na wieś, albo przerowiła dla siebie i córki.
23 kwietnia 2017 at 12:58 PMCzuję się coraz lżej… 🙂
Widzę, że ostro działasz, wspaniale! Szkoda, że tak ciężko jest w Senegalu o zdrowe warzywa. Wydawałoby się, że warunki macie do tego całkiem dobre. Oby zmiana się zadziała!
23 kwietnia 2017 at 5:06 PMMój mąż dodaje posiekane liście rzodkiewek do twarożku. A do tego jeszcze korzenie czyli kulki rzodkiewek, świeże ogórki, czosnek, sól, pieprz ewentualnie papryka i… pycha :-)))
2 lipca 2017 at 9:14 PMBrzmi jak idealny twarożek z pełnym wykorzystaniem wszelkich dobroci natury 🙂
3 lipca 2017 at 9:38 AMJa też najchętniej nie obierałabym warzyw, ale robię to, jeśli jem je na surowo – jestem w ciąży i nie mam przeciwciał na toksoplazmozę, więc unikam kontaktu z ziemią. Ale warzywne odpadki wkładam do pojemnika w zamrażarce, a gdy się zapełni, gotuję na nich bulion 🙂 Podpatrzyłam ten pomysł na blogu Jadłonomii i już jedną zupę mam za sobą, teraz zbieram warzywa na kolejną. Z takiego wielkiego gara przelewam bulion do słoików (nie do pełna), mrożę i wykorzystuję wtedy, gdy jest potrzebny (np. do gotowania kuskusu).
27 lipca 2017 at 7:25 PMSuper pomysły 🙂 Wszelkie zieleniny dodaję do bulionów lub mrożę -> zielone z selera, z pietruszki (jak kupuję z nacią), no i zielone liście lubczyku (jaki aromat!). Koper też jak kupię, to zużywam ile potrzebuję, a resztę posiekaną od razu do zamrażarki. Nie próbowałam nigdy z nacią marchwi do wywaru – ale może warto spróbować? Macie jakieś doświadczenia? A z warzyw z bulionu, jeśli nie zjemy w zupie, robię sałatki lub jako dodatek do zup-kremów 🙂
3 września 2017 at 10:17 PM[…] Natki i zielone liście: – pyszne pesto z natki pietruszki, marchewki, selera, liści rzodkiewki – sałatka (od Kasi z bloga Ograniczamsie) […]
16 maja 2018 at 9:43 AM[…] >> Ograniczam się […]
15 października 2018 at 1:04 PMPolecam zupę z liści rzodkiewek (+ podsmażona cebula, ziemniak i dowolne przyprawy).
10 października 2020 at 1:35 AM