Nie lubię chodzić do lumpeksów. Niecierpliwię się przy przeszukiwaniu wieszaków, nigdy nie potrafię nic znaleźć.
Jeśli już mam kupować używane ubrania, wolałabym wiedzieć do kogo należały, może go poznać i porozmawiać. Niestety w second handzie tego brak. Odzież pochodzi zewsząd, także z zagranicznych wystawek czy kontenerów na używane ciuchy. A ja wolę inaczej, bezpośrednio, świadomie.
To, czego brak lumpeksom, mają wymienianki.
Mamy już poniedziałek, czyli dwa dni po Marcelińskich Wymieniankach osiedlowych, zatem czas na kilka słów podsumowania.
Dwa tygodnie przed
Było to nasze pierwsze spotkanie tego typu, pierwsze działanie na wspólnej przestrzeni. Chciałam je od samego początku w miarę profesjonalnie przygotować. Zaprojektowałam plakaty, które porozwieszałam we wszystkich klatkach. Przygotowałam ulotki tłumaczące, w jaki sposób do wymienianek się przygotować, jakie są ich zalety i jak spotkanie będzie wyglądało. Tak, wiem, trochę śmieci się z tego zrobiło, sama nie lubię, jak mi reklamy na osiedlu przyklejają, ale na swoje wytłumaczenie mam fakt, że brak u nas wspólnego forum, na którym moglibyśmy ogłaszać tego typu wydarzenia. Stary, dobry papier jest nadal najlepszym medium przenoszącym informacje.
Okres przed wymieniankami trwał ponad 2 tygodnie po to, żebyśmy wszyscy byli w stanie się do nich dobrze przygotować: przejrzeć dziecięce szafy, pudła z zabawkami i półki z książkami, wybrać te, z których już nie korzystamy i przygotować do wystawienia na wymianę lub sprzedaż.
Tydzień przed
Na tydzień przed wymieniankami pojawił się pomysł, by zrobić w ich trakcie „coś więcej”, nadać im wyższy cel. Postanowiłam skontaktować się z pobliskim Domem Dziecka, w którym okazało się, że potrzebują ubrań i zabawek edukacyjnych dla maluchów. Dołączyłam zatem do wymienianek małą akcję charytatywną, tak by każdy mógł bezpośrednio pomóc.
Żeby jeszcze bardziej zachęcić lokalną społeczność do wyjścia z mieszkań i poznania się nawzajem, poprosiłam kawiarnię Marcelino Chleb i Wino o przygotowanie słodkich posiłków oraz fryzjera z Akademii Wierzbicki & Schmidt (tak, tak, tych od Ostrego Cięcia!) o kolorowanie dzieciom włosów specjalną kredą. Byli zachwyceni, że mogą nam pomóc i uczestniczyć w wydarzeniu tworzącym lokalną społeczność.
Podwórkowy marketing
Jako społeczeństwo konsumpcyjne małe mamy pojęcie o alternatywnych sposobach nabywania przedmiotów, innych od kupowania w sklepie, za pieniądze. W przypadku osiedlowej akcji pomocny okazywał się „podwórkowy marketing„, czyli indywidualne rozmowy przy piaskownicy, na klatce czy w garażu. Zainteresowanie inicjatywą wydawało się duże, każdy, z kim rozmawiałam był zainspirowany do szafowej domowej rewolucji i obiecywał się pojawić.
Wymienianki czas start!
W sam dzień eventu znacznie się ochłodziło i groziło opadami, ale na szczęście ciemne chmury przesuwały się szybkim tempem obok.
Ostatecznie wystawców nie było wielu, za to ruch na patio był dość spory. Pomimo mocnego wiatru co chwilę ktoś przychodził, by obejrzeć, co rozłożyliśmy na naszych kocach, kupić ubranka lub książki, wypić kawę od Marcelino lub po prostu zobaczyć, jak wyglądają wymienianki. Sporo osób zjawiło się po to, by zostawić rzeczy dla Domu Dziecka, za co jestem im bardzo wdzięczna.
Podsumowanie
Jedyne, co bym zmieniła tego dnia, to pogoda, która nie zachęcała do wyściubienia z domu nosa. Poza tym jestem bardzo dumna, że wymienianki udało się zorganizować. „Pierwsze koty za płoty”, jak mówiła pani Kinga z Marcelino, która również ma ochotę na więcej. Czas więc szykować kolejne edycje, tym razem już dla szerszego grona.
Coś jeszcze? Jeśli jesteś w stanie mi pomóc i podrzucić kilka pomysłów na lepszą organizację, daj znać! Chętnie je wykorzystam.
No Comments